Pamiętam, kiedy pomogła nam na samym początku naszej pracy: po prostu dostaliśmy zadanie, a że dzień był akurat jednym z tych bardziej "busy" nikt dokładnie nie wytłumaczył nam jak wykonywać je poprawnie - to znaczy i szybko i dokładnie. Ta prze miła kobieta po prostu podeszła do nas, i zaczęła z uśmiechem, spokojem, i cierpliwością pokazywać wszystko od początku do końca, aż nie nauczyliśmy się wykonywać tego poprawnie. Pamiętam dokładnie tamten dzień - był jednym z tych, gdzie myślisz sobie: jest w porządku, ale w środku jesteś cały ściśnięty, spięty i poddenerwowany. Wszystko jest nowe. Niby nie takie rzeczy robiłeś w Polsce, ale z drugiej strony - a co jeśli popełnisz taką gafę po, której się już tu nigdy nie pojawisz? A dopiero co osiągnąłeś pewien minimalny poziom równowagi.
Z Marry był tylko jeden problem i mieli go wszyscy - czasem nawet rodowici Brytyjczycy. Aby bardziej go Wam naświetlić posłużę się pewną metaforą. Oczywiście jest to bardzo na wyrost, ale czasem w Wielkiej Brytanii możesz się poczuć nieco jak w Chinach. Mianowicie: jest tutaj bardzo wiele różnych akcentów, iż czasem zdarza się, że wyjeżdżając nieco za miasto nawet tutejsi mają pewien problem z porozumieniem się. Dokładnie taką sytuację mieliśmy my i kilka innych osób. Czasem trzeba było prosić nawet o kilkukrotne powtórzenie, tego co ów ta przemiła kobiet mówi, a że była Szkotką, zrozumienie jej było faktycznie nieco trudniejsze, niż innych.
Pewnego, kiedy znowu pracowaliśmy razem i znów doszło to takiej kompletnie nie harmonijnej sytuacji. Moja dziewczyna zrobiła coś wyjątkowo niezwykłego. Po wysłuchaniu polecenia, powiedziała mniej więcej coś takiego: "Marry, bardzo mi przykro, to wszystko to tylko i wyłącznie moja wina, ale ja kompletnie Cię nie rozumiem, proszę nie gniewaj się, ale jestem tu nowa i mam z tym nieco więcej trudność. Czy mogłabyś mówić lekko wolniej?".
Sytuacja była ciekawa, bo została przestawiona nieco inaczej niż zwykle, chodź zrobiliśmy to trochę przypadkiem, od tak ze zwykłej grzeczności i szacunku do drugiej osoby. Efekt był jednak porażający: zamiast chcący - niechcący sugerować, że całą winę ponosi ktoś inny mówiąc: możesz wolniej/ możesz jeszcze raz/ proszę powtórz, my przyznaliśmy się do wszystkiego co najgorsze. Skutkiem tego, był po pierwsze: ogromny uśmiech na jej twarzy, bo przecież pokazaliśmy jej szacunek, a dwa: szczera, głęboka refleksja (spleciona nieco w tamtym momencie z zapowietrzeniem:)). Możecie mi nie wierzyć, ale od tego czasu M zaczęła mówić wolniej, czasem wręcz bardzo wolno, nawet nieco za;) Tak czy inaczej: efekt został uzyskany!
Pozdrawiam z Anglii
-Piotr Nowak.
P.S.
W załączniku dołączam próbkę szkockiego akcentu - powodzenia:)
Podoba Ci się ten tekst? Chcesz być na bieżąco? Kliknij przycisk obserwuj. Zapraszam również do komentowania i zadawania pytań :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz