czwartek, 31 grudnia 2015

Koniec roku. Koniec pewnej epoki. Czy to już minie bezpowrotnie?

Strasznie mi przykro z pewnych powodów. Smutek mój z każdym dniem pogłębia się coraz bardziej przyznam szczerze, tym bardziej że czuję coś się kończy bezpowrotnie i raczej już nie wróci. A jeszcze nie tak dawno tylko o tym marzyłem.

Oto Saab. Szewdzka marka, o która pierwsze karoserie do samochodów robiła z blachy lotniczej.
Nic dziwnego - wcześniej zajmowali się produkcją samolotów. Auta te słynęły z niesamowitego komfortu,
 zdolności jezdnych, i dużych paradoksalnie czasem bardzo ekonomicznych silników.
 Możesz więc zawieźć córkę na zajęcia baletowe,
a sam z synem pojechać na tor wyscigowy i dać upór swoim emocjom. Niestety jesteś mi już nie potrzebny. 

Mieszkam 15 minut od centrum Manchesteru - tzw. Manchester Piccadilly. Od ponad pół roku nie kupiłem biletów na autobus - wszędzie chodzę pieszo. Moja praca również jest kwadrans od domu. Nawet gdybym chciał czekać na jakiś środek transportu a pogoda by nie dopisywała (pamiętacie jeszcze ten uroczy biały śnieg?) to i tak mija się to z celem - szybciej bym zaszedł niż czekał na bus.

W uroczym Krakowie też ostatnio nie było najlepiej - mamy wybitnie dobrą komunikację miejską, nowoczesny tabor i niestety również nie ma sensu kupować auta. A nie tak dawno jeszcze życia bym sobie bez niego nie wyobrażał. Co więcej jeśli chce wezwać taksówkę, to nigdy nie zdarzyło mi się płacić za nią więcej niż 12- 13 złotych - względy ekonomiczne też więc odpadają.

Ból mój spowodowany jest też tym, że jestem doskonałym kierowcą. Uwielbiam jeździć i jeżdżę szalenie bezpiecznie. Nie śpieszy mi się. A jeśli już to śpieszę się umiejętnie - korzystając ze skrótów jakich w Krakowie jest mnóstwo, ale za to nikt o nich nie wie.

Ironia losu jest też taka, że zwlekałem z prawo jazdy ponad pięć lat.  Zacząłem je robić tuż przed osiemnastką, i zhejtowany przez swojego instruktora zarzegnałem pomysł aż do uzyskania 23, gdzie w ciągu miesiąca zrobiłem cały kurs teoretyczny, szkolenie praktyczne, i jeszcze kupiłem samochód (jeszcze nie mając dokumentu).

Noi teraz. trzy lata po wyrobieniu ów papierów stwierdzam, że nie są mi już do niczego potrzebne. 

Chwila chwila. A podróże do innych miast?

Też odpadają. Mamy Lux Bus, Polski Bus, mamy Ryanaira do Gdańska, Pendolino i de facto - za 4 godziny mogę być nawet nad morzem.

Wyobrażacie to sobie: Wstajesz rano koło 7mej. Wsiadasz w takie Pendolino i koło 11stej jesteś już nad morzem. Pijesz kawkę, opalasz się, jesz dobry obiad. Idziesz na molo w Sopocie. 

Koło 17 stej wsiadasz znów w pociąg i na 22 jesteś w domu.

Brzmi ekscytująco, prawda?

Wszystkim Wam życzę wszystkiego dobrego i sporo powodzenia w waszych codziennych planach.
Noi nadziei, i wiary w siebie. Dla mnie już jej nie ma. Mi już został jedynie off road, i gokarty.




środa, 30 grudnia 2015

Moje trzy etapy mówienia po angielsku. Jak bardzo inaczej teraz się czuję, i co mnie przez to spotyka?

Zaczynało się niewinnie. W zasadzie od tego, aby potrafić się porozumieć z ludźmi, i taki był plan na początek - umieć się dogadać ze wszystkimi. Jak go wdrażałem dokładnie opisałem tutaj:

Zrób to a poczujesz się tu jak w domu. Część pierwsza.

oraz tu:

Zrób to a poczujesz się tu jak w domu. Część druga.

I to zdecydowanie była pierwsza część. 

Mogę śmiało powiedzieć, że zawsze łatwo przychodziły mi rozmowy z innymi. Owszem zdarzały się drobne błędy, wynikające z braku znajomości pewnych słów, ale nie było to nic poważnego. Zawsze kiedy coś chciałem osiągnąć - było to do zrobienia i muszę przyznać, że byłem zawsze z tego powodu mocno zadowolony. 

Potem coś się zdarzyło. I nagle prócz tego, że zacząłem zadawać pytania, i po prostu rozmawiać. Zacząłem żartować. W sumie to nigdy do głowy mi nie przyszło, że mógłbym rzucać żartami po angielsku tak szybko, ale to po prostu samo z siebie wyszło. Co więcej inni się z nich śmiali - i nie był to sztuczny śmiech były to naturalne reakcje ludzi - a więc mnie rozumieli - co jeszcze bardziej mnie motywowało. Zresztą - zacząłem rozmawiać ze wszystkimi tutaj. To może być zadziwiajace, kiedy wyjedziesz gdzieś indziej, ale okaże się że ludzie są tutaj bardzo otwarci. Tak więc od czasu do czasu rozmawiasz w  sklepach przy kasie: o studiach i nauce albo z taksówkarzem z Indii o odkryciach archeologcznych, czy o pierwszych operacjach chirurgicznych w Egipcie.

Ostatnio jednak zmiany zaszły bardzo za daleko. 

Kiedyś to było rzadkie, ale teraz zdarza mi się to prawie codziennie - ludzie sami ekstremalnie często do mnie zagadują. Tak więc: tłumaczyłem ostatnio drogę do sklepu pewnej parze, brytyjczycy z pracy zapraszają mnie na piwo, debatuje sobie z przypadkowymi studentami na temat ilustrowania obiektów architektonicznych... I to wszystko jednego dnia.

Tak więc: po pewnym czasie to chyba widać, że czujesz się tutaj komfortowo i oni również to wyczuwają. Noi życzę Wam serdecznie tego samego :) 

Noi z tym zdjęciem łączy się ów historia. Zasiadasz sobie w kolejce do Barbera.
Obok Ciebie nieznajomy student zaczyna rysować. Noi nagle dołączają się inni studenci.
Takie znajomości pięciomiuntowe:)

Chcesz czuć się tak samo? Napisz do mnie w sprawie prywatnych konsutlacji - pomogę: barteknowakwuk@gmail.com

Bardzo prosto i przyjemnie. Jak nauczyć się języka angielskiego? Fascynująca metoda 1200 słów.

Różnie można podchodzić do nauki języka ale bezwzględną podstawą jest znajomość odpowiedniego słownictwa. Już dawno zostało udowodnione, że są słowa których używamy nawet 80 częściej niż innych. Wobec tego jeśli nauczymy się tych najważniejszych - rozmowa nie powinna raczej stanowić problemu. Mi udało znaleźć się dwie listy, którymi warto się posiłkować:


Jak się uczyć? 

Czytałem kiedyś, że najwięcej zapominamy już po około godzinie dwóch. Jeśli więc w tym czasie powtórzymy ponownie materiał - możemy zapamiętać nawet o 50 % więcej ! Teorertycznie, gdyby powtarzać ów słownictwo kilka razy dziennie  to materiał taki można przyswoić zaledwie kilka dni!

Dodatkowo bezwzględnie polecam słuchać na bieżąco czegoś w języku angielskim - radio, ulubiony film, audiobook (pamiętajcie: mózg to mięsień im więcej bodźców dostanie tym lepiej dla niego). 

Proste prawda?


Jak szybko znaleźć mieszkanie w Wielkiej Brytanii? Jak wyjechać jeżeli nie masz nikogo w UK? Na te i inne pytania odpowiadam podczas prywatnych konsultacji. Zapraszam: barteknowakwuk@gmail.com

wtorek, 29 grudnia 2015

Podsumowanie mojego wyjazdu do Polski - jeszcze raz szerzej.

Nie miałem czasu wcześniej, dlatego teraz to robię. Czy podoba mi się dalej w Polsce? Czy warto jeszcze wyjeżdżać do Anglii?

Może od początku. W Warszawie mieszkałem na Żoliborzu i nie miałe szczęście mnie spotkało, że wcześniej nawiązałem kontakt z Michałem - moim dobrym znajomym z Krakowa. Oboje poznaliśmy się na Dietla 44 - krakowskim budynku legendzie. Na wpół opuszczonym, na wpół zamieszkałym, ale zawsze mocno artystycznym miejscu.

Budynek ów zawsze zbierał przy sobie mocno ludzi zwiazanych artystycznie, ciekawych świata, otwartych.  Mieszkali tam więc: pisarze, studenci architektury, fotografowie. Mieszkania jak to w starych kamienicach - były gigantyczne. Mieściły się tam więc też teatry, nielegalne galerie sztuki, a i kino na zakurzonym poddaszu, czy radio. Aby sobie bardziej wyobrazić jak wyglądała ta kamienica, oglądnijcie proszę ten film - gdyż żaden inny nie oddaje tak fantastycznie atmosfery tego przecudownego miejsca - gdzie obok pustostanów, żyli normalni lokatorzy, studenci i cały inny element jaki dał się tam radę dopasować:




Tak więc: Dietla 44 łączyło nie przypadkiem, i nie przypadkowych ludzi. Każdy kto miejsce to odwiedział musiał mieć jakiś element łączący go ze światem wewnętrzym tego budynku, noi pewnego dnia ja również tam zostałem zaproszony, poznając całe to pokręcone mocno towarzystwo - gdzie normalni ludzie przemieszani byli z pseudo snobami, lub po prostu studentami (lub studentkami:)) rządnymi przygód. 

Plusem tego miejsca było to, że przy liczbie tematów jakie sama kamienica dawała, czy poprzez wydarzenia jakie tam się odbywały znajomości zawiązywały się bardzo szybko i były to nie przypadkowe znajomości. Tak właśnie było z Michałem - osobą otwartą na świat, którą fascynowała urbanistyka, ekonomia, polityka, czy coś co dla mnie było w tym momencie najważniejsze: historia miejsc w których obecnie pomieszkiwał. I dzięki temu  poznałem nieco historię ów Żoliborza (który mimo iż blokowiskiem to ogromnie mi się podoba) jak i samych terenów w centrum Warszawy - które w dużej mierze też zostały stworzone z iście ciekawym zamysłem. 

Całe mieszkanie w Wawie było w mniej więcej w takich plakatach, co mimo że stare,
i nieco zaniedbane mimo wszystko dalej zachowywało swój urok
 - właśnie dzięki temu elementowi - posterom. 

Przyznam szczerze, że zabytki potraktowaliśmy praktycznie nieco drugoplanowo i przy okazji. Zwiedziliśmy natomiast Pawilony - czyli okrutnie zbite siedlisko różnokolorowych knajp i knajpeczek, ale dzięki temu udało mi się zobaczyć także lodowaty budynek Partii, pijąc wpierw drinki w Zamieszaniu, a potem zajadając się pizzą w Cudach na Kiju.

Co ogromnie mi się podoba, to fakt - że kiedy przyjeżdżam do Polski, to widzę coraz więcej polskich nazw, i nowej polskiej kultury. Zresztą przyznam, że miałem taki moment w życiu kiedy ciężko było mi sobie wyobrazić, że polska nazwa może być ładna i atrakcyjna, a  teraz wręcz widać było tego zatrzęsienie. Myślę, że miało tak wielu z nas: zbytnio zachłysneliśmy się zachodem, zapominając o tym jacy jesteśmy i co my możemy zachodowi dać.

Kolejny świetny przykład na który natknąłem się w Polsce - Gazeta Magnetofonowa. W pełni polska nazwa, polski design, i jeszcze temat numeru: czy istnieje polskie brzmienie? Tak trzymać!
W Krakowie z kolei mieszkałem u mojej dobrej przyjaciółki Sary. Bedąc jednak szczerym: w zasadzie pomieszkiwaliśmy tam kątem bo zawsze znalazło się coś aby akurat sprawdzić, czy się przejść. Co mnie cieszy: Kraków w końcu złapał drugi oddech. Otwiera się wiele nowych miejsc: mamy zatrzęsienie nowych knajp, i barów czy food trucków - i to jest z kolei nasza świetna wizytówka - możesz zjeść jedzenie z kilku kontynentów w jednym punkcie na krakowskim Kazimierzu. Swoją drogą: wielu Krakowiaków zna Kopiec Kościuszki, ale nie nigdy było na Kopcu Piłsudskiego - polecam gorąco ten nieco zapomiany obiekt. Odkąd ja tam trafiłem trzy lata temu, wpadam tam jak tylko akurat mogę - gwarantuję najlepsze widoki na całą Małopolskę.  

Noi jeszcze z przed ostatniej chwili: właśnie teraz dowiedziałem się, że polska Pesa Dart ma wkrótce jeździć dla PKP Intercity co tylko ogromnie mnie cieszy. Mam szczerzą nadzieję, że kiedy kolejny raz pojawię  się w Polsce, to będę mógł nią faktycznie gdzieś zawędrować - noi że będzie nazywana polską Pesą, a nie polskim Pendolino. 

Reklama: Ja mogę porównywać świat w UK, czerpać z niego to co najlepsze i przekazywać do Polski, albo na odwrót: mogę to co polskie chwalić na zachodzie. Jeśli marzysz o tym by również spróbować takiego życia, napisz do mnie w sprawie prywatnych konsutlacji na: barteknowakwuk@gmail.com tłumaczę jak wyjechać, i jak się tutaj ustatkować. 

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Noworoczne postanowienia. Jak szybko je spełniać? Poradnik dla leniwych.

To temat doprawdy aryciekawy. Bo zazwyczaj jest z nimi mniej więcej o tak:


Co więc zrobić aby każde nasze postanowienie się spełniło? Ja proponuję kilka sztuczek, które to zagwarantują. 

1. Zapisz swoje postanowienia na kartce i noś je przy sobie w portfelu.  

Zazwyczaj to jest tak, że kiedy mamy coś zapisane to częściej na to zerkamy i podświadomie o tym pamiętamy. Dodatkowo: podświadomie wypłapujemy pewne rozwiązania, które mogą nam pomóc je osiągnąć. 

2. Jeżeli Ci bardzo zależy zrób sobie z nich plakat. 

Ja od dawna myślałem o Nowym Jorku i w końcu przyszedł czas aby pomyśleć o tym w sposób odważny. Zawsze kiedy chcę coś osiągnąć co jest dla mnie ważne staram się tym dosłownie otoczyć. 
Mam więc tapetę na pulpicie z Times Square, oraz pół ściany zawalone zdjęciamy z NYC, wygląda to być może nietypowo - mimo wszystko gdzieś to w głowie "siedzi" i mimowolnie kiełkuje. 

Oto moja tapeta w laptopie. Dodatkowo na ścianie mam zdjęcia Brookyn Bridge oraz Statuy Wolności. 

3. Sprawdź sam czy to trudne. 

Mówię o tym, bo zazwyczaj spełnianie zachcianek trudne nie jest (szczególnie w UK:)).
Przede wszystkim trzeba się pozbyć różnorakich mitów z głowy, które ktoś nam "wtłoczył" wcześniej. W moim przypadku było tak, że miałem już w głowie pewien cel ale nieco bałem się o tym rozmawiać. W końcu jednak trzeba było jednak podjąć jakieś decyzje - nawet mimo tego, że akurat byłem po rozstaniu. Zrobiłem pierwszy krok: złożyłem wniosek o paszport. Teraz pozostało mi jedynie czekać. W między czasie zorientowałem się ile będzie kosztowała mnie wiza, i jak wygląda sytuacja z noclegiem. Przejrzałem oferty i swojego Facebooka. Okazało się, że kilku starych znajomych mieszka w USA. Natychmiast napisałem do nich i rzecz jasna zaoferowałem w zamian coś od siebie - przede wszystkim po to by nie czuli się wykorzystani, a wręcz cieszyli się że tam będę. Noi w zasadzie wychodzi na to w Listopadzie już tam lecę :) 

P.S Uczyłem się o tym na szkoleniach kiedy zajmowałem się handlem w Polsce, to tzw sztuka osiągania celów. Gdybyś chciał się o tym dowiedzieć nieco więcej, napisz do mnie na barteknowakwuk@gmail.com możemy zawsze się umówić na prywatną rozmowę. Pozdrawiam.  

niedziela, 27 grudnia 2015

Jak w jedną sobotę zaoszczędzić ponad 2000 zł? Oto trik specjalnie dla Was.

Historia ta zaczyna się od mojego komputera, który już nieco wysłużony ostatnio mocno zaczał odmawiać posłuszeństwa. Oczywiście każdy komputer z wiekiem zaczyna działać wolnej, ale różne mogą być tego powody. Znam się jednak na sprzęcie - przy elektronice siedzę od 4 roku życia. W serwisie pc pracowałem już jako szesnastolatek. Wiem od dawna, że to na czym obecnie pracuje zmierza mocno ku upadkowi, dodatkowo paradoskalnie uwielbiam mocno żyłować sprzęt, najlepiej do granic możliwości i grać na nim najbardziej wymagające produkcje. Wiem też co wybierać, by móc swój sprzęt tak traktować. Ostatnio jednak nawet sam system zaczął mocno "mulić". Co akurat nie powinno się zdarzyć przy mojej konfiguracji w ogóle.  Cóż starość nie radość - wszystko ma swoje granice mimo, i mimo że o mojego Della regularnie dbałem, zacząłem się zastanawiać czy może faktycznie powinnem znaleźć coś nowego.

A czy słyszałeś o dyskach SSD? Zapytał mnie mój dobry znajomy. Fakt. Słyszałem, ale się nad nimi nie zastanawiałem - odstraszała mnie wysoka cena, awaryjność i szczerze wątpiłem w ten wynalazek bardziej traktując go jako chwilową modę - jak guzik turbo na obudowie, joysticki do pctów, czy napędy zip. W skrócie: jest to dysk o zupełnie nowej budowie - zamiast metalowych talerzy w środku, został zbudowany w oparciu o tzw. pamięci flash. Nieco podobne do tych z jakich korzystamy w aparatach, czy telefonach komurkowych, ale o znacznie większej pojemności, i szybszej konstrukcji.

Z drugiej strony może warto było sprawdzić ten wynalazek jeszcze, zanim zrobię jakieś nowe zakupy? Zacząłem więc przeglądać różne filmy porównujące szybkość i wydajność nowego akcesorium. Przyznam szczerze, że wyglądało to bardzo obiecująco:





Dodatkowo - według co poniektórych źródeł dyski świetnie sprawdzały się w grach komputerowych. Sprawdziłem to i faktycznie muszę przyznać - korzystam obecnie ze znacznie lepszych ustawień grafiki, gry chodzą płynniej, szybciej się wczytują jest znacznie lepiej. Co więcej - moim zdaniem ten laptop nawet jako nowy nie działał tak szybko jak obecnie. Przyznam szczerze, że byłem tym ekstremalnie zaskoczony. Pozostawał jeszcze problem ceny. Zazwyczaj SSD są bardzo drogie, i mają małe pojemności, ale i na to znalazłem rozwiązanie, o tu w X-komie: http://bit.ly/1SgNCaB

Hybryda - połączenie najlepszych cech SSD z dyskiem HDD brzmiało mocno sensownie - zwłaszcza, że na nowy sprzęt musiałbym wydać ponad 2000zł... Przeglądnąłem jeszcze kilka filmów i testów dotyczących akurat tego sprzętu, i nie pozostało mi nic innego jak zakupić ów akcesorium. 
Dokonałem tego właśnie w X-kom, ze względu na to, że zawsze szanowali mnie jako klienta - zwłaszcza przy zwrotach, ceny mają najniższe i potrafią dostarczyć sprzęt nawet na drugi dzień. 

Jak zainstalować taki dysk? 

Na początek najlepiej wszystkie najważniejsze dane zgraj na osobny nośnik. Teraz masz do wyboru dwie drogi. Nieco trudniejszą: wpisujesz swój model latopa na Youtube - i sam dokonujesz wymiany podzespołów. Lub nieco łatwiejszą - zgłoś się do najbliższego serwisu komputerowego - gdzie taką wymianę fachowcy wykonają za Ciebie nawet w jeden dzień. Gratulacje! Właśnie zaoszczędziłeś 2 tysiące złotych:) 

Co możesz zrobić z taką gotówką? Na przykład umówić się ze mną na prywatne konsutlacje w sprawie wyjazdu tutaj - tym bardziej, że Styczeń to bardzo obiecujący miesiąc. Koszt przed nowym rokiem: jedyne 48 złotych. Napisz mi w tej sprawie mail już teraz: barteknowakwuk@gmail.com 

sobota, 26 grudnia 2015

Zrobiłem to w jeden dzień, a kompletnie nie miałem czasu. Moja walka z ich akcentami.

Od dłuższego czasu czułem językową stagnację w swoim życiu. Paradoksalnie o ile zawsze wiem co mogę w sobie poprawić, łapałem się teraz w takich momentach że już kompletnie nie wiedziałem co mogę zrobić.

Moje słownictwo jest bardzo rozbudowane. Dyskutuje więc z Brytyjczykami na temat, historii zarówno ich jak i naszej. Opowiadam im o naszej polityce. A także równie często zdarza się nam prowadzić dysputy na tematy mocno ekonomiczne.

Czytanie i poznawanie nowego słownicta również przestało mi już dawno temu wystarczać. Poznawanie nowych słów zapewne będzie odbywać się w nieskończoność, i już zawsze więc też nie w tym sens był.

Aby przybliżyć: generalnie jest tak, że w życiu to powinno się wszystko układać, jednak od czasu do czasu zdarzają się nam pewne niepomyślności, które mimo że są drobne to potrafią dokuczyć nam na cały dzień, albo i dłużej.

W moim przypadku tym czymś były akcenty. Anglia to takie miejsce gdzie akcentów jest dziesiątki albo i więcej i z całą pewnością kiedyś drogi czytelniku trafisz na osobę, która będzie tak zaciągąć że na pewno jej nie zrozumiesz. Aby więc uratować Cię przed taką sytuacją, opracowałem strategię, która pozwoli Ci porozumiwać się z każdym niezależnie od regionu w jakim mieszkasz.

Ostrzegam: jeżeli w tym momencie przewiniesz stronę nieco na dół, zaoszczędzisz wiele tygodni nauki, i ciężkiej pracy. 

Generalnie zastanawiające jest to w jaki sposób mówią. i słuchają i uczą się języków.
Według wielu teorii najefektywniejszą nauką nie jest pisanie i czytanie, a tak naprawdę wystarcza słuchanie i mówienie.

Co więc radzę? Przedewszytkim wypłynąć na najbardziej głęboką wodę jaką tylko się da. 


Zacznijmy więc od mojego ulubionego akcentu szkockiego. 




Następnie przenieśmy się nieco bliżej Manchesteru by poznać ludzi z Liverpool-u: 



Inną sprawą jest kiedy spotkamy kogoś, kto chce uchodzić za snoba i pić drogie czerowne wina:


Co jeszcze? Może ten Pan wyjaśni nam w jaki sposób mamy mówić w Londynie: 


Teraz sam zacznij znajdywać akcenty, które Cię interesują i ich namiętnie słuchać. 
Ja polecam do tego serial Skins, Gra o Tron, Ripper Street, szukajcie stacji radiowych z różnych części Wielkiej Brytanii czy po prostu filmy pokazujące różnice między USA a UK:



Dobrze jest zacząć, od jednego regionu i go przesłuchiwać - im dłużej tym lepiej. Będzie dziwnie - zupełnie jakbyście się uczyli języka od nowa, lub jakbyście go w ogóle nie rozumieli. Jednak następnego dnia, kiedy podejdzie do Was ktoś z poza regionu, zdziwicie się jak doskonale go rozumiecie, a może zaciągacie równie dobrze co on - gwarantuje to Wam :)


Promocja: zbliża się koniec roku, i w związku z tym postanowiłem stworzyć świetną akcję rabatową: od dzisiaj godzina konsultacji w sprawie wyjazdu do UK, aż 50 % taniej - czyli jedyne 48 zł! Zapisz się już teraz pisząc do mnie mail na: barteknowakwuk@gmail.com  

Pozdrawiam ciepło :) 

czwartek, 10 grudnia 2015

Właśnie wylądowałem.



Jest pięknie. Słońce nieco ostrzejsze - ale właśnie takie jak lubię. Siedzę teraz w jednym z barów / restauracji.

Właśnie zjadłem koperkową, z dużymi tłustymi "okami", cienko posiekanymi warzywami. Gulasz wołowy, z kopytkami, i sałatką z ogórka kiszonego. Za prawdę powiadam Wam: jesteśmy niekwestionowanymi mistrzami gotowania na całym świecie.

Taka dygresja: lotnisko w Modlinie jest super - małe, sprawnie obsługujące klientów, nieco podobne do krakowskich Balic. Żart polegał na tym, że Google Maps wczoraj nie pokazywał żadnych możliwości dotarcia do miasta stamtąd. I przyznam szczerze, że nieco mnie to zaskoczyło. Na szczęście są pociągi i są autobusy. Szczególnie warte te drugie - jeżdżą często, a jeśli mamy powrót z tego samego lotniska to kupując od razu bilet powrotny- dostajemy, aż 50% zniżki.


W autobusie znajduje się również wifi i jest uwaga: sprawne

11. Grudznia 2015: Upgrade

Mieszkam na Żoliborzu - z centrum schodzę do metra, nitki pierwszej wprost z Patelni.
Wczoraj byłem w "Chwili". I w "Pardon, to tu".  Ładne miejsca. Pełne klimatu - stylizowane na artystyczne enklawy, ale za to wyłącznie stylizowane, a nie zaśniedziałe w najgorszym tego słowa znaczeniu. Ludzie są tutaj cały czas uśmiechnięci - co szczerze mówiąc mnie zadziwia, ale się ogromnie podoba. I jeszcze ta duma ze swojego miejsca zamieszkania: pełno tu dziadków z czapkami w stylu: Budimex Warszawa, poprzyklejanych Syrenek, czy wlepek nawiązujących do historii tego miasta. Jest pięknie. 


Czy któraś z Pań ma ochotę na piwo piernikowe? To zapraszam do "Pardon, to tu"  przy Placu Grzybowskim :)

wtorek, 8 grudnia 2015

To już w Czwartek: Warszawa!

Nie mogę się doczekać - tym bardziej, że zobaczę się z kilkoma osobami, których lata nie widziałem.

Co w planach? Na pewno najdłuższy tor kartingowy w Polsce:

 

Ubóstwiam karting. Te małe samochodziki są niesamowicie przyczepne, wręcz przyklejone do podłoża, mają do tego ekstremalne przyśpieszenie, szczególnie jak na taką masę jaką posiadają. Jeśli więc masz odrobinę umiejętności to będzie to dla Ciebie również świetna zabawa. Co jeśli nie? 

Polecam poczytać, jak wychodzić bezpiecznie z zakrętów i poślizgów. Przyda się nie tylko na małym torze, ale też w praktyce codziennej jazdy - zwłaszcza teraz przed zimą. 

Zapewne w końcu muszę też odwiedzić Łazienki Królewskie. Wielu nie wie skąd jest ta nazwa - sam do tej pory nie wiedziałem. Z pomocą przyszła mi Wikipedia: kiedyś w 17stym wieku były tam łaźnie, które potem wielokrotnie przebudowano - nomenklatura jednak została. 



Swoją drogą: przyglądając się im przypomina mi się opuszczony pałac Potockich znajdujący się w Krzeszowicach pod Krakowem. Czy słusznie? Poszukajcie starych zabytkowych zdjęć tego obiektu i oceńcie sami. 

Macie jeszcze jakieś inne miejsca, które powinienem zwiedzić? Jak teraz wygląda Praga? Czy dalej jest tak niebezpiecznie jak się o niej mówiło? 

P.S Obecnie jestem w Warszawie, ale jeżeli masz jakąś ważną sprawę w sprawie wyjazdu napisz mi wiadomość w sprawie konsultacji na barteknowakwuk@gmail.com 

Ratunku czeka mnie emigracja. CO ROBIĆ?


Pracy nie ma. Albo: praca jest ta sama, i od kilku dobrych lat nie przynosi spodziewanych rezultatów. W perspektywie najbliższego czasu czeka Cię kredyt, który będą spłacały jeszcze twoje prawnuki - na zaciągniętą przez Ciebie garsonierę w małym mieście lub śmierć, przedwczesne wyłysienie, jedzenie najtańszych produktów z biedronki, lub wakacje raz na pięć lat.
Jeszcze nieco ponad rok temu byłem w podobnej sytuacji i długo myślałem czy zostać czy jednak nie rzucić wszystkiego. Z perspektywy czasu powinienem rzucić wszystko i wyjechać już po skończeniu liceum. Dlaczego?

Bo czasy się zmieniają - wszyscy migrują, tam gdzie im lepiej: bez względu na kraj pochodzenia. Nie wierzycie? W kilku rozmowach też usłyszałem, od Brytyjczyków czy by nie przenieść się przykładowo do Australii, czy nawet do Stanów. Co w tym złego? Nic.

W najgorszym wypadku zawsze można wrócić - bogatszy o kilkanaście tysięcy złotych ekstra na nowy start, lub masę dobrych ubrań, albo czegoś jeszcze lepszego: wspomnień.

Co więc powoduje, że my tak niechętnie podróżujemy za pieniądzem? Chyba fakt, że zawsze byliśmy narodem produkcyjnym - a nie handlowym. Nie lubimy się promować - co de facto jest na naszą niekorzyść. Nie lubimy kiedy się o nas mówi dobrze - czujemy się wtedy zmieszani i zawstydzeni. I okropnie nie lubimy się motywować - jakby to było gdybyśmy nagle poczuli, że mamy za sobą sporo wsparcia w tym co robimy? A co gdyby zrobić odwrotnie, na przekór innym i wyjechać z pozytywnym nastawieniem?

Bo najgorsze co nas może spotkać w życiu to chyba tylko stagnacja. 

P.S.

A słyszeliście o młodych zdolnych z Polski? Ta Pani ze zdjęcia poniżej jeszcze w liceum chodziła w dziurawych skarpetkach - efekt tego był taki, że wpadła na pomysł jak podświadomie leczyć płaskostopie.


Może warto więc przyjrzeć się jej dokonaniom? Obecnie jest na etapie otwierania firmy i zbiera na to w ciekawy sposób fundusze (już za drobne wsparcie przewiduje nagrody, możesz także zakupić już gotowe produkty, w świetnych promocjach). Jeśli więc chcesz dowiedzieć bardziej szczegółowych informacji, na temat metody działania i sposobu wykonania produktu zapraszam Cię tutaj: LogicSock - crowdfunding lub na jej Fanpage.

Wszystkiego dobrego. 

niedziela, 6 grudnia 2015

Wesele w Polsce czy w Wielkiej Brytanii - czyli w jaki sposób najlepiej wybierać fotografa ślubnego? Kilka pożytecznych rad i wskazówek.



Każdy kto przygotowuje się to tego wielkiego, i arcyważnego wydarzenia chce wypaść i mieć z niego wyłącznie najlepsze pamiątki. Zarówno w Wielkiej Brytanii jak i w Polsce ten temat jest mi coraz bliższy - w końcu ponad ćwierć wieku za mną. Czym więc kierować się przy wyborze odpowiedniego rzemieślnika - artysty? 

Sytuacja z pierwszej ręki: przyjeżdżamy do znajomych, kilka miesięcy po ich ślubie. Ciepły dom, przyjemna rodzina, miły dwuletni dzieciak. Rozmowy na temat życia, pracy. Jest ciepło, są wakacje. Czuć spokój i odprężenie w powietrzu. Ten temat musiał się w końcu pojawić - tym bardziej, że sam nie mogłem się doczekać szczegółów.

- A widzieliście w końcu naszą weselną sesje zdjęciową?

Oczywiście, że nie ale jakoś rozmowę, trzeba było zagaić:) Tak czy inaczej - zawsze jestem ciekawy efektów innych fotografów. Sam robiłem kiedyś zdjęcia, spędziłem dziesiątki godzin w ciemni, oraz w szafie grzebiąc po omacku w koreksach. To już nie te czasy. Swoją drogą: wtedy mówiło się, że to koniec fotografii. Ja widzę, że obecnie rozkwita. Owszem. Stała się bardziej powszechna - dzisiaj każdy może być street fotografem. Drugim Henri Cartier-Bresson'em. Ale tylko teoretycznie. W praktyce doświadczenie, setki zrobionych profesjonalnych zdjęć, umiejętność współpracy z klientem, oraz kreatywność czy umiejętność improwizacji i wyłapania chwili - to coś czego nie zastąpi nawet najlepszy sprzęt. Oczywiście ten jest arcyważny. Jednakże: dajmy sportowy samochód przeciętnemu kierowcy - a raczej nic dobrego z tego nie wyniknie. Tak jest w każdej dziedzinie. Wiedza. I to ta praktyczna jest na wagę złota. Szczególnie kiedy tyczy się jedynego w swoim rodzaju, niepowtarzalnego, i oby na zawsze trwałego wydarzenia jakim jest zawarcie związku małżeńskiego.

Tak więc, fotografia to dalej sztuka - a to, że powszechniejsza, wcale nie znaczy, że mniej wymagająca. Dla kontrastu: polecam wpisać w wyszukiwarkę frazę: najgorsze zdjęcia ślubne - wtedy dopiero zrozumiemy różnice.

www.klaudiakot.com

Jak zatem wybrać odpowiedniego portrecistę? 

 Przede wszystkim: zamiast kierować się tylko poleceniami znajomych warto też zrobić samemu dobry research. To z pozoru łatwe zadanie, będzie ogromnie czasochłonne, ale opłacalne -  dowiemy się na co możemy liczyć, czego można wymagać, wyrobimy sobie własny gust i będziemy wiedzieli czego oczekiwać od drugiej strony.

www.klaudiakot.com

Przykładowo: świetnym tematem są tutaj zdjęcia plenerowe - o ile każda sesja w kościele, może wyglądać podobnie, o tyle plener zawsze jest różny. I to do fotografa należy by wybrać najkreatywniejszą drogę stworzenia tych gustownych, i oryginalnych zdjęć.

Co do samych zdjęć sakralnych. Czy skoro każde są podobne, to czy przynajmniej nie powinny być wykonane dobrze technicznie? I co oznacza dobrze wykonane technicznie zdjęcie? Zapewne takie które jest dobrze doświetlone, "złapane" w odpowiednim momencie - w tej jednej szczęśliwej chwili.


Co jeszcze jest ważne? Na pewno umowa. 

Gdybym znał jeszcze osobę, która robi zdjęcia i jest przy mnie od zawsze to może bym się przed zapisem papierowym powstrzymał. Ale czy to się którejkolwiek ze stron opłaca? Umowa, nie jest tak naprawdę by straszyć - a przecież często tak ją odbieramy. Jest tylko po to by określić obowiązki i role każdej ze stron. 

 Co powinno znaleźć się w takim dziele? 

Zapewne termin wykonania zdjęć oraz oddania gotowych prac, a także sposobu ich obróbki. Jak i również dokładne zasady - użytkowania zdjęć przez fotografa - czy to w celu promocji własnej, czy sprzedaży dalszej zdjęć na przykład do katalogów czy banków zdjęć.

Warto również wyjaśnić w niej kwestie zadatku lub zaliczki.

Jak rozpoznać dobrego fotografa? To na pewno ktoś taki, który swojego klienta traktuje  z szacunkiem i powagą, więc zapewne będzie miał już odpowiedni wzór przy sobie. My tylko sprawdźmy ją czy zabezpiecza obie strony. I czego Wam i sobie życzę: zawsze trafiajmy profesjonalistów.

www.klaudiakot.com

Zdjęcia użyczone przez Klaudię Kot. Więcej fotografii znajdziecie na www.klaudiakot.com


Serdecznie pozdrawiam. 

Idziemy krok dalej: mój wyjazd do Stanów Zjednoczonych nabiera rumieńców :)



Tak wyglądał mój wniosek o paszport. W końcu - po prawie trzech miesiącach oczekiwania mogłem odwiedzić polską ambasadę w Manchesterze i dokończyć wszystkie formalności. Zabawne: samo wypełnianie formularza trwało tylko 15 minut. Ot: podanie adresu zamieszkania, wypełnienie podstawowych danych osobowych, takich jak wiek, wzrost, kolor oczu, imiona rodziców, pesel. Nic więcej. Koszt? 79 funtów, ale warto - w końcu to inwestycja w przyszłość :) Paszport będę miał do odebrania dopiero za 6 do 8miu tygodni, więc dopiero w połowie, albo nawet pod koniec Stycznia! 
Mimo to - nie mogę się doczekać :)

A ostatnio znajoma Brytyjka podrzuciła mi coś arcyciekawego: 


260 stron podróży po Kanadzie, i USA. Nie ukrywam: motywuje mnie to ogromnie. 
Ten katalog ma wszystko, żeby zwiedzić oby dwa kraje i poznać ich całą kulturę. Na przykład zwiedzić Amerykę na Harleyach. 



Albo Kanadę i z niej pojechać zwiedzać misie polarne: 



Tak czy inaczej - możliwości jest mnóstwo :) 

A Wy macie jakieś miejsca, które warto zwiedzić? Napiszcie mi je - nawet jeśli są w Polsce - może akurat zaciekawią i wpadnę w odwiedziny :) 

poniedziałek, 30 listopada 2015

Brzmi jak tani marketing z Tv ale działa: obniż koszt jednocześnie nie wychodząc z domu. Czyli o zakupach domowych przez internet.

Długo zastanawiałem się nad tym, czy faktycznie opłaca się wykonywać zakupy spożywcze przez internet. Nauczony doświadczeniem z Polski - podejrzewałem, że może być to ekstremalnie drogie. Dodatkowo nie kupię nic specjalnego, ceny będą nieco wyższe niż w sklepie. Będę musiał jeszcze zapłacić za dostawę. Na szczęście - nic z tych rzeczy.

Od ponad pół roku kupuję wyłącznie przez internet. Oszczędzając tym samym i czas i pieniądze. I to w wielokrotny sposób. Pozwól jednak, że przedstawię rzeczowe argumenty ku temu:

Zazwyczaj zakupy wykonywałem w zlokalizowanym w moim pobliżu Aldim i planowałem je z góry na najbliższy tydzień. Jest to zdecydowanie świetny sklep, ale nawet robiąc je z kimś w parze, bardzo trudno było udźwignąć wszystko co powodowało, że często musieliśmy z kilku rzeczy zrezygnować lub kupić je później - znów marnując czas. 


Takie zakupy to już przeszłość. Wykorzystaj swój czas w lepszy sposób :) 

Sklepy zaprojektowane są tak by krzyczały do nas z każdej strony wszelakimi promocjami. W wielu przypadkach więc zakupy są nie przemyślane, a my nie kupujemy tego co jest nam naprawdę potrzebne. Kupujemy za to inne - zazwyczaj zbędne produkty.

Zakupy spożywcze nie są jedynymi artykułami jakie na co dzień są nam potrzebne. Musimy więc albo odstawić reklamówki do domu, i wrócić po drobne agd albo obładowani, i zmęczeni targać się do następnego sklepu by dostać resztę.

I jeszcze jedno: zdarzyło Wam się kupować za dużo? Mi ostatnio tak. Wiele rzeczy brałem kiedyś na zapas pod wpływem emocji i chwili. Ostatecznie znajdywałem je gdzieś na dnie lodówki, zazwyczaj kilka dni po terminie ważności. Teraz bardziej kontroluje wydatki, korzystam również z różnych promocji, które sklep sam mi podpowiada.

Unikam też zbędnych nadwyżek. Umawiam się z kurierem na konkretną godzinę. A w między czasie zajmuję się innymi obowiązkami. Mam więc więcej dnia dla siebie. Jestem bardziej wypoczęty. A jeśli miałbym potomka, lub byłbym mamą mógłbym pomóc mu w lekcjach, spędzić z nim zaoszczędzony czas na podwórku.  W praktyce więc, mimo kosztów dostawy, i bookingu opłata za nabytki wychodzi mnie tak samo, albo nawet taniej.

Na początek polecam dwa sklepy Asda i Tesco. Obydwa mają swoje unikatowe zalety i nie można powiedzieć, który z nich jest lepszy. Zazwyczaj czasem zdarza tak, że to czego nie ma Tesco ma akurat Asda (na przykład polską żywność, drobne artykuły agd). Kupuję więc raz w jednym a raz w drugim.

Strona Asdy w praktyce (www.asda.com). Po prawej Groceries - czyli "spożywka".

Jeszcze się nie zalogowałem a już mnie pamiętają. I od razu kuszą promocjami.

Jak wygląda to w praktyce?   

1. Rejestrujemy się w sklepie. 
Proces zapisania do sklepu wszędzie wygląda podobnie - de facto tak jak w każdym dowolnym sklepie internetowym. Podajemy swoje dane (oczywiście prawdziwe). Adres mailowy. Dane karty bankomatowej - z tym, że tutaj nie jest to wymagane. Można ją jakby "wpisać" w system dla wygody, ja jednak preferuje każdorazowe wpisywanie swoich danych dla bezpieczeństwa.


Po rejestracji mamy dostęp do koszyka. Liczba produktów jest ogromna - 24 na stronie, z samymi ciastami, i do tego jeszcze sześć innych zakładek. Masakra.

2. Wybieramy produkty. 
Polecam serdecznie, po sklepach się trochę "przejść". Zobaczyć obecne promocje. Pomyśleć. Rozplanować. Często okazuje się, że produkty premium mają swoje zamienniki, można znaleźć wiele okazji (szczególnie teraz na święta), lub po prostu znaleźć produkty których jeszcze nie używaliśmy. Ogromnym plusem całej ekspozycji, jest to że przy każdym "naturalnym" towarze napisano konkretną datę ważności. Jeszcze drobna rada: zanim cokolwiek zakupimy - polecam przeglądnąć też strony z przepisami, wymyślicie coś fajnego na obiad, dodatkowo przywiozą wam to do domu. Wszystkie artykuły, które wrzucicie do koszyka wyświetlane są po prawej stronie - tam też zobaczycie ich ilość, oraz cenę. 

3.Dokonujemy bookingu slotu, płacimy za towar.
Warto przemyśleć kiedy nasze sprawunki chcemy odebrać. Z mojego doświadczenia wynika, że zawsze najlepiej jest zrobić to w Niedzielę, w godzinach popołudniowych - wtedy sloty są najtańsze, mamy świeżość produktów zagwarantowaną na cały tydzień.

 Sloty - czyli okienka dostawy zagwarantowane są od godziny 8mej rano, aż do 23 ciej. Jest z nimi nieco jak z biletami lotniczymi - im wcześniej je zabookujemy, tym są tańsze. Ja zazwyczaj robię to w Piątek - na Niedzielę. 

4. Czekamy. 
Możemy poczytać książkę, wyjść z dzieckiem na spacer, zrelaksować się oglądając tv. Z mojego doświadczenia, wynika że zakupy zawsze przyjeżdżają punktualnie - tzn w wyznaczonym przedziale czasowym. Nie ma więc obawy, że miniemy się z kierowcą.

Czekasz na przyjazd kuriera. Zamiast biegać po sklepach, masz dla siebie znacznie więcej czasu.
Co wtedy polecam? Może zagrać w grę? Na przykład Tomb Raider ;)

Co jeśli w sklepie wystąpił brak któregoś z nabytków? 

Zawsze przy zakupach otrzymujesz listę produktów, jakie zamówiłeś. Kurier poinformuje Cię co zostało zmienione. Zazwyczaj to jeden lub dwa towary - które będą wyszczególnione na liście jako zmiana. Gdyby się okazało, że nie będą Ci pasować masz prawo odmówić ich przyjęcia - doręczyciel odbierze je od Ciebie, i dokona korekty zamówienia. Raz zdarzył mi się, że wyrób zamówiony w sklepie nie był totalnie dostępny - zostałem za to przeproszony, i również jasno poinformowany że została dokonana korekta ceny (zazwyczaj trwa do dzień dwa).

Pozdrawiam serdecznie 

Bartek Nowak.  



wtorek, 10 listopada 2015

Wejdź na super szybki tor - wyprzedź innych; powstała konsultacja premium.

Masz taką sytuację? Nie mam czasu, na maile, czy czytanie całego bloga - wkrótce wyjeżdżam, potrzebuje tej wiedzy pilnie, najlepiej - najlepiej już teraz!

Ogłaszam więc wszem i wobec: powstały konsultacje telefoniczne premium. 

Doskonale Cię rozumiem jeżeli nie jesteś w stanie przebrnąć przez całą stronę. Mimo, że napisałem ją w sposób najprostszy jaki się da, materiału jest ogrom i trzeba tutaj poświęcić zdecydowanie trochę czasu aby przez niego przejść. Dodatkowo - cały materiał może zrodzić dla Ciebie inne pytania, na które chciałbyś poznać odpowiedź. Wobec tego proponuje Ci specjalną rozmowę telefoniczną, w której postaram odpowiedzieć Ci na wszystkie nurtujące Cię kwestie, i rozwiać wszystkie twoje wątpliwości dotyczące wyjazdu. Co więcej w oparciu o wiedzę swoją i doświadczenia innych, pomogę Tobie uniknąć tych błędów jakie zazwyczaj popełniamy tu na początku - jakie ja sam popełniłem, i jakie popełniają tu także inni. Dzięki czemu już od początku masz znacznie lepszą sytuację; posiadasz ten komfort, że wiesz czego się spodziewać, na co możesz liczyć, i jak w praktyce przygotować się do takiego wyjazdu. 

W ramach jeszcze lepszej jasności: podczas takiej rozmowy omówimy konkretnie wszystkie kwestie które Cię nurtują, już od samych pierwszych dni tutaj przez szukanie mieszkania, po sposoby na znalezienie pierwszej pracy, przez jakiekolwiek inne niuanse, które mogą się tu wydarzyć. Ta wiedza, przyda się więc i w przypadku, zarówno tych długich jak i krótkich wyjazdów (by na przykład sobie dorobić na studiach, zebrać szybko kapitał na rozwój działalności, czy spłatę długów).

Ale co więcej -  z racji mojego doświadczenia zawodowego, i wiedzy nabytej nauczę Cię kilku prostych sposobów, jak ułatwić sobie realizację swoich celów. Masz więc doskonałą szansę, by w ciągu kilku godzin konkretnie poskładać i uporządkować swoje życie.

Wiem jednak, że zanim się zdecydujesz możesz mieć kilka pytań, pozwól więc że już teraz na nie odpowiem:

1. Czego potrzebuję? Na początek szczerych chęci, otwartości i kultury osobistej. Szczególnie bez tej ostatniej - nie przyjmuję. Musimy się szanować, wierzę jednak że jako czytelnik tego bloga masz już te wszystkie cechy:)

2. Na kiedy możemy się umówić? Jestem dostępny dla Ciebie każdego po południa czasu polskiego już od godziny 17 stej, oraz w weekendy od 11 stej rano. Wyślij mi najlepiej pytania na Skype lub mailem i wtedy wszystko ustalimy. Obiecuję przygotować się solidnie.

3. Załatwisz mi mieszkanie? Z całym szacunkiem do Ciebie - nie mogę nikogo przenocować, ani za nikogo szukać lokalu. Mogę natomiast udzielić Ci konkretnych rad jak to zrobić - sprawdź na początek też ten post - a szczegóły dogadamy potem.

4. Mogę przyjść z dziewczyną? Nie ma żadnego problemu. Możesz przyprowadzić kogo tylko chcesz - byle byście byli ciekawi tematu :)

5.Co gdybym o czymś zapomniał podczas rozmowy? Jesteśmy tylko ludźmi. Nie ma problemu, żebyś napisał mi to na skype, ja postaram się daną kwestię rozwiać jak najszybciej :)

6. Myślisz, że sobie poradzę? Myślę, że tak. Mając odpowiednie narzędzia i postawę nie ma problemu by sobie nie dać rady. A im lepiej się przygotujesz tym łatwiej będzie dla Ciebie :)

7. Czy wystawiasz faktury? Nie bo w zasadzie nie muszę. Jestem małą działalnością jeszcze się rozwijam, i pewnie sporo czasu upłynie zanim postawię na swoim. Tutaj nikt mnie za to nie ściga. Zarobiłem to mam - i tak przecież pieniądze wydam w UK.

8. A jak będzie wyglądała taka konsultacja? Przeprowadzimy ją przez Skype, w miłej i życzliwej atmosferze :) Możecie pytać i przerywać mi ile wlezie. Ważne byście wynieśli z tej rozmowy jak najwięcej.

9. Czuję, że od dawna tkwię w głębokiej stagnacji . Kompletnie nic, od dłuższego czasu nie zmienia się na lepsze. Możesz mi pomóc? Po to jest ta strona. I te rozmowy. Zawsze można zrobić krok do przodu. Na początek zalecam zadanie sobie pytań otwartych - najlepiej zaczynających się od "jak".
Przykładowo: Jak mam szukać lepszej pracy? Jak jeszcze szybciej nauczyć się języka? Jak mogę wyjść z długów?

10. Ile będę zarabiał tu, tuż po przyjeździe? Minimalna krajowa w Wielkiej Brytanii, po przeliczeniu na nasze pieniądze to 5 tysięcy 800 złotych.  

11. Jaki jest koszt konsultacji?

Istnieją trzy rodzaje rozmowy:

  • Pierwsza: tzw. jedno wielkie pytanie - Ty zadajesz mi jedno pytanie, a Ja na nie odpowiadam. W zamian proszę o przelew na dowolną kwotę na stronie www.siepomaga.pl 
  • Druga: Półtorej godzinne konsultacje w cenie tylko 96 złotych w trakcie których rozmawiamy na tematy, które najbardziej Cię interesują, i które Twoim zdaniem się najbardziej przydadzą. Oczywiście - nic złego się niestanie jeżeli ten czas nieco przekroczymy :)  
  •  Trzecia: konsultacja super premium - Aż 8 godzin rozmówza jedyne 499zł. Jestem "twój" od godziny 8 smej rano aż do 16 stej popołudniu. Może z dwiema małymi przerwami, na krótki odpoczynek dla obojga:) Najbardziej wypasiona, najbardziej konkretna masz ekstremalnie duży pakiet wiedzy, krótko oraz długoterminowej. Jesteś przygotowany, jak tylko najlepiej możesz być. Również możemy ją nieco przekroczyć, jeśli tylko będziesz jeszcze chciał :) I de facto - odrobisz ją z nawiązką w już ciągu dwóch pierwszych dni w UK :)  

Pozdrawiam serdecznie, i zapraszam do kontaktu (Skype: barteknowakwuk) / mail: barteknowakwuk@gmail.com).

Bartek Nowak.  

czwartek, 22 października 2015

Jeszcze jedno spojrzenie na wyższą płacę. Znów zaoszczędzisz mnóstwo czasu i zrobisz sporo pieniędzy. Tym razem od początku przyjazdu tutaj!

Kiedy ostatnio rozmawiałem z jedną z osób będących tutaj nieco dłużej powiedziała mi:

-Widzisz, ja sobie tego kompletnie nie potrafię wyobrazić, moja córka od początku przyjazdu tutaj zarabia duże pieniądze. Ja jednak mam kompletnie inaczej. I szczerze powątpiewam aby to się zmieniło. 

Powiem od razu: problem tej przemiłej i przedobrej kobiety był problemem wielu z nas, co w 90 % jest tutaj niestety standardem: brak umiejętności posługiwania się językiem angielskim. I nad czym okrutnie ubolewam: brakiem wewnętrznej organizacji, aby wykreować chwilę czasu na samokształcenie się.

Niestety jest to często granica nie do ominięcia. Okrutnie zaskakujące jest to jak bardzo potrafimy sobie oraz innym taką postawą uprzykrzyć życie.  Nieustanny stres, czy aby ktoś nie zapyta o coś na ulicy. Trudności z zakupem podstawowych artykułów, czy po prostu błahym nawet zamówieniem pizzy - a zwyczajnie przez edukowanie można by tego było uniknąć.

Zresztą w poprzednim artykule opisałem to na podstawie młodego chłopaka (ma około 19 stu lat), który od początku - fakt nieco z moją pomocą, ale od samego wystartowania świetnie daje sobie radę:

Jak zaoszczędzić 15 lat życia w miesiąc?

Czego nie napisałem tam to o dwóch szczegółach, które cechują jego niesamowitą postawę:


oraz:


My natomiast wolimy zdecydowanie mówić do Anglików po polsku, czy pokazywać na migi. I czekać aż się uśmiechną, powiedzą: thank you! I pójdą. Tak czy inaczej: obowiązek został spełniony - pomogliśmy, więc wszystko jest w porządku. Jedynie ze strony Brytyjczyka brakowało wobec nas jakiejś pochwały, najlepiej takiej jeszcze uproszczonej, żebyśmy ją w prędkości zrozumieli. Super przykładowo było by coś w stylu: Thank You! Polish people good worker! Very good!

