wtorek, 7 kwietnia 2015

O koncepcji Slim Wallet prawie wszystko. I jak wyjść przy niej z pełnym portfelem.

Pierwszy był Bellroy. To od nich wszystko się zaczęło. Zacząłem po prostu szukać jakiegoś nowego portfela. Następnie pojawiły właśnie ich reklamy. Jeszcze wtedy nie wiedziałem co to Slim Wallet. I z czym to się je. Do póki nie zobaczyłem tego filmu:
 

Byłem w szoku ile można zmieścić w portfelu. I jak bardzo wygodnie. Zacząłem przeglądać ich wszystkie oferty. Każdy z tych portfeli był cudowny. Byłem tą ideą kompletnie zafascynowany. Mieścił dużo. Miał być zgrabny i smukły. Koniec wypchanych kieszeni. Z drugiej strony coś mi w tym nie pasowało. Jeśli przyjrzycie się to każdy z tych portfeli wygląda bardzo plastikowo. Materiał z jakiego mają być uszyte to coś jakby sztuczna skóra. Coś z nimi jest jakby nie tak. Najlepiej widać poniżej:



Nie budzi to kompletnie mojego zaufania. I jeszcze te paski. Niby wszystko jest smart - a jednak nie! Sama idea mądrze rozplanowanego portfela była słuszna, ale bardzo chciałem żeby produkt był z nią jak najbardziej spójny. A już na pewno bardziej spójny. Niż to. Postanowiłem więc szukać dalej. I jest tego mnóstwo.
Takich portfeli jest pełno w internecie - mamy ponad dwanaście tysięcy wyników. Od najtańszych do bardzo, bardzo drogich. I takich, które są slim tylko z nazwy. 
 A każdy z tych portfeli kusi. 

Tutaj mamy jeden z najpopularniejszych. Zbierano na jego produkcje nawet na Kick Starter. Ponad dwieście trzy tysiące dolarów!
Z drugiej strony mam kilka dobrych znajomych, którzy szyją. I gdybym chciał mógłbym mieć taką "skarpetkę" Od tego momentu wyznaczyłem sobie kilka atrybutów, które musiała mieć taka nowa portmonetka:

  • Miała być ładna i pasująca do każdej okazji. Nie jestem świrem - lubię gadżety ale miejmy też nieco zdrowego rozsądku w sobie, nie zamierzam mieć pięciu portfeli na każdą okazję; tak więcej najlepiej sprawdzałoby się coś ze skóry. 
  • Miała być autentycznie "slim". Bawienie się w nazwy i w drogie koncepcje bez spójności i przydatności w życiu nie wchodzi w grę. Po to w końcu kupujemmy te gadżety żeby ułatwić - a nie utrudnić sobie życie. To nie miało łechtać ego w jakikolwiek tani - czy drogi sposób. Miało być przydatne całą duszą.
  • Etui miało być wygodne. Nie jestem z tych ludzi, którzy żeby dokopać się do jakiejś karty otworzą pierwszą a potem drugą kieszonkę. Nie tędy droga. Ma być prosto. Najprościej jak tylko się da. 
Poszukiwania więc nie ustawały... I tak znalazłem zgrabnego Ainste - jak sami o piszą: "We are Ainste®, inspired by Amazon, Einstein, and Steve Jobs". Oglądając ich filmy oraz produkty. Całość miała sens. A, że w sklepie pojawiła się promocja postanowiłem się skusić. I tak oto pojawił się on; pachnący skórą, całkiem wygodny- choć z początku myślałem, jak coś takiego może być w ogóle wygodne?! Jednak był super. 


Wszystko to co można oczekiwać od prawdziwego Slim Wallet


I mieścił w sobie serio wiele. Bardzo wiele.
Był wygodny. Używając go trzeba było się na początku przyzwyczaić do nowego sposobu noszenia, ale było warto. Jednak po pewnym czasie na wszystkich spodniach zaczęły pokazywać się wytarcia. Dokładnie w miejscu gdzie znajdywał się w kieszeni i nie ukrywam trochę mnie to zaczęło irytować bo wygląda to dość niechlujnie. Zacząłem więc szukać króliczka od nowa. Założenia były podobne do tych co obecnie, z tym że chciałem jeszcze bardziej racjonalnej ceny, oraz ergonomii. Szczególnie, iż na rynku także rodzimym pojawiły się sakwy w stylu bi fold czyli dwukomorowe i bez podszewki "na wszystko" łącznie z paszportem i dowodem rejestracyjnym. Ta koncepcja miała sens, jednakże gdyby się nad nią głębiej zastanowić... Umieszczając wszystko w portfelu, powracamy do punktu wyjścia czyli do rozepchanych kieszeni. I jeszcze ta cena od dwustu złotych w górę! Nie tędy droga. Z pomocą jednak przyszło Etsy.com - tam mają świetny wybór wszystkiego. Jeśli chcecie coś kupić wyjątkowego polecam poszperać właśnie w ich katalogu.


Wybór ogromny. A tutaj wyszukiwanie wszystkich "dwukomorowców". Rozumiecie już o czym mówię?

Tak więc trafiłem na coś pomiędzy Ainste a zwykłymi wizytownikami. I pojawił się on z firmy, lub pewnie manufaktury Atelier Cuir, już nie ze Stanów a z Kanady. Czekałem na niego tydzień. I warto było. Ma dwie komory na karty oraz środkową na papierowe pieniądze. Jest bardzo wygodny - każda karta jest dostępna od razu. Przepięknie pachnie skórą. Ma rewelacyjny odcień a z racji konstrukcji i delikatnych krawędzi kompletnie go nie czuć. Jest też trochę tańszy. Proszę państwa oto on:

Jest super. 


Pan prawie idealny z panem -moim zdaniem - idealnym.
Gołym okiem widać różnice w konstrukcji i tylko to zadecydowało.
Oba wykonane są świetnie. I polecam je każdemu 

Pozdrawiam z Anglii,
Piotr Nowak

Upgrade: swoją drogą pamiętacie podkówki? To były chyba pierwsze protoplasty slim portfeli:)


Podoba Ci się ten tekst? Chcesz być na bieżąco? Kliknij przycisk obserwuj. Zapraszam również do komentowania i zadawania pytań :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz