Kiedy zaczynałem pracę w handlu spóźniłem się. Był to poślizg około pół roku, do roku dwóch czasu. No cóż - wcześniej nie mogłem pracować, chyba że po godzinach w szkole. Pamiętam, że moja pierwsza pensja po całym miesiącu pracy
to było jakieś 560 złotych. Byłem bez doświadczenia, bez wiedzy, a dwie poprzednie firmy w których pracowałem nauczyły mnie jak
zrobić wszystko żeby zepsuć kontakt z klientem. Moi znajomi pracujący chodź trochę dłużej zarabiali więcej. Około dwóch, najlepsi trzech tysięcy. A jeszcze pół roku wcześniej koło pięciu czy sześciu, a najlepsi podchodzili pod osiem. Patrząc na nich ja trafiłem w całkiem nieodpowiednie miejsce, i w nieodpowiedni czas. Oni trafili w tak zwane złote czasy. Ja przyszedłem tuż po nich.
Był to ten okres, kiedy firmy zaczynały wprowadzać całkiem przyzwoitą ofertę na internet, pakietować usługi, a odpowiednimi prędkościami do domu było 2 lub 4 lub 8 megabajtów na sekundę.
Przy czym już sama dwójka była całkiem odpowiednia. Były to też czasy kiedy Telekomunikacja Polska spała, i prawie każdy inny operator mógł ją ograć jak chciał. Potem wszystko zaczęło się zmieniać.
Mogłem zmienić firmę, ale postanowiłem się jej trzymać z kilu powodów. Szło mi coraz lepiej, finanse zaczęły się poprawiać z miesiąca na miesiąc. Prawdę mówiąc po pół roku były już całkiem w porządku, chodź odstawały od tych u samej góry. Atmosfera w firmie była doskonała. Trafiały się czasem osobniki, które mogły coś popsuć ale nie było tak źle, tym bardziej że kierownictwo mnie lubiło, a ja również serdecznie o nich myślałem. Inną kwestią było także myślenie o tym co robię: potrzebowałem doświadczenia, konkretnego doświadczenia bym mógł iść wyżej.
Nie miesiąca lub dwóch, przynajmniej kilku lat. Wiązało się z tym także moje myślenie: jestem nieco staroświecki i uważam że aby robić coś dobrze potrzeba na to czasu. Okropnie nie lubię cinkciarstwa, a praca którą miałem dawała poczucie stabilizacji. Mimo, że był to handel, i że każdego miesiąca zaczynałem dosłownie od zera.
Najgorsze jednak miało dopiero nadejść.
I to dosłownie. Od momentu kiedy przyszedłem do firmy gdzie całe biuro spisywało około dwustu umów dziennie (czyli około 4 tysięcy miesięcznie), trzy lata później było ich czasem mniej niż dwadzieścia. Wyniki mimo, że umiejętności były regularnie szlifowane spadały. Nikt nie wiedział o co chodzi. Byliśmy już dawno po kryzysie, a i tak było coraz gorzej. Dzisiaj już zdaje sobie sprawę, że każda branża wpierw przeżywa okres ogromnego prosperity a potem jest coraz trudniej, aż w końcu skrajnie powszednieje.
Dawniej tak nie było i jeśli ktoś miał pracę, to było wielce prawdopodobne, że będzie w niej pracował do końca życia. Teraz środowisko ekonomiczne się zmieniło. Dzisiejsi czterdziesto -pięćdziesięcio latkowie mają także ten problem, że wiele ich zawodów się "kończy".
Co więc radzę?
Na początek zmianę podejścia. Pieniądze też są ważne, ale warto także w pracy doskonalić umiejętności. Pamiętać, że zawsze z wiekiem ma się pewne doświadczenie, którego nie mają inni. Trzeba umieć się obecnie sprzedać. Warto samemu z własnej kieszeni doskonalić (jest także mnóstwo szkoleń bezpłatnych, wystarczy poszukać).
Ja uwielbiałem od czasu do czasu wybadać rynek, i pójść na jakąś "niezobowiązującą" rozmowę o pracę.
Co więc radzę dalej?
Jeszcze raz wbić sobie do głowy, że umiejętności to dzisiejsze
złoto. I najlepiej rozwijać je akurat wtedy gdy się nam dobrze powodzi. Nigdy nie przestawać. Kurs, czy szkolenie to wydatek kilkudziesięciu to kilkuset tysięcy złotych, a zwrot z takiego przedsięwzięcia będzie z czasem ogromny. W końcu - na tle innych kandydatów jesteś
wyróżniony.
Pamiętaj także o myśleniu nieszablonowym.
Znam wielu nauczycieli, którzy porzucili nauczanie w szkołach. Pracują w domu, udzielając korepetycji. Już od początku był to świetny dodatek do ich pensji, a kiedy przeszli tylko na "korki" było jeszcze lepiej. Nie muszę mówić jak wygląda okres przed maturalny, kiedy wiele osób przypomina sobie, że to już blisko. Jest im całkiem w porządku, mają oszczędności, czy na czarną godzinę, czy na emeryturę.
Rozglądaj się. Inspiruj. Każda branża w zasadzie ma segmenty pokrewne, gdzie inwestując niewielkie pieniądze możesz zacząć zarabiać - nawet od razu. I tak o to osoba zajmująca się naprawą telewizorów, może zostać złotą rączką - wystarczy drobna zmiana na wizytówce (klienci nie są tak domyślni jak się wydaje). Radzę również czytać prasę fachową, może wiele pomóc nakierować. Przede wszystkim się nie bać - w najgorszym wypadku spadniemy na stare śmieci, w najlepszym będziemy o krok lub dwa do przodu. Serdecznie życzę powodzenia.
Jesteś starszą osobą i szukasz pracy w UK? Podpowiem jak to zrobić. Napisz mail z dopiskiem konsultacje na: barteknowakwuk@gmail.com