I tu już każdy jest zadowolony. Skoro tym razem się udało, uda się i następnym, a więc - w Anglii języka znać nie trzeba. 

Takich niuansów i sztucznych problemów tutaj jest mnóstwo i w zasadzie w 90 procentach, faktycznym drugim dnem jest tak naprawdę tylko brak znajomości lingwistyki. Idziesz więc do polskiego sklepu, bo tam masz etykietki napisane po polsku, idziesz do polskiego fryzjera, bo on mówi po polsku. Do polskiego lekarza, dentysty... itp itd. Opowiadając o tym, jaki to dziwny, trudny i nietypowy jest ten kraj. A najszczersza prawda jest taka, że odkąd żyjesz tutaj od 2000 roku, nie kiwnąłeś palcem i słuchasz tego co mówią inny, nie ufając sobie (bo jak) a bezgranicznie ufając za to wszelkim plotkom i stereotypom.

Najlepsza sytuacja jest jeszcze z tego roku: kiedy David Cameron, opowiadał o imigrantach. Wśród naszej nacji, panował wielki popłoch - że odsyłać, że coraz gorzej, że koniec dobrobytu (zresztą już dawno: to nie ta sama Angliia - jest trudno, bardzo trudno - a jakoś dziwnie ci co to mówią, dalej tutaj siedzą:). Nawet strajki miałby być i gdzieniegdzie były. Żart polegał jednak na tym, że premier cały czas opowiadał, o osobach zamieszkujących UK nielegalnie - ze skończonymi wizami, i wszelkimi innymi pozwoleniami o pobyt. A nie o obywatelach UE :)

 I tak w zasadzie wygląda cały problem z demonizowaniem tego pięknego kraju - przez pomówienia, brak kompetencji, i nasze dyletanctwo. Na szczęście skoro zacząłeś już czytać tego bloga oznacza to, że jesteś zdecydowanie z innej gliny - z tych otwartych, odważnych i chcących zdobywać świat. 

Mimo wszystko: przyznam Ci się do czegoś: Ja również trendowi narzekactwa minimalnie, nieco uległem. 

Starałem się nie słuchać ów malkontenctwa - jednak mimo wszystko, "coś" tam czasem w głowie zostawało. Żyło i żyje mi się przez ostatni rok tutaj ekstremalnie dobrze, ale mam świadomość że można jeszcze więcej i lepiej - i zamierzam to wkrótce mocno wykorzystać. A Ty możesz się uczyć na moich doświadczeniach, i opisach co za skutkuje tym, że na starcie osiągniesz znacznie lepsze rezultaty tutaj, niż ja w ten konkretny rok. Bez moich problemów.

Co więc radzę?

1. Zdecydowanie: zabierz ze sobą więcej gotówki. Mi starczyło 600 - 700 funtów aby rozwinąć skrzydła. Gdybym jednak miał dwa razy tyle, czułbym się bardzo, bardzo pewnie. I od razu szedł do lepszej pracy. Wykombinuj coś. Pomyśl. Pożycz nawet od rodziny. w końcu - jesteś w UK, to de facto nie będzie dla Ciebie wkrótce pieniądz. Wbrew pozorom: trudno jeszcze się o tym myśli, ale szybko oddasz. A jak bardzo nie chcesz, to po prostu zaciśnij zęby, i zacznij mocno oszczędzać. Cokolwiek byś robił: miej na start dużo floty. Dasz radę :) 

 2. Od razu aplikuj - już nie przez żadne agencje, ale wprost do każdej firmy, która Cię interesuje. Prosta sprawa: agencje są pośrednikiem, pobierają opłaty. Idąc wprost do zarządu, od razu z miejsca masz zazwyczaj znacznie lepszą stawkę. Jak aplikować? Przez strony www. Szukaj zakładek Careers, przykładowo: Carrers - Primark. Oszczędzasz czas, pieniądze. Możesz wysłać CV do 30 miejsc na raz, i potem tylko czekasz na telefon. Raz nie wyjdzie, drugi raz też, ale w końcu wyluzujesz przyjedziesz na trzecią rozmowę i jest: super praca, już na starcie. 

3. Jeśli masz zrobione jakiekolwiek kursy - nie tłumacz ich w Polsce. Pamiętaj, że liczą się tylko te przetłumaczone w UK (średnio około 50- 100 funtów za dokument). Moim zdaniem kontekst jest taki, aby nikt nie oszukiwał - podejdziesz do pierwszej lepszej brytyjskiej firmy, doszkolą Cię, sprawdzą twoje umiejętności, zawsze nauczysz się czegoś nowego. Jesteś więc pewny. A skoro masz już brytyjskie dokumenty: idź szukaj pracy w zawodzie.

Od teraz masz już znacznie lepszą, wiedzę niż ja na początku. 

Na starcie jesteś więc już znacznie mocno przede mną.

Pisząc tego bloga poruszyłem wszystkie najważniejsze tematy - od formalności przed przybyciem tutaj, do tych już na miejscu. Przez wszelkie niezbędniki potrzebne do przetrwania.

Jest sporo moich prywatnych doświadczeń. Szczegółowe opisy formalności. Dokumentacja kilku fajnych karier robionych przez Polaków. Oraz kilka rad i przykładów dotyczących po prostu zwykłego życia w UK, czy nawet finansów, lub marketingu - z racji wykonywanej przeze mnie wcześniej pracy. Możesz nawet przyjechać tutaj nawet w ciemno, nawet jeśli nie masz do kogo. A i tak sobie poradzisz: więcej tutaj.

Co będzie ze mną? 

Zamierzam się bawić. Kosztować życia. To zdecydowanie najwyższy czas. Nie dla mnie kredyty 40  - 50 lat w Polsce. Zostawiam to innym. Ja mam prawo mieć bardzo luźne życie, a wszystko zapowiada się, że będzie już coraz łatwiej. Lepsze ubrania, podróże. Imprezy. Fajne miejsca z jedzeniem. Po prostu - jak każdemu należy mi się. I nie dajcie sobie wcisnąć nigdy w życiu, że to wszystko jest dostępne tylko dla wybranych - bo nie jest. Oczywiście: wszystko będzie dalej opisywane z perspektywy życia w Wielkiej Brytanii, bo tutaj aktualnie mieszkam.

Będę się na pewno dalej kształcił. Finanse, ekonomia, marketing. Języki. Gry :):):):):):):) 
Robił to wszystko co sprawia mi dalej przyjemność. Uwielbiam się uczyć, i nie zamierzam przestawać. Oczywiście - każdym moim nowym spostrzeżeniem postaram się podzielić z Wami. Abyście też mogli tego samego skosztować. Swoją drogą: może portugalski? :)

Dla jasności: wszystko jak cały czas było (i będzie) dalej pod użytkownika. To nie jeden z tych blogów, którego ślepo wpatrzeni wyznawcy komentują i lakują każde zdjęcie czy zdanie. Oczywiście znajdziecie tutaj też nieco luzu. Ale ten blog ma być głównie miejscem, gdzie wszelkiej maści ambitni ludzie będą mogli zasięgnąć kilka okruchów inspiracji, ale i wiedzy zarówno tej mniej - jak i tej bardziej fachowej.  

Pozdrawiam serdecznie. I życzę powodzenia przy realizacji własnych planów.


Chcesz dowiedzieć się więcej o zarobkach tutaj, myślisz nad tym czy wyjechać? Umów się na konsultacje - wszystko objaśnie. Najlepiej napisz na barteknowakwuk@gmail.com

wtorek, 20 października 2015

Gratulacje! Komuś szczerze wróżę świetlaną przyszłość: jak zaoszczędzić 10 - 15 lat życia w jeden miesiąc?

Otóż, ponad miesiąc temu zacząłem rozmowę z jedną z osób która planowała wyjazd do UK. Zdecydowała się na niego, obecnie tutaj przebywa, i zaczyna doskonale układać sobie życie.

To jeden z moich ulubionych przykładów - bo bez szczegółów - cel wyjazdu był wybitnie szczytny, i niesamowicie honorowy. 

Jak wszystko się ułożyło?

Znacznie lepiej niż chyba niż ów kolega podejrzewał. Jednak w skrócie.

1. Wpierw był przyjazd, i załatwianie formalności. Z tego co się zorientowałem - zajęło mu to zaledwie kilka dni.

2. Potem: pierwsza praca. I to ekstremalnie ważne: pierwsza praca, ale wyłącznie dorywcza bo w polskim sklepie. Musicie zwrócić na to uwagę: niestety, często jest tak - nie mówię, że zawsze, ale nasze sklepy nie są najlepszym miejscem na zarobek. Pensja znacznie poniżej minimalnej krajowej, brak umowy o pracę. Nadgodziny. I de facto: wyjeżdżając z Polski, trafiasz dokładnie do Polski.

Tutaj mnóstwo ludzi robi błąd: jest w porządku, jakoś da się wyżyć. W zasadzie, to nie trzeba dużo robić. Język ten sam. Proste czynności do wykonania. Luz. Nagle jednak okazuje się, że mija już prawie 15 lat, i tu cały czas tkwisz za ladą. Kompletnie bez języka, bez żadnych doświadczeń w Anglii. Bez oszczędności. Jesteś w takim samym miejscu, jakbyś dokładnie teraz tutaj postawił nogę pierwszy raz. Nawet jest gorzej: bo de facto jesteś z niczym, a mógłbyś już mieć wszystko, przynajmniej ze trzy razy.

Co jednak zrobił ów jegomość? Szukał dalej! I znalazł. Dokładnie tydzień później.

Praca na umowę - czyli z ubezpieczeniem. Praca z normalną stawkę, czyli można już normalnie wyżyć. To wszystko w mniej niż miesiąc. Jak na trzydzieści dni - jest serio całkiem w porządku.

Gratulacje Sz! Trzymam mocno kciuki! Fingers crossed!



Myślisz, żeby również zaoszczędzić 10 lat życia? Napisz do mnie w sprawie wskazówek: barteknowakwuk@gmail.com

piątek, 9 października 2015

Właśnie wróciłem z Barber Shopu. I już nigdy nie pójdę do normalnego fryzjera! Post wyłącznie dla mężczyzn.

Prawdę mówiąc to moja trzecia wizyta w Barber Shopie, ale ta wybitnie zmieniła moje życie.
Od razu rada - jeżeli masz iść do Barbera koniecznie musisz iść do najlepszego w okolicy. Tutaj ważny jest klimat, wiedza o strzyżeniu, rozmowy - zresztą będą typowo męskie - bo to miejsce wyłącznie dla facetów - kobiety mogą poczekać na zewnątrz przy stoliku.

Jestem bardzo zadowolony ze strzyżenia. Wiedzieli jak postąpić z moimi włosami, dodatkowo w pełni fachowe porady co do mojej fryzury, oraz świetny dobór kosmetyków do stylizacji - to wszystko podczas półgodzinnej przyjemnej wizyty, z której wyszedłem zdecydowanie odmieniony.

Zresztą pierwszy raz w życiu spotkałem się z brzytwą - jedynym prawdziwym narzędziem jakim mężczyzna powinien się golić. Cały rytuał ubogacała świetna muzyka, oraz szklanka Whiskey w mojej ręce.

Polecam szczerze. 





środa, 7 października 2015

Czy tylko nam Polakom jest ciężko? Rodzimi obywatele też nie mają lekko, ale nie traktują tego tak personalnie jak my.

Rozmawiałem dzisiaj z pewnym znajomym pod pięćdziesiątkę, ojcem dwójki dzieci.

Kiedyś wspominał mi, że jego syn prowadzi firmę, że założył ją rok temu, i że całkiem dobrze mu się wiedzie. Dzisiaj pochwalił mi się, że firma zaczęła przynosić konkretne dochody - nieco ponad tysiąc funtów na czysto. Sporo jak na pierwszy pełny rok prowadzenia działalności, szczególnie, że zaznaczył iż te dochody są mniej więcej takie miesiąc w miesiąc.

Nigdy jednak nie wspomniał, że ów pociecha ma dopiero dwadzieścia pięć lat był ze swoją dziewczyną sporo czasu, jednak prezent który niedawno otrzymali w postaci dziatwy (w liczbie sztuk dwa) był nieco szokiem, szczęściem, a i też powodem do bardzo konkretnych zmartwień - właśnie ze względu na finanse.

- Widzisz, mój chłopak zawsze wierzył w to, żeby mieć na siebie pomysł. Uwielbiał motoryzację,  wybrał więc by kształcić się na mechanika samochodowego - wtedy mówiono, że to świetny zawód. Że będą z tego pieniądze. 

Jednak po ponad czterech latach nauki, okazało się że pieniądze są słabe, on jest wykorzystywany przez pracodawce, a dzieci są już w drodze. Postanowił zmienić pracę, ale wpadł jeszcze gorzej - szef był podobny, tylko współpracownicy jeszcze gorsi. Był w totalnej depresji. 

Tak więc; nie było co robić. Musiał kombinować dalej. I kompletnie nic nie wychodziło. Dodatkowo dzieci się już urodziły, koszty więc rosły. Niemal zaczął wpadać w długi. 

Ostatecznie, przyparty do muru, by utrzymać rodzinę - zupełnie bez doświadczenia, i z wiedzą zdobytą głównie z internetu postanowił, że równoległe do zwykłej pracy zarobkowej otworzy własną działalność. Od tego momentu pracował więc na podwójnych obrotach - u siebie w domu, oraz tam gdzie był zatrudniony. Nie miał nawet czasu w weekendy; zawsze coś było do załatwienia, zrobienia.

Potem trzeba było zrezygnować z bezpiecznego etatu - zamówień było coraz więcej, i same popołudnia już nie starczały. Nawet gdy mu pomagaliśmy. A firma dalej nie przynosiła profitów.  Mimo wszystko: jakąś decyzję trzeba było podjąć.

Dopiero teraz, po ponad roku codziennej harówki może złapać oddech. Finanse tak jak mówię - na szczęście bardzo się poprawiły, ale i tak dalej bardzo często jest w pracy.

Wielu z nas myśli - obwiniając wszystkich dookoła, że Wielka Brytania to miejsce gdzie ludzie dzielą się na gorszych, i tych lepszych - bo tutaj urodzonych. Niestety jak widać, to mylne i bardzo powierzchowne stwierdzenie. Proszę więc, miejcie to na uwadze zanim następnym razem zaczniecie wszystkich oskarżać za swoje niepowodzenia. Czasem po prostu tak jest, i trzeba przez to przejść. Twoje pochodzenie, nie ma kompletnie nic tutaj do rzeczy.

wtorek, 6 października 2015

Z wizytą w USA ciąg dalszy: wpierw zdobywam paszport! Potem dalsze formalności. A w międzyczasie wycieczka!

Tak więc zaczęło się już na poważnie. Skoro podjąłem decyzje by zwiedzić USA, trzeba koniecznie już teraz zacząć załatwiać całą robotę papierkową. Nie ma lekko - są bardzo długie terminy. W moim przypadku mam umówioną wizytę w sprawie wyrobienia paszportu dopiero na czwarty Grudnia!  Swoją drogą gdyby ktoś chciał podjąć się wyzwania - gorąco polecam. Pierwsze kroki (czyli spotkanie)  można ustalić z domu, przez internet link do ambasady Manchesterze

Zaczynamy od tego. Jak już dostanę ów dokument, wtedy zacznie się na poważnie. Bardzo poważnie. Nie mogę się doczekać!


Tydzień później natomiast lecę do Warszawy. Lubię Kraków, rzadko kiedyś podróżowałem ale gdy zobaczyłem to miasto dosłownie: zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Kocham ten ruch, dynamikę. Nie mogę się doczekać!

   
Warszawo: nie ma piękniejszej damy niż Ty! 


Ciekawa informacja: koniec roku to zawsze rozmowy o drogich biletach do Polski, którym towarzyszy multum żądań, i narzekań przy okazji na wszystko inne dokoła. A co gdyby trochę pokombinować? 


Sytuacja w moim przypadku była testowana w praktyce - widziałem ceny biletów do Krakowa i faktycznie, można nawet zapłacić kilkakrotnie więcej. Absurd!

Co więc radzę? W dobie połączeń Pendolino (bilety od 45zł) - może warto sprawdzić zorganizować sobie wycieczkę i przylecieć do Warszawy, a z stamtąd dopiero do Krakowa. 

Daty są zdecydowanie inne - ceny również, ale wszyscy wiemy o co chodzi: trzeba szukać okazji, i nieco pokombinować. Możliwości jest serio wiele! 





Pozdrawiam!


Chcesz dowiedzieć się więcej o moim życiu tutaj? Sam myślisz żeby wyemigrować? Napisz mi w tej sprawie maila: barteknowakwuk@gmail.com w godzinę opowiem Ci wszystko co najważniejsze o wyjeździe tu. 

niedziela, 4 października 2015

Rozstania bywają trudne, ale...

Czasem jest tak, że nawet po kilku latach świetnego związku zaczynamy rozumieć, iż staliśmy się zupełnie innymi osobami niż byliśmy na początku. Taka sytuacja dotknęła również i mnie - co było powodem ciszy na stronie - jednak najważniejsze jest to, że rozstałem się z moją drugą połówką w zgodzie i z kulturą, oraz z wzajemnym szacunkiem do siebie - w końcu łączyło nas wcześniej tyle świetnych chwil.

Teraz się po tym wszystkim zbieram - mimo, że nie zostałem wyłącznie sam (mam tu wielu przyjaciół i znajomych ) to jednak ostatecznie - dla mnie bardzo wiele się zmieniło. Po prostu nie można z dnia na dzień wyrzucić z siebie ponad trzech lat świetnego związku. 

Tak czy inaczej - powoli podnoszę się, i mam nadzieję że już w tym tygodniu napiszę coś nowego i wartościowego. Trzymajcie proszę kciuki.  



Pozdrawiam ciepło.