Pamiętam jedną osobę z początków pracy tutaj. Nie byłem jeszcze tak pewny swoich umiejętności zwłaszcza językowych. Miałem dużo strachu w sobie. A z drugiej strony motywacji. Tak czy inaczej, nie rozumiałem kompletnie swojego zadania, chociaż było proste i konieczne było poprosić kogoś o wytłumaczenie. Podszedłem więc do przypadkowej osoby. Człowieka średniego wzrostu. Z wąsem. Widać było, że podobnie jak ja nie miejscowy. Z drugiej strony widać było, że pracuje w takich miejscach jak to całe życie. Poprosiłem go o pomoc. I kompletnie nie zrozumiałem. W pierwszym momencie pomyślałem: co jest, ze mną nie tak?! Przecież znasz trochę ten język! A tu jednak nic. Zapytałem go i drugi i trzeci raz i czwarty. W końcu dogadaliśmy się "na migi". Moja pewność siebie wracała szybko i coraz więcej rozumiałem. Kilka dni później znów pracowałem gdzieś koło niego. Podszedł do niego jakiś kierownik - typowy anglik. I tutaj kolizja. On go nic nie rozumie a ja bardzo. Wszystko. Myślę sobie: co jest? W końcu w głowie pojawiła się idea: on tylko udaje. I faktycznie tak było. Udawał akcenty, znał pojedyncze słowa. Nieco jak małe dziecko. Takich też tutaj mamy :)
Zdarzyło mi się mieć również tutaj bardzo trudnego szefa. Zawsze pracując daje z siebie sto procent. Nigdy nie obijam się, jest to niemal jak usługa wliczona w pakiet do mojej osoby. Pracodawca ma więc świetnego pracownika, ja z kolei stałe zatrudnienie. Tym razem jednak zacząłem pracować pod kimś kto był okropnie nieznośny. Słynął z tego, że znajdywał sobie jedną osobę i cały czas się jej czepiał. Dodatkowo robił to niemal cały czas, wręcz na bieżąco. Mogłeś więc być dla niego nie dość, że za wolny to jeszcze za szybki. Lubował się także w komentowaniu całej sytuacji, gdy jakiś przełożony przyszedł z nim porozmawiać. Pech sprawił, że przyczepił się do mnie. Na początku wszystko było w miarę okej. Jednak potem jego czepialstwu nie było końca. Pamiętam, że tego dnia po pracy byłem bardzo zestresowany. Kolejny dzień był zresztą bardzo podobny. I jego złośliwości jeszcze bardziej się nasiliły. Wewnątrz kipiałem. I trzeciego dnia tak samo. Jakkolwiek bym się nie starał nigdy nic nie było w porządku. Pamiętam jak chciał ponabijać się i powiedział przy innych szefach do mojej dziewczyny: "twój chłopak kompletnie nie rozumie angielskiego, jest za wolny w tym co robi, powiedz mu żeby wziął się za siebie, bo jest żałosny". Odwróciłem się i powiedziałem mu patrząc w oczy nienaganną angielszczyzną: "jak Ci się nie podoba to mnie zmień". Śmiechy ustały. Także, wśród szefostwa. Owy starszy pan kierownik zrobił krok do tyłu i bardzo wielkie oczy. Wiedział, że nie może mnie zmienić. Byłem za dobry. Ktoś inny starał się zamienić sytuacje w żart. Żarty skończyły się na dobre. Mnie przeniesiono - ale nadal pracowałem w tej samej firmie. Już na innych, lepszych zasadach, z innymi lepszymi ludźmi.
Innym razem zdarzyło mi się być oskarżonym o kradzież. Nie wprost. Lecz jedna ze stałych pracownic, twierdziła, iż ktoś z nowej popołudniowej zmiany ją okradł. I to nie z byle czego: bo z autentycznie, nowej, złotej biżuterii, co przeznaczona była na handel pomiędzy pracownikami w firmie. Śmiać mi się chciało, bo ów bizneswoman trzymała swe skarby w zwykłej siatce, może dla kamuflażu;) Tak czy inaczej: zaczął robić się spory raban. A każdy został oskarżony z osobna. A w końcu całej sytuacji zarzuciła nam zbiorową kradzież i starano się wymusić od nas rekompensatę poniesionych strat. Nie pamiętam żeby ktokolwiek zrobił taki raban na przełomie tylko dwudziestu minut. Byłem sprytny i zacząłem delikatnie podpytywać starych pracowników co może być grane, i było tak jak myślałem: biżuteria była równie złota jak ta, którą można było zakupić około dwudziestu lat na targach i straganach u nas w Polsce:) Wszystko było trzymane w reklamówce więc nawet sprzątaczka, nie patrząc do środka mogła to przez pomyłkę wyrzuć bo jakieś śmieci. Jeszcze mądrzejszy był jednak mój znajomy: po prostu zgłosił to kierownikowi zmiany, co natychmiast rozwiązało cały konflikt, tym razem już na naszą korzyść;)
Pozdrawiam z Anglii,
Piotr Nowak.
Podoba Ci się ten tekst? Chcesz być na bieżąco? Kliknij przycisk obserwuj. Zapraszam również do komentowania i zadawania pytań :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz