Otóż, ponad miesiąc temu zacząłem rozmowę z jedną z osób która planowała wyjazd do UK. Zdecydowała się na niego, obecnie tutaj przebywa, i zaczyna doskonale układać sobie życie.
To jeden z moich ulubionych przykładów - bo bez szczegółów - cel wyjazdu był wybitnie szczytny, i niesamowicie honorowy.
Jak wszystko się ułożyło?
Znacznie lepiej niż chyba niż ów kolega podejrzewał. Jednak w skrócie.
1. Wpierw był przyjazd, i załatwianie formalności. Z tego co się zorientowałem - zajęło mu to zaledwie kilka dni.
2. Potem: pierwsza praca. I to ekstremalnie ważne: pierwsza praca, ale wyłącznie dorywcza bo w polskim sklepie. Musicie zwrócić na to uwagę: niestety, często jest tak - nie mówię, że zawsze, ale nasze sklepy nie są najlepszym miejscem na zarobek. Pensja znacznie poniżej minimalnej krajowej, brak umowy o pracę. Nadgodziny. I de facto: wyjeżdżając z Polski, trafiasz dokładnie do Polski.
Tutaj mnóstwo ludzi robi błąd: jest w porządku, jakoś da się wyżyć. W zasadzie, to nie trzeba dużo robić. Język ten sam. Proste czynności do wykonania. Luz. Nagle jednak okazuje się, że mija już prawie 15 lat, i tu cały czas tkwisz za ladą. Kompletnie bez języka, bez żadnych doświadczeń w Anglii. Bez oszczędności. Jesteś w takim samym miejscu, jakbyś dokładnie teraz tutaj postawił nogę pierwszy raz. Nawet jest gorzej: bo de facto jesteś z niczym, a mógłbyś już mieć wszystko, przynajmniej ze trzy razy.
Co jednak zrobił ów jegomość? Szukał dalej! I znalazł. Dokładnie tydzień później.
Praca na umowę - czyli z ubezpieczeniem. Praca z normalną stawkę, czyli można już normalnie wyżyć. To wszystko w mniej niż miesiąc. Jak na trzydzieści dni - jest serio całkiem w porządku.
Gratulacje Sz! Trzymam mocno kciuki! Fingers crossed!
Myślisz, żeby również zaoszczędzić 10 lat życia? Napisz do mnie w sprawie wskazówek: barteknowakwuk@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz