Odkąd dostałem telefon, że poszukują kogoś nowego cały dzień byłem ogromnie podekscytowany. W zasadzie nie myślałem o niczym innym tylko o tej rozmowie. Zastanawiałem się jakie pytania będą mi zadane. Chodziłem po pokoju i trenowałem powtarzając głośno każdą moją odpowiedź, tak by być jak najlepiej przygotowanym. Przeglądnąłem także bardzo dokładnie stronę www mojego nowego pracodawcy. Spisałem wszelkie ważniejsze informacje, poczytałem o ich klientach, zahaczyłem także o techniczne aspekty, z którymi mógłbym być związany . Zapisałem też kilka pytań - takich, które faktycznie mnie interesują, oraz takich które mogłyby połechtać nieco ego Pań z HR :) Zaktualizowałem swoje Cv.
Mimo, że pisane drobną, ale czytelną czcionką zajęło już drugą stronę. Miałem w nim mocne argumenty w postaci doświadczenia oraz kwalifikacji, które nabrałem przez ostatnie siedem lat zarobkowania. Swoją drogą ciekawa sprawa: pamiętam jak pisałem swoje pierwsze CV będąc młodym jeszcze niedoświadczonym gryzipiórkiem. Wpisałem, kilka kursów które odbyłem będąc jeszcze w liceum (w trakcie szkoły średniej często wagarowałem by wagarować, i wagarowałem by uczęszczać na różne darmowe szkolenia) - zatem prócz dobrego wrażenia wynikającego po prostu z uprzejmości, miałem przewagę nad innymi kandydatami; pewną wiedzę, która nawet jeśli nie była w stu procentach przydatna świadczyła o tym, że jestem bardzo ambitny.
Rano wstałem nieco przed godziną piątą- tak by na pewno nie spóźnić się na autobus, który był chwilę po godzinie siódmej i był jedynym autobusem dojeżdżającym z moich okolic. Byłem dobrze ubrany. Może nie w garnitur, ale w świetną marynarkę, jeansy i uśmiech- nieco przyklejony, bo jak każdy jestem w takich momentach jestem też nieco spięty, ale zawsze to uśmiech; coś co od początku buduje lepsze wrażenie, oraz pewną aurę sympatyczności. Wsiadłem do autobusu i obserwując Google Maps zacząłem dalej się przygotowywać, powtarzając w pamięci to samo co wczoraj.
Firma była daleko, nawet bardzo daleko jednak postanowiłem ją mimo wszystko sprawdzić - z powodów podanych powyżej, oraz by poznać lepiej miasto, dowiedzieć się czegoś nowego. Podróż trwała prawie godzinę. Wysiadłem. Z przystanku jeszcze piętnaście minut ale trafiłem bez problemu. Chwilę po moim przyjściu i innych kandydatów (z prawie wszystkimi jechałem tym samym autobusem) zaczęto prezentacje.
Trwało to do pół godziny. Następnie zaczęto nas nazwisko po nazwisku indywidualnie zapraszać na rozmowę. Zacząłem rozmowę. Swoją drogą: jeśli nigdy tego wcześniej tego zwrotu nie słyszeliście polecam sprawdzić co znaczy: "What have You been up tu?". Anglicy uwielbiają ten zwrot. Autentycznie.
Byłem trzeci. Inni kandydaci siedzieli już obok mnie, wyraźnie zrelaksowani, że przeszli do następnego etapu. Moja rozmowa szła całkiem nieźle, w zasadzie padło kilka pytań, dokładnie takich samych jakie zadaje się w polskich firmach, w stylu: pytania o doświadczenie, kilka pytań o cechy osobowości, kompletnie nic specjalnego. Generalnie: radziłem sobie całkiem nieźle. Przeszło do pytań o dostępność i powiedziałem uprzejmie, że jestem dostępny na dwóch zmianach: wynika to z rozkładu autobusów i mogę był wyłącznie od 14 oraz od 22 w pracy. W tym momencie jedna z kierowniczek odpowiedziała: potrzebujemy osób, które mogą pracować na każdej, przykro mi, ale mimo kwalifikacji nie możemy Pana zatrudnić. Podziękowaliśmy sobie nawzajem, zszedłem do innych pożegnałem się i poszedłem na autobus.
Czy było mi przykro? Nieco tak, ale wiedziałem iż nie wynikało to bezpośrednio z mojej winy. Zdaję sobie również sprawę z nieco innej sytuacji, która prawdopodobnie odbyła się przy innych kandydatach: każdy zagwarantował dostępność na wszystkie trzy zmiany. Nie życzę temu komukolwiek i nie wynika to z mojej złośliwości, ale jechaliśmy tym samym autobusem. Kompletnie nie wiem jak inni zamierzają dotrzeć na poranną zmianę zaczynającą się przed piątą (łącznie z panem bez samochodu, który mówił iż fartownie dojechał tutaj, z małego miasteczka w tylko dwie godziny).
Mogę się mylić, ale bardzo wielu z nas postępuje dokładnie w ten sposób: zgadza się na wszystko dopiero potem myśli jak to wykonać. Anglia niestety tak nie działa. Postępując w ten sposób psujesz wyłącznie swoje dobre imię.
Co się stało ze mną? Podzwoniłem wczoraj. Podzwoniłem i dziś. Dopytałem. W jednej firmie obiecano mi pracę, ale po sprawdzeniu kolejny raz musiałem odmówić: po prostu znowu było za daleko. Chwilę później odezwano się do mnie z tej samej firmy. Piotr mamy pracę, na innym dziale; jest około 30 minut od Ciebie piechotą :)
Pozdrawiam serdecznie,
Piotr Nowak.
Podoba Ci się ten tekst? Chcesz być na bieżąco? Kliknij przycisk obserwuj. Zapraszam również do komentowania i zadawania pytań :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz