poniedziałek, 23 lutego 2015

Stres w UK: czyli gdy bardzo chcesz stąd uciekać.

W czasie, w którym tutaj jestem kilku moich dobrych przyjaciół również zdążyło zakosztować życia w Zjednoczonym Królestwie. Na początku wszyscy, szczególnie przez pierwsze kilka dni są niesamowicie zaskoczeni i rozkochani w nowej sytuacji niestety - chwilę później całe podejście bardzo radykalnie się zmienia: obróceni jakby o sto osiemdziesiąt stopni, zaczynają mówić, że są tutaj jednak tylko na chwilę. Że w zasadzie, przyjechali tutaj tylko zarobić i zamierzają szybko wracać, i że sam kraj w którym spędzą sporą część swojego nowego życia, kompletnie ich nie interesuje i nie ciekawi.

Jestem w stanie zrozumieć po części takie zachowanie: po kilku dniach swobody zaczynają się normalnie obowiązki; dodatkowo dochodzi pewien szok kulturowy i tęsknota za ojczyzną. A jeśli przyjechałeś tutaj zupełnie sam to cała pustka, która na początku Cię otacza potrafi wzmocnić wielokrotnie każdą negatywną emocję. Musisz zapewne jeszcze dokończyć wszystkie formalności, pewnie śpisz kątem u znajomych. Jest ciężko. Zapewne również praca, którą podjąłeś nie jest pracą twoich marzeń a i czasem trafi się w niej ktoś, kto regularnie podtruwa Ci życie.
Uwierz mi przechodziłem przez te lub podobne sytuacje. Kiedy podjąłem się pierwszego tu zatrudnienia, czułem się strasznie niepewnie i słabo. Oczywiście nie raz wpadała mi do głowy myśl: "Tam wcale nie było tak, źle - mogłem zostać w Polsce". Z zaskoczeniem odkryłem, że dokładnie taką samą myślą dzielą się ze mną prawie wszyscy ludzie, którzy są tutaj bardzo krótko.

Jednym z moich hobby jest psychologia; zarażono mnie nią w liceum; miałem cały przedmiot, który był wprowadzeniem do niej. Wiem dzięki temu znacznie więcej o sobie niż inni ludzie. Wiem na przykład, że mamy cały szereg mechanizmów obronnych, które starają się nas zabezpieczyć przed niebezpieczeństwem. Na przykład: kiedy jesteśmy więc w nowym, kompletnie nie znanym dla nas środowisku, umysł będzie wypaczał wszelkie negatywne sytuacje, które zdarzyły się w poprzednim miejscu bo tak dla nas jest teoretycznie lepiej. Zapominasz więc, jak ciężko Ci było w poprzednim miejscu pracy: gdzie pracowałeś w pocie czoła, z nadgodzinami, gdzie nie miałeś i czasu i pieniędzy dla siebie: zaczynasz pamiętać tylko te pozytywne i najmilsze sytuacje i dziwnym trafem jest ich teraz całe mnóstwo.

Kolejnym razem, dopadnie Cię jeszcze inne, bardzo silne, równie negatywne uczucie: będziesz się tak czuł, jakbyś zaraz musiał zacząć biec, a nawet uciekać -  w zasadzie nawet nie wiesz przed czym. To ostatnie, może występować szczególnie często, zwłaszcza jeśli jeszcze nie masz stałej pracy lub stałego miejsca zamieszkania. Warto być świadom tych dwóch mechanizmów: takie wrażenia mogą Ci towarzyszyć, aczkolwiek pamiętaj skąd się biorą. Pamiętaj również, że to stan przejściowy.

Dobrym sposobem na właściwe samopoczucie tutaj jest przyjęcie odpowiedniej postawy: zamiast izolować się od wszelkich nowych doświadczeń, zacznij robić odwrotnie: regularnie wręcz zmuszaj się: wychodź na miasto i spotykaj się z ludźmi - dokładnie tak jak robiłbyś to "u siebie". Ja przez pierwszy miesiąc bycia tu byłem zaglądałem do wszystkich sklepów do jakich miałem ochotę. Jeśli nigdy nie byłeś za granicą wyda Ci się to dziwne, ale czasem było to bardzo stresujące; jednak w pewnym momencie to przykre uczucie zupełnie minęło. Podobnie kiedy szukałem pracy w nowym roku; mimo że nie było mnie ledwo w Anglii dwa tygodnie uczucie niedopasowania wróciło, ale minęło znacznie szybciej niż na samym początku; myślę, że tylko dlatego iż cały czas byłem w ruchu - odwiedzałem nawet agencje gdzie miałem nikłe szanse na dostanie jakiejkolwiek pracy; aczkolwiek dzięki takiemu zachowaniu cały czas byłem skupiony na wykonaniu zadania; nie miałem więc czasu by się zamartwiać i użalać nad sobą. Nawet gdy przychodziłem zmęczony wieczorem do domu, to byłem wyczerpany tylko fizycznie, a nie psychicznie: na drugi dzień miałem więc znowu mnóstwo energii.

Pamiętaj, że każdy przez to przechodzi. Jesteś tu nowy i boisz się - to zupełnie normalne. Oswajaj się stopniowo. Bądź odważny. Anglicy to ludzie dokładnie tacy jak my - nie gryzą;)  Uwierz mi znam tu kilku takich i gwarantuje Tobie, że nie chcesz być jak Ci, którzy w ciągu dziesięciu lat poznali jedynie drogę do domu i pracy. Chcesz podróżować, smakować życia, Bawić się. To wbrew pozorom naprawdę ważne.

Pozdrawiam z Anglii,
Bartek Nowak.

Masz problemy z zaklimatyzowaniem się w UK? Dalej czujesz się tu dziwnie? Napisz do mnie: barteknowakwuk@gmail.com zobaczymy co da się zrobić. Konsultacje już od 96 złotych.


Bardzo ważne: Nie zrób tego a możesz mieć problemy z wypłatą.




Wczoraj zdarzyło mi się spotkać z tym, że jeden z pracowników z agencji pracy zlokalizowanej w Wielkiej Brytanii zrobił na jednym z popularnych polskich portali "AMA" (skrót od ask me anything: zadajesz pytania osobie, która powinna być ekspertem w danej dziedzinie a ona stara się jak najbardziej szczegółowo na nie odpowiedzieć). Wspomniane wydarzenie nie zdobyło na szczęście dużej popularności a ja radzę do takich wydarzeń zawsze podchodzić z dużym dystansem. Nie wnikajmy może czy znam tą agencję czy nie (chociaż jest z mojego miasta), radzę jednak: przy każdym takim evencie zweryfikować ów podmiot gospodarczy np. zadając na polskim forum Facebookowym danego miasta (np. Londynek, Manchesterowcy, Polacy w Leeds) kilka pytań o wyżej wspomiany podmiot. Dowiecie się, z nich między innymi: jak traktowany jest pracownik; czy wypłaty są na czas czy też nie (słyszałem o firmach, które blokowały wypłacenie zarobionych środków nawet trzy lub cztery miesiące); na jaki rodzaj pracy można od nich liczyć, oraz pogłębicie swoją wiedzę na temat angielskiego rynku pracy. Zdarza się również, że pracownik, który zapewne ma za zadanie rozpromować swoją firmę, jest źle przygotowany do poprowadzenia takiego forum i zamiast zachęcać to mocno demotywuje do podjęcia jakichkolwiek działań. Pozwólcie, że podam przykład: wiele osób przyjeżdżając tutaj ma pewne uprawnienia np. na wózek widłowy, czy też kurs spawacza i liczy na to, że przydadzą się one w Wielkiej Brytanii. Niestety- brytyjskie firmy nie honorują taki certyfikatów i zazwyczaj mówi się, że trzeba wszystkie kursy powtarzać od samego początku. Ja jednak postanowiłem dopytać i okazuje się, że są również kursy doszkalające, które trwając krócej, są tańsze i kończą się "przepisaniem" papierów na angielski.
Także kawał języka za przewodnika ;)


Pozdrawiam z UK,
Piotr Nowak.


Podoba Ci się ten tekst? Chcesz być na bieżąco? Kliknij przycisk obserwuj. Zapraszam również do komentowania i zadawania pytań :)

niedziela, 15 lutego 2015

Zrobiłem debet na koncie i nic się nie stało!

Historia ta wydarzyła się na przełomie Stycznia i Lutego a jej początki sięgają okresu kiedy byłem tu jeszcze świeżakiem i załatwiałem dopiero wszelkie formalności. Mianowicie: okazało się, że założyłem sobie konto w banku, który jak się potem okazało nie koniecznie jest przez Polaków polecany. Gdy pierwszy raz usłyszano, że mam w nim konto padł mocny wulgaryzm, potem drugi a na koniec trzeci oznajmiający, że bardzo szybko będę z tego banku mówiąc delikatnie znikać. Ostrzeżono mnie również: pieniądze będą Ci znikać z konta, a jeśli przekroczysz debet, nawet minimalnie to posypią się takie kary i koszy, takie że się z nich nie wypłacisz. Żeby was uświadomić: kary miały być tak wysokie, że będę je spłacał przynajmniej z dwóch najbliższych pensji, jeśli nie trzech. Dodatkowo miała być włączana blokada i za każdy dzień zwłoki, miałem dostawać jeszcze 10 funtów kary, nawet gdybym, ów debet wyrównał a odblokowanie i usunięcie tych kosztów było możliwe tylko po wizycie w banku. Wierzę, że osoba która mnie przestrzegała przed tym chciała mi pomóc jak najlepiej. Znam jednak pewne realia bankowości: zdaję sobie sprawę, że kiedyś takie kary mogły istnieć (może nie aż takie jakie były mi przedstawiane) i wiem, że teraz banki są jeszcze mocniej kontrolowane więc unikają takich rozwiązań. Po drugie: na obecną chwilę, nikomu nie opłaca się "krzywdzić" w ten sposób klientów: zyski są bardzo krótko terminowe, plotki roznoszą się ekstremalnie szybko a konkurencja jest wbrew pozorom całkiem spora. Wracając jednak do sedna: zazwyczaj monitoruję sumiennie stan konta sam czasem w Polsce - kiedy jeszcze nie miałem odpowiedniej wiedzy - przekraczałem swój debet i czasem faktycznie były z tego problemy - jednak prawie zawsze z mojej winy, mimo wszystko tym razem się nie udało mi utrzymać wydatków w ryzach i przelałem pieniądze na konto mojej dziewczyny zostawiając sobie tylko drobne, a nagła sytuacja zmusiła mnie także do ich szybkiego wydania. Byłem pewien, że na koncie jeszcze coś zostało jakiś funt lub dwa. Jednak kiedy trzy dni później, się zalogowałem okazało się, że mam debet w wysokości 50 pensów. Byłem tym trochę przerażony, jednak debet utrzymywał się, od trzech dni i żadnych kar finansowych nie miałem. Pomyślałem: dziś Czwartek, dzień wypłaty - zobaczymy, czy zabiorą coś z nowych pieniędzy. W Piątek sprawdziłem ponownie rachunek: Kwota: 250,04 stoi jak stała. Postanowiłem pieniędzy na koncie nie ruszać dalej: może zabiorą wszystko po weekendzie, niestety i tym razem srogo się zawiodłem. Tak samo było i w Poniedziałek i Wtorek. Mamy już Luty a sytuacja wydarzyła się w Styczniu i wtedy też istniała szansa, że zostaną zabrane mi pieniądze (na szczęście dalej tak się nie stało, a jeśli tak się stanie aby być uczciwym, opiszę całą sytuację i uaktualnię temat). Zacząłem więc czytać internetowe fora i okazało się, że kiedyś takie opłaty faktycznie istniały; jednak znikły po nałożeniu sporych kar i występują jedynie jeśli debet będzie się utrzymywał ponad miesiąc. Byłem więc bezpieczny. Kłopot polega na czymś jednak innym i jest bardziej złożony i warto wiedzieć jak się przed takimi sytuacjami ustrzec.
W biegu i stresie często podpisujemy dokumenty, bez dokładnego dopytania o wszystkie zagadnienia związane z usługą. Następnym razem kiedy więc będziemy coś opatrywać podpisem najlepiej zapytać o kwestie, które mogą nas dotyczyć i informować się do skutku: tyczy się to wszelkich umów i jest najlepszą gwarancją i zabezpieczeniem.
Szkopuł tkwi również w tym, że rzadko monitorujemy się bieżące wpływy i wydatki. Warto przynajmniej dwa lub trzy razy w tygodniu zalogować się na konto i sprawdzić jaką dokładnie kwotą dysponujemy: nauczy nas to lepszego planowania wydatków i kontroli nad nimi, a przeglądając dodatkowo menu naszego konta poznamy oferty na inne usługi: porównajmy je wtedy z ofertami innych tego typu instytucji; poszerzy to naszą wiedzę finansową. Sam szperając w ten sposób znalazłem fantastyczne rozwiązanie, pozwalające inwestować całkiem nie duże kwoty (około sto złotych miesięcznie) a z całkiem fajnym zyskiem. Jeszcze jedno, odróżniajmy dwa pojęcia: balans na koncie a realne środki do wykorzystania - tak naprawdę liczą się tylko te drugie.

Pozdrawiam ciepło z UK,

Bartek Nowak.


Podoba Ci się ten tekst? Nie wiesz gdzie założyć konto w Anglii? Chcesz wiedzieć w jaki sposób ułożyć tu sobie życie? Napisz do mnie na: barteknowakwuk@gmail.com

środa, 11 lutego 2015

Jak najtaniej podróżować po świecie?

Mimo coraz bardziej przystępnych cen biletów linie lotnicze w dalszym ciągu stosują wiele tricków, które poważniej utrudniają nam kupno biletów w jeszcze bardziej atrakcyjnych cenach. Jest na szczęście kilka sposobów. A korzystając z nich możemy zyskać od kilkudziesięciu  nawet do kilkuset złotych.




Przede wszystkim warto sobie zdać sprawę z tego, kiedy należy kupować bilety. Są one zawsze najdroższe na wszelkie święta i wakacje. A im bliżej tych terminów tym wyższe ceny biletów.
Jeśli więc planujesz odwiedzić rodzinę w święta, lub chcesz wziąć urlop i masz już zarezerwowany konkretny termin wakacji warto nie czekać tylko kupić bilety od razu - nawet jeśli termin twojego wyjazdu planowany jest za ponad pół roku. Oczywiście zanim zdecydujesz się na konkretnego przewoźnika sprawdź także innych. Podam przykład. Ryanair oferował mi cenę komplet czterech biletów w cenie dwóch tysięcy złotych. Postanowiłem jednak poszukać alternatywnych rozwiązań i okazało się, że te same terminy mogę zarezerwować w Wizzair ale o czterysta pięćdziesiąt złotych taniej. Oczywiście chyba nie muszę mówić, którego przewoźnika tym razem wybrałem. Pamiętajmy, że takie sytuacje zdarzają się także odwrotnie. A linii lotniczych jest przynajmniej kilka. Oraz o przelotach krajowych. Ja w wakacje, zaplanowałem przelot do Gdańska- cena jednego biletu była w okolicach dziewięćdziesięciu złotych i w około godzinę znajdywałem się u celu (z Krakowa). PKP w tym samym czasie gwarantowało mi dziesięciogodzinną podróż za sto czterdzieści:)

Należy również przed samym kupnem biletów wyczyścić ciasteczka przeglądarki: w skrócie są informacje zapisane przez dany serwis na twoim komputerze, np w celu jego personalizacji pod twoją osobę a i bardzo często pod lepsze dopasowanie oferty marketingowej. Odwiedzasz więc swojego przewoźnika. A cena tego samego biletu w tym samym terminie rośnie (czasem nawet z godziny na godzinę). Radzę zatem kiedy chcemy dokonać transakcji, wyczyścić cookies (jak to zrobić np. dla Firefoxa znajdziesz tutaj: Usuwanie ciasteczek Mozilla ) lub  korzystać przy kupnie biletów z innej przeglądarki - na przykład jeśli chcemy zachować swoje indywidualne ustawienia dla reszty serwisów.

Szukaj okazji. Planujesz wyjechać gdzieś na kilkudniowy urlop? Przeglądnij wszystkie strony główne przewoźników. Zazwyczaj na samym dole masz oferty specjalne. Zaczynające się nawet od kilku złotych lub kilku funtów. Mam znajomą - fanatyczkę takich podróży, która zwiedziła tak Paryż za 5 złotych (jeden złoty kosztował jej bilet a pozostałe cztery wydała na bilety dla czterech koleżanek).
Polecam również serwis Mleczne podróże: mlecznepodroze.onet.pl oraz ich Facebook: Mleczne Podróże FB - jest to blog o świetnej renomie, specjalizujący się w wyszukiwaniu najkorzystniejszych połączeń i okazji. Oraz porównywarki cen biletów jak Esky: www.esky.pl/bilety-lotnicze. Słyszałem również plotki, że jeśli chcesz wyłapać promocje np. na stronie Ryanaira to najlepsze u nich pojawiają się zawsze w Środy - szczerze mówiąc z tej ostatniej opcji nigdy z tego nie korzystałem, ale zawsze warto to sprawdzić;)


Warto obserwować strony przewoźników lotniczych. Bilety można czasem kupić jeszcze taniej niż powyżej.













Zdarza się czasem tak, że potrzebujemy dokonać zmian w rezerwacji. Mamy tu do dyspozycji dwa sposoby: pierwszy to taki, że odwiedzamy stronę danego przewoźnika i dokonujemy zmian. Drugi polega na zadzwonieniu do biura obsługi klienta i porozmawianiu z konsultantem o niezbędnych dla nas zmianach. Korzyści z takiego telefonu mogą być ogromne. Nie tak całkiem dawno pomyliłem się uzupełniając bilet dla najbliższej mi osoby. Istniała spora szansa, że mogła by tu bezproblemowo dolecieć, jednak jeśli trafiłaby na kogoś bardzo drobiazgowego mogłaby mieć spore problemy. Dla siebie i dla niej (i dla świętego spokoju :)) postanowiłem więc dokonać korekty. Rozmowa odbyła się po angielsku i nie była szczególnie stresująca (wcześniej dla większej pewności zapisałem, to co mam powiedzieć na kartce) a formalności były minimalne: należało tylko podać numer lotu oraz dane pasażera (tutaj ważne jest spellowanie czyli umiejętność literowania po angielsku, polecam więc dla osób, które nie umieją jeszcze tego robić zapisać sobie wymowę wcześniej). Co zyskałem? Koszt zmiany przez serwis www przekraczał dwukrotnie cenę biletu (prawie sześćset złotych), rozmowa z konsultantem była naliczana jak normalne połączenie, trwała niecałe dwie minuty a sama zmiana okazała się tym razem bezpłatna:)

Pozdrawiam z UK,
Bartek Nowak.


Myślisz by samemu zwiedzać świat? Albo może chcesz wyjechać gdzieś na stałe? Lub odłożyć na studia, samochód, dom? Napisz do mnie w sprawie konstultacji premium na: barteknowakwuk@gmail.com

poniedziałek, 9 lutego 2015

Zrób to a nigdy nie zabraknie Ci pieniędzy.

Życie w UK bardzo różni się od tego w Polsce. Inni są ludzie: czyli bardziej otwarci i ufni. Są też dużo szczęśliwsi - nic dziwnego, w końcu stać ich na godne życie, nawet gdy zarabiają minimalną krajową. Oczywiście jest to bardzo duże uproszczenie, ale właśnie miks tych dwóch atrybutów: mentalnego i materialnego powoduje, że jest tu lepiej i długo jeszcze będzie lepiej. Chcę zwrócić uwagę dziś na to drugie bo  podejście materialne różni się od naszego wielokrotnie: są tu niższe ceny dzięki niższym podatkom, jest tu również bardzo mocno promowana postawa małej przedsiębiorczości: nie mam tu na myśli tego aby każdy prowadził własną firmę a raczej to aby każdy rozwijał swoją zaradność, korzystał z talentów i dzięki nim dorabiał sobie do pensji lub nawet w ciężkich czasach miał jakieś zajęcie, które zabezpieczy go finansowo.
Coraz więcej Polaków zauważa tego typu działania i wykorzystuje je w życiu prywatnym i jako producenci i jako konsumenci co bardzo cieszy. Ogromnym atutem całej tej przedsiębiorczej otoczki jest również angielski klimat gospodarczy: daje się tu odczuć, że jesteś niejako zachęcany do tego typu działań i raczej każdy kto podejmuje się własnej działalności może liczyć na wsparcie całego środowiska.  Nikt również -a szczególnie urzędnicy- nie będzie się czepiał takiej formy przychodów: każdego tu cieszy, że dorabiasz sobie, że jesteś zaradny, a pieniądze i tak zostaną wydane w Wielkiej Brytanii, więc wszyscy de facto i tak wygrywają. Ma się tu też wpojone, że działalność to trudne zajęcie więc każda formę biznesu, bez względu na skalę jest ogromnie szanowana.  A jeśli będziesz miał ambicje piąć się jeszcze wyżej: każdy będzie cię jeszcze mocniej w tym wspierał.

Tak więc miałem ostatnio spory problem z laptopem: przypadkiem złamałem matrycę w taki sposób, że zaliczała się tylko do wymiany. Zależało mi przede wszystkim na tym aby komputer był naprawiony jak najszybciej a komponenty były odpowiedniej jakości. Polecono mi rodaka, który dorabia właśnie w taki sposób: specjalizując się naprawą laptopów. Komputer był sprawny na trzeci dzień (jeden dzień zajęło ściągniecie odpowiedniej matrycy), ów mechanik: zabrał go z mojego domu oraz go przywiózł. Fajne było też to że mówił wprost: matryce są z Samsungów (ja używam Della) i kosztują czterdzieści pięć funtów, ale jeśli chcesz mogę kupić oryginalną za sto - wybór należy do Ciebie. Prosto z mostu, szczerze, uczciwie. 

Zdarzyło nam się też, że organizując imprezę w domu chcieliśmy czymś miło zaskoczyć gości. Tak się składa, że uwielbiam gotować ale teraz chciałem odpocząć. Po przeglądnięciu wszystkich możliwych opcji zamówiliśmy sushi znowu u naszego rodaka: dojazd był na czas a goście byli zachwyceni: towar był świeży, smaczny i wypełniony składnikami po brzegi. Mam też namiary na naszą krajankę zajmującą się lepieniem pierogów oraz pieczeniem tortów. Miło jest wspierać swoich - szczególnie jeśli wykonują swoją pracę perfekcyjnie.

Innym razem rozmawiałem z dziewczyną - też Polką - zajmującą się artystycznym malowaniem ścian. Dostaje zamówienia od mamusiów i tatusiów, maluje więc księżniczki Disneya, Transformersy, Mangę. Reklamuje się za pomocą ogłoszeń na grupach dla Polaków i takich serwisach jak Poloniusz. Dostaje także zamówienia od Anglików. Nie narzeka. 

Każdy z nas miał w sobie kiedyś taki talent, który teraz może rozwinąć- nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele osób szuka tu złotej rączki. Anglicy nie umieją naprawiać przysłowiowego kranu, a zresztą nawet gdyby: nie mają na to czasu (szczególnie Ci najbogatsi), wolą powierzyć to fachowcowi, który przy okazji naoliwi drzwi, dokręci półkę, naprawi kontakt. Tak się składa, że jesteśmy w tym specjalistami, nie jako od dziecka uczono nas jak coś naprawić czy odnowić. Mamy to we krwi i mamy świetną opinię w Zjednoczonym Królestwie: warto to wykorzystać.   

Gorąco zachęcam do prowadzenia tego typu działalności: wkład zerowy masz własny, reklamować można się przez wyżej wspomniane serwisy czy brytyjskie Gumtree a pieniądze zarobione na hobby zawsze cieszą podwójnie. 

Pozdrawiam z UK, 
Bartek Nowak. 

Chcesz mieć więcej pieniędzy? Nie wystarcza Ci pensja w Polsce? Napisz do mnie na barteknowakwuk@gmail.com - podczas indywidualnej rozmowy tłumaczę jak dobrze zacząć życie w Anglli. 

piątek, 6 lutego 2015

Pół żartem - pół serio: jak otrzymać awans w pracy.

Kiedy zaczynałem swoją pierwszą prawdziwą pracę byłem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Uwielbiam zarabiać pieniądze i jeszcze bardziej uwielbiam możliwości jakie one dają.
Dziś przykładowo upiekłem samemu chleb. Niby nic, ale mój własny zrobiony moimi rękami. W zasadzie to zrobiłem go z przekory i braku pieniędzy: sklep był za daleko a jeszcze dalej był bankomat. Jeszcze raz: doskonały przykład jakie możliwości dają pieniądze: gdybym miał je przy sobie zapewne poszedłbym i go po prostu kupił; a tak to musiałem się natrudzić i zrobić coś samemu: z chrupiącą skórką, lepszym smakiem, z dodatkami płatków owsianych w środku.

Oto i on upieczony wyłącznie przeze mnie. 
Miałem więc możliwość wykazania się tylko dzięki temu, że a) kupiłem coś za te pieniądze zarobione już wcześniej b) te które mam obecnie były stanowczo za daleko, szczególnie w tak mroźną i okropną pogodę ;)

Wracając jednak do głównego tematu. Faktycznie: muszę przyznać, że moja pierwsza prawdziwa praca mi się udała. Pracowałem wtedy nad siedzibą banku - na rynku głównym w Krakowie. Byłem dumnym z siebie handlowcem aktywnym codziennie od 14 do 21 z wyjątkiem Sobót i Niedziel. Z szczególnie przyjemnym widokiem na osłonecznione w lecie Sukiennice i spacerujących ludzi. Miałem wtedy 19 lat i z racji bardzo aktywnego, szczególnie nocnego trybu życia, godziny oraz lokalizacja były elementem kluczowym a wręcz strategicznym dla mojego być nie być. Dlaczego używam wielokrotnie zwrotu "pierwsza prawdziwa praca"? Dokładnie dlatego, że ten ówczesny pracodawca płacił zawsze w terminie, że oferował szeroką gamę szkoleń podnoszących moje kwalifikacje, oraz zawsze dbał o swoich pracowników na wiele różnych sposobów: np oferując za dobre efekty, dodatkowe granty. Wielu innych  - wcześniejszych mnie zatrudniających mogłoby się się od niego sporo w tamtym czasie nauczyć. Na początek haseł: normalność, zdrowy rozsądek, piąta klepka, szacunek.

Taki właśnie sympatyczny widok spotykał mnie zaraz po wyjściu z pracy. 
Przez ponad rok mojego zatrudnienia, codziennie stawiałem się więc do pracy z szerokim uśmiechem, ogromną motywacją myśląc, że jeśli będę się starał to kiedyś na pewno będę wyżej szczególnie, że oddawałem się cały temu zajęciu w 110 procentach. I stało się. Przekierowano mnie na inny projekt, lepiej płatny, ale wymagający więcej wysiłku. Myślę, że bardzo ambitny jak na mój młody wiek szczególnie, że z całej ponad 200 osobowej firmy. W praktyce jednak dla mnie prywatnie moje nowe zajęcie nie różniło się specjalnie od tego co robiłem wcześniej. I szczerze przyznam, że zaczęło mnie to ogromnie uwierać. To był pierwszy raz kiedy zacząłem gorzknieć w pracy. To bardzo nie przyjemne uczucie: nie wiesz tak naprawdę co się z Tobą dzieje, spadają Ci wyniki sprzedażowe - również twoje być nie być. Stajesz się coraz bardziej poddenerwowany. Znika uśmiech albo robi się kwaśny, trochę tak jak cały czas zajadał się najkwaśniejszym grejpfrutem; niby jest w porządku smakuje Ci, ale każdy widzi, że coś jest nie tak. Nie mówisz już cześć, tak jak dawniej. Nie gadasz już z kolegami na przerwach. Jest ciężko.

Nie znałem innych sposobów więc użyłem w mojej sytuacji najprostszego: zwolniłem się z końcem wakacji i zmieniłem pracę. Pół roku jednak później wróciłem jednak do firmy. Handlowiec to taki rodzaj działalności, który bardzo uzależnia: masz wygodne krzesło, rozmawiasz z mnóstwem osób, gadasz z kolegami z biurek obok, a jeśli jesteś bardzo dobry, to gadasz więcej z kolegami niż z klientami a i tak wypłaty są bardzo dobre. Było już lepiej i zostałem tam na kolejny rok ale nie było tak cudownie jak dawniej.

Patrząc z perspektywy czasu awanse to coś kompletnie nieprzewidywalnego; możesz go dostać bo bardzo się starasz i jesteś bardzo dobry, ale równie dobrze może go dostać twoja urocza koleżanka z biurka obok;) Warto się  samemu obserwować, czy to co robisz w życiu jeszcze sprawia Ci przyjemność a jeśli popadłeś w rutynę zacząć szukać nowej drogi. Jeśli masz spore doświadczenie, oczekujesz wyższego stanowiska w firmie a nic nie wskazuje na to, że je dostaniesz to może najwyższa pora zrobić krok do przodu, zmienić firmę i aplikować wyżej? Osoby z doświadczeniem, są zawsze wszędzie mile widziane. Jeśli nowa firma jest w porządku i ludzie w niej także, to na pewno zadbają o to byś miał jak najlepszy start, szczególnie kiedy pokażesz bardzo się starasz. Jeśli nie - trzeba szukać dalej wpadając czasem na zupełnie nietypowe rozwiązanie.

Ja swoją szkołę średnią planowałem już od podstawówki. Było to jedno z najlepszych techników elektronicznych w mojej okolicy. Przygotowywałem się do niego kilka lat. I ogromnie się na nim zawiodłem. Po roku czasu byłem tam niedostosowanym wrakiem człowieka, bez znajomych i bez wiary w siebie.
Zabrałem więc papiery i zacząłem szukać. Szczerze mówiąc, w ciągu najbliższych dwóch tygodni byłem jeszcze w czterech lub pięciu innych szkołach. Zmieniałem je dokładnie co dwa - trzy dni. W końcu, trafiłem na coś czego kompletnie nie planowałem: szkołę, o której prawie nie słyszałem, z okropną nazwą profilu: socjalny (jak to się kojarzy!?:). I mimo, że otrzymałem promocję do drugiej klasy, to zacząłem ją przewrotnie od pierwszej. I również na pierwszej lekcji pokłóciłem się z nauczycielką od mojego nowego przedmiotu głównego: tym razem języka polskiego.
I na tej samej lekcji, chwilę później zacząłem z nią ponownie rozmawiać. I przez najbliższy rok nauczyłem się więcej o pisaniu i rozumieniu książek niż kiedykolwiek indziej. I o psychologii. I rozumieniu drugiej osoby. Sam mocno odżyłem też jako człowiek. Wrócili znajomi. A ja skierowałem całą swoją energię w stronę humanizmu. Tak naprawdę wtedy zrozumiałem, że to jest to co najbardziej lubię: kontakt z człowiekiem. Bez tego zapewne nigdy nie pomyślałbym aby zostać później handlowcem ani zacząć cokolwiek pisać. Czasem trzeba się mocno pobrudzić, żeby nie stracić swojej prawdziwej natury. Jednak zapewniam, że zawsze warto. W końcu chodzi o Ciebie.

Budynek, w którym spędziłem najlepsze lata swojej młodości. Szkoła miała niesamowity rodzinny klimat, fantastycznych nauczycieli. Podczas drugiej wojny światowej mieścił się w niej szpital. Był to także pierwszy budynek w tej dzielnicy- istnieją zdjęcia, gdzie prócz niego widać jeszcze tylko kopiec Kościuszki. 


Pozdrawiam z UK,
Piotr Nowak.

P.S
Przepis na chleb jest dokładnie tutaj.


Podoba Ci się ten tekst? Chcesz być na bieżąco? Kliknij przycisk obserwuj. Zapraszam również do komentowania i zadawania pytań :)

czwartek, 5 lutego 2015

Z przymrużeniem oka - jak przez własną lekkomyślność niemal nie zrujnowałem sobie życia w Polsce ;)

Każdy w swoim życiu ma takie przypadłości, które utrudniają mu znacznie życie. Nie muszą występować od razu - wystarczy od czasu do czasu coś zaniedbać a konsekwencje tego przy odrobinie szczęścia mogą być ekstremalnie poważne.

Ja tak miałem ze swoim telefonem. Korzystam z niego bardzo namiętnie, o co niektórzy z mojego otoczenia są również namiętnie zazdrośni ze względu na brak kontaktu mojego ze światem zewnętrznym. I chwała im za to. Bez ich zazdrości czasem wydaje mi się, że zostałbym tylko tam w świecie wirtualnym, przeglądając wszelkie portale i serwisy społecznościowe a w szczególności Instagram: a ponieważ jestem kompletnie nie spełnionym fotografem robię to namiętnie kilkadziesiąt razy dziennie, zapisując przy tym pomysły na własne zdjęcia, których nigdy nie wykonam po pierwsze: z braku właściwego sprzętu, a po drugie z braku kompetencji. Inną rozrywką, której oddaje się całymi dniami jest serwis muzyczny Spotify oraz filmowy Netflix. W skrócie działają one tak, że uiszczając odpowiednią opłatę można kompletnie za darmo słuchać muzyki oraz oglądać filmy z niemal całego świata. Chcesz posłuchać polskiego Jazzu? A może amerykański Funk? Również mam. A chcesz komedie romantyczną? Też zapraszam. To ewentualnie film o dinozaurach? Nie ma sprawy. Tak naprawdę możesz chcieć jakikolwiek film na świecie a ja i tam powiem: Nie ma sprawy. Wszystko z doskonałym dźwiękiem, obrazem oraz intuicyjną obsługą - bez przycinania, zawieszania i jakichkolwiek innych problemów, które możesz sobie wymyślić.

Inna sprawa dotyczy płacenia rachunków. Tu kompletnie nie jestem uzależniony - a w zasadzie płacę je zawsze od najważniejszych do najmniej ważnych. Albo inaczej. Tak naprawdę płacę wszystkie rachunki na czas. Prócz jednego: tego za telefon. Ten za telefon zawszę płacę z opóźnieniem. Mniejszym lub większym, ale zawsze z opóźnieniem - szczególnie teraz kiedy jestem w Anglii i posiadam również numer angielski. Tym razem jednak opóźnienie było podwójne a nawet potrójne. Wobec czego operator również zagrał ze mną podwójnie a nawet potrójnie: raz wysyłając wiele smsów o uiszczeniu rachunku, dwa: wyłączając rozmowy przychodzące i wychodzące, trzy blokując kompletnie numer telefonu poprzez wyłączenie zasięgu. Pech tkwił w jeszcze innej kwestii: numer ten sprzężony jest z moim polskim kontem bankowym wobec czego, z braku zasięgu nawet gdybym bardzo chciał się szybko zreflektować to nie mogłem tego zrobić. Nie mógłbym również zapłacić w przyszłości jakiekolwiek innego rachunku a również mam ich kilka. Gdybym chciał zakupić jakąkolwiek polską książkę, również byłoby to utrudnione. Cokolwiek bym chciał zrobić było by to niemożliwe. Operator ostatecznie zerwałby ze mną umowę nakładając na mnie karę w wysokości kilku tysięcy złotych i kilku innych również. Ja straciłbym dodatkowo łatwy do zapamiętania złoty numer, który mam ponad 15 lat a w praktyce zyskałbym nawet koło 10 tysięcy złotych do pokrycia w innych karach. Gratulacje, świetny początek. Pół roku pracy, odkładania i oszczędzenia nie miałoby żadnej wartości.

Na szczęście są jeszcze dobrzy ludzie i rachunek wkrótce został opłacony. Zaprawdę powiadam Wam: wszystkie Marciny to naprawdę dobre chłopaki. A ich przyszłe żony mogą być dumne z tego, że będą miały takiego Marcina w domu. Telefon został wkrótce odblokowany, a życie wróciło do normy. Jednak gdybyście wy nie posiadali w pobliżu takiego Marcina polecam rozejrzeć się jeszcze za inną opcją: ustanowić na swoim koncie bankowym przelew zdefiniowany - czyli taki, który nie wymaga, potwierdzania sms - jednak uważajcie - samo dodanie numeru czyjegoś konta do katalogu: "Odbiorcy zdefiniowani" nie jest jednoznaczne z zaklasyfikowaniem danego przelewu jako zdefiniowanego. Dlatego najlepiej jak to zrobić dopytajcie w swoim banku.

Śpijcie spokojnie. I płaćcie rachunki. Wszystkie. Bez wyjątku.

Pozdrawiam serdecznie z Anglii,

Bartek Nowak.


Aby uniknąć innych niespodzianek, i żeby dowiedzieć się jeszcze więcej o życiu tutaj napisz do mnie na: barteknowakwuk@gmail.com 

środa, 4 lutego 2015

Zrób to a dogadasz się tutaj z każdym.

Pierwsze miesiące kiedy mieszkasz tu za granicą to potężna mieszanka stresu, auto motywacji, małych wzlotów i czasem sporych upadków. Wiele rzeczy, które miały wydać się proste w rzeczywistości takie nie są. Co więcej ogromnie demotywować może fakt, że to co wydawało się proste w "naszym" świecie tutaj stanowi często ogromną barierę.

Ja przykładowo, całkiem niedawno musiałem odbyć rozmowę telefoniczną z angielską placówką banku. Rozmowa była pilna, wymagała żargonu bankowego, oczywiście zanim zechciano ze mną rozmawiać na ważne dla mnie tematy trzeba było potwierdzić moją tożsamość. 

Innym razem, wybrałem się do sklepu po odkurzacz; nieco droższy niż zwykle; z pieniędzmi moich współlokatorów; był on z serii gdzie wszystkie były lepsze i znacznie droższe niż zwykle, a także wybitnie podobne do siebie a mnie interesował tylko jeden model. 

Mam na oku kilka ciekawych dla mnie zawodów: na przykład chce zostać kierowcą wózka widłowego. Wiem, że jestem świetnym kierowcą i na pewno dam sobie radę, ale mimo wszystko stres przed niespełnieniem się zawsze gdzieś tam tkwi w środku. Dlatego moja rozmowa w sprawie szkolenia dla mnie trwała ponad 30 minut chciałem dowiedzieć się wszystkiego co dla mnie najważniejsze, dopytywałem w niej o każdy szczegół by jak najlepiej się przygotować do zajęć tym bardziej, że zaraz po tym muszę zacząć niezwłocznie szukać pracy w nowym zawodzie. Oczywiście rozmowa była prowadzona wyłącznie po angielsku, wymagała ode mnie mega skupienia szczególnie, że dopytywałem także o wiele aspektów technicznych, ale zakończyła się ze 100% sukcesem dla mnie. 

Nigdy tutaj mimo chwilowego stresu przed nieznanym, nie miałem większych kłopotów aby cokolwiek tu załatwić. Odkąd zamieszkałem w Anglii przestawiłem się na działanie: znajdź problem, zacznij go omawiać (nawet sam ze sobą), działaj. 

Planowanie jest jednym z najciekawszych rozwiązań jakie może nam pomóc w przezwyciężaniu siebie. Dzięki niemu możemy przeanalizować skutecznie w jakiej jesteśmy sytuacji, co faktycznie jest naszym problemem i jak możemy skutecznie zminimalizować ryzyko porażki. 

Drugim świetnym rozwiązaniem jest prezentacja. Ja zawsze jeśli mam załatwić coś ważnego i jest to dla mnie nowa sytuacja zapisuje sobie, co konkretnie chce powiedzieć; sprawdzam słowa w słowniku, spisuję każde zdanie na kartce papieru a potem dodatkowo upraszczam cały tekst tak by wydał się jak najbardziej zrozumiały i przystępny także dla mojego rozmówcy; dzięki czemu mu też się ze mną wygodniej i bardziej komfortowo rozmawia. Oczywiście nigdy nie biorę kartki ze sobą: chodzę z nią po pokoju i omawiam tekst sam ze sobą; dopisując ewentualnie kolejne kwestie, które mogą się pojawić podczas rozmowy. 

Tak postąpiłem kupując sprzęt agd, ale i również załatwiając sprawy bankowe, czy również te związane z moim nowym zawodem. Nigdy się na nich nie zawiodłem. Zawsze były ekstremalnie skuteczne. A ogromnym ich plusem jest to, że jeśli potrzebujesz z nich skorzystać to są zawsze dostępne: potrzebujesz tylko kartki i ołówka. Tak więc gorąco zachęcam do ich używania, szczególnie, jeśli szybko chcesz to wyjść na swoje. 


Pozdrawiam z UK,
Bartek Nowak.

Masz innego rodzaju problemy w UK? Szukasz sposobu aby się tutaj znaleźć? Napisz: barteknowakwuk@gmail.com w celu prywatnych konsultacji. Nakieruję Cię na właściwy - szybszy tor. 

wtorek, 3 lutego 2015

Wiadomość z ostatniej chwili: Kolejny raz potwierdzam!

Pracuj ciężko i wytrwale. Zawsze staraj się zrobić dobre wrażenie na agencji lub obecnym pracodawcy. Bez względu na to jak długo tam będziesz. Ludzie plotkują. Rozmawiają. Mówią o Tobie: dobrze lub źle - w zależności jak się zaprezentowałeś. Właśnie wychodząc z takiego założenia, w tym trudnym okresie na początku roku -budując niejako swoją markę na tle innych - możesz mieć mimo wszystko stabilną sytuacje finansową. Dzisiaj właśnie takie coś przydarzyło się mi więc piszę o tym z jeszcze większą pewnością siebie.

Pozdrawiam z Anglii,
Piotr Nowak.

P.S
Dzisiaj mamy czwarty Luty. Mam nadzieję, że na przełomie Marca / Kwietnia opiszę wam jak ubiegałem się o znacznie ambitniejszą posadę. Trzymajcie kciuki!


Podoba Ci się ten tekst? Chcesz być na bieżąco? Kliknij przycisk obserwuj. Zapraszam również do komentowania i zadawania pytań :)

niedziela, 1 lutego 2015

Jak szybko zdobyć pracę w Anglii? Czyli praca przez agencje.

Jednym z powodów dla którego zapewne zamierzasz odwiedzić Anglii są -nie oszukujmy się- wysokie zarobki:) Od razu świetna wiadomość dla Ciebie: zarobki dalej w Anglii są wysokie i dalej jest tutaj mnóstwo możliwość zatrudnienia. Jednym ze sposobów w jaki możesz zacząć zarabiać tu pieniądze jest właśnie praca przez agencje. Ogromnym plusem takiej pracy jest to, że dostanie ją niemal każdy bez jakichkolwiek wyższych kwalifikacji i jeśli się postara to nawet z dnia na dzień. Jest to więc sposób na szybką gotówkę (szczególnie gdy ta w portfelu topnieje) czy po prostu podreperowanie swoich finansów jeśli szukasz czegoś ambitniejszego.
Aby dostać pracę przez agencję potrzebujesz: swojego dowodu osobistego / paszportu; potwierdzenia zamieszkania (poprzez list z banku z twoim aktualnym adresem), (numeru nin - jeśli nie masz możesz donieść lub podać numer tymczasowy), minimalnej umiejętności posługiwania się językiem angielskim :)

Dobry plan to podstawa. 

Znajdź agencje pracy w pobliżu - na pewno jest ich mnóstwo, popytaj znajomych, ekspedientów w polskich sklepach, w grupach na Facebooku (przy okazji poznasz opinie o nich z pierwszej ręki) oraz wujka google (work agency + miasto w którym mieszkasz). Sporządź dobry plan gdzie się mieszczą, zapisz adresy na kartce i w drogę.

Jak wygląda rekrutacja w agencji? 

Spora część agencji wymaga umówienia się na konkretny termin na spotkanie ja jednak prawie zawsze przychodziłem bez takiego umówienia (śpieszyło mi się:)) - wystarczy, że będziesz uśmiechnięty, serdeczny i kulturalny a tą drogą również możesz wiele załatwić. Po prostu wejdź tam przedstaw się i zapytaj czy poszukują kogoś do pracy (zazwyczaj tak:)). Jeśli nie to idź dalej. Ja potrafiłem przechodzić około 4-5 agencji dziennie dzięki temu już w pierwszym tygodniu mojego pobytu tutaj zacząłem dostawać informacje o możliwości zarobku. Ubieraj się dobrze na spotkania, nawet jeśli to praca tylko na magazynie - to zawsze praca, pokaż że Ci zależy a taka postawa szybko odwzajemni się w wymiernych korzyściach.
              Zazwyczaj dostaniesz do wypełnienia formularz o tym kim jesteś, co tu robisz, jakie masz doświadczenie zawodowe - wpisuj wszystko dokładnie i rzetelnie, tutaj patrzy się na takie detale - im więcej wpiszesz i uzupełnisz tym większa szansa, że szybciej dostaniesz pracę. Pamiętaj również, że ten formularz to również swoista forma autoprezentacji; możesz go uzupełnić szczegółowo i zabłysnąć albo uzupełnić tylko podstawowe dane, poczekać na pomoc konsultanta, ale sam wiesz jak będzie to wyglądało:)  W formularzach znajduje się również krótki test; kilka zdań w języku angielskim z prostymi pytaniami, zadania z zakresu odejmowania czy mnożenia. Jeśli czegoś nie rozumiesz - nie wachaj się użyć google translatora; liczy się, że jesteś zaradny niż to czy umiesz wszystko wzorowo (stres też potrafi zapanować nad człowiekiem, sam przecież byłem w takich sytuacjach wiem jak to jest). Jeśli uzupełnisz test, podejdzie do Ciebie konsultant i zacznie z tobą rozmawiać, sprawdź czy jesteś kontaktowy i "ogarnięty", czy potrafisz się porozumiewać, oczywiście bardzo ważne by tu zrobić jak najlepsze wrażenie - im lepiej zostaniesz zapamiętany i będziesz błyszczeć na tle konkurencji - tym lepiej dla Ciebie.

Współpraca z agencją i nowym pracodawcą. 

Kiedy dostaniesz już pracę to dbaj o nią; bądź punktualnie a nawet wcześniej (szczególnie jeśli to twój pierwszy dzień), sprawdź możliwości dojazdu (pomoże Ci tu bardzo Gooogle Maps). Przykładaj się. Spotkałem wiele osób mówiących: to nie na stałe nie ma sensu ciężko pracować. Ja zawsze wychodziłem z założenia, że będę pracował tak jakbym był stałym pracownikiem dzięki czemu załoga mnie szybko akceptowała, chciano ze mną pracować, co więcej zawsze mówiono: przyjdź w Sobotę albo przyjdź w przyszłym tygodniu. W zasadzie moja druga praca była już stałą (do momentu wyjazdu do Polski czyli na około 4 miesiące) podczas gdy wielu innych było tylko przelotem na 2-3 dni do tygodnia. Szefostwo zawsze było ze mnie zadowolone a ja miałem świadomość, że dzięki temu iż ciężko pracuję jestem tu bardzo potrzebny.

Dbaj o swoje interesy.

Agencje zatrudniają zazwyczaj po kilkadziesiąt lub kilkaset osób - może się zdarzyć tak, że mimo iż przepracowałeś cały tydzień nie dostaniesz wypłaty - zadzwoń wtedy do agencji i przypomnij się, powinna znaleźć się na koncie w ciągu kilku najbliższych godzin. Powinieneś dostać również payslip- czyli dokument z twojej pracy niezbędny np. do rozliczeń podatkowych. Pilnuj również swoich godzin, najlepiej prowadź w kalendarzu (dla świętego spokoju i pewności w negocjacjach), dokładne wyliczenie gdzie i ile pracowałeś, w razie jakiś niejasności, będziesz miał się czym podeprzeć. Czasem agencje za przelew pobierają dodatkowe kwoty - pamiętaj, że jest to nielegalne, żądaj zwrotu takich pieniędzy, jeśli nie poskutkuje zasugeruj, że będziesz musiał to wyjaśnić z Revenue (ichniejszy urząd podatkowy). Dopytuj jeśli czegoś nie rozumiesz z rozliczenia - przecież to tylko na twoją korzyść. Pamiętaj, że za każdy przepracowany miesiąc - przysługuje ci urlop: jest to 1,5 dnia pracy lub ekwiwalent w gotówce, nie bój się o niego prosić - masz to zagwarantowane przez tutejsze prawo. Ważna sprawa: ogromnie często spotykam się tutaj z podejściem, które brzmi mniej więcej: "Nie będę się o to dopytywał, jeszcze mnie wyrzucą z pracy". Takie podejście jest oczywiście usprawiedliwione, ale na dłuższą metę tylko pozornie korzystne: jeśli jesteś w agencji, która gra wobec Ciebie już od początku nie fair to możesz być pewien, że za pewne będzie robić tak zawsze. Najpierw zaczną od małych rzeczy, potem firma przyzwyczai się i będą to traktować jako normę.  Znam ludzi, którzy pracują tak latami - oblecianych strachem, jak gdyby praca, którą tutaj mają (gdyby jeszcze faktycznie dobra) była spełnieniem ich marzeń. Rozumiem, że po pewnym czasie jesteś przyzwyczajony do stałego miejsca pracy, ale musisz się szanować. Zawsze, kiedykolwiek tutaj coś robisz miej w głowie myśl: "przecież pracy tutaj jest pełno". Pamiętaj również, szczególnie kiedy rozmawiasz managerem lub piszesz maila w swojej sprawie o podstawowych zasadach uprzejmości. Zacznij rozmowę na przykład od tego że sprawdziłeś swój payslip i wydaje Ci się, że masz błąd, lub prosisz o sprawdzenie czy uwzględniono liczbę godzin, jeśli pracowałeś nad programowo. Cokolwiek to jest, zawsze rób to taktownie by nie zrazić sobie ludzi: wygrywasz podwójnie: i finansowo i budujesz siebie co mocno zaprocentuje w przyszłości.  


Pozdrawiam serdecznie z UK,
Bartek Nowak.

W ciągu najbliższych dni opiszę jak właściwie dbać o siebie oraz jak przygotować się do nowej pracy -szczególnie tej ciężkiej- napomknę o maszynach, które możesz spotkać w nowym miejscu zatrudnienia oraz opiszę jak się z nimi obchodzić. Zapraszam więc do śledzenia.
Swoją drogą: właśnie zgłosiłem swoje uczestnictwo w konkursie na bloga roku:
http://blogroku.pl/2014/kategorie/jak-wyjechaa-do-anglii-,c9j,blog.html


Upgrade:


Co zrobić jeśli pracowałeś w jednym miejscu a przeniesiono Cię do innego? Na przykład mniej wygodnego?
Po prostu napisz maila bądź sms, lub po prostu zadzwoń do swojej agencji i wyjaśnij jak wygląda sytuacja.
Że masz lepszy dojazd dzięki jednemu autobusowi, że możesz dojść do pracy na nogach. Oni nie są tacy źli- z tego co wiem, zazwyczaj idą Ci na rękę.

Upgrade 2:

Co w sytuacji gdzie przyjechałeś do miejsca zatrudnienia a twoje obowiązki różnią się od wytycznych agencji?

Jasnym jest, że czasem informacje od agencji a praca nieco odstają od siebie, i jeżeli nie są to zbyt wielkie różnice ja bym został w takiej pracy.

Ale gdyby zaistniała sytuacja, gdzie opis kompletnie się nie pasuje do rzeczywistości, a i dodatkowo nie ma odpowiednich narzędzi aby wykonać taką pracę radziłbym przedzwonić i poinformować o zaistniałej sytuacji, choćby dla swojego bezpieczeństwa. W skrajnym przypadku gdyby zagrażała ona mojemu zdrowiu nie zawahałbym się nawet z niej zrezygnować (aczkolwiek subtelnie, aby nie spalić sobie mostów).  


Chcesz wiedzieć jeszcze więcej o zarobkach w UK? Masz polskie szkolenia ale nie wiesz jak je wykorzystać? Napisz do mnie w sprawie indywidualnych konsutlacji na: barteknowakwuk@gmail.com Cena już od 96 zł. 


Lokalny patriotyzm w Anglii - na bardzo tanim i prostym przykładzie.

Wiele osób nie jest w stanie sobie w Polsce wyobrazić czegoś podobnego a tutaj jest to możliwe.
W skrócie: angielska firma jest dumna z tego, że jej ściereczki (tak! zwykłe ściereczki kuchenne) są używane przez, serwis królewskiego dworu. Po pierwsze; tak ściereczki, są okropnie różowe, są ze zwykłego materiału i używa ich kilka milionów innych zupełnie "normalnych" użytkowników.  Po drugie: czy u nas nie byłby to powód do wstydu? Po trzecie: czy takie zachowanie ma jakikolwiek sens?


 Po czwarte: czy w Polsce takie zachowanie mogło by już podchodzić pod faszyzm?:)

Z drugiej strony patriotyzm to również szacunek do siebie i innych. Tutaj przypomina mi się historia, pewnego Włocha, którego poznałem nie tak dawno. Flavio bo o nim mowa ma dwadzieścia cztery lata. Jest to typowy przedstawiciel swojego kraju: na obiad w pracy zawsze je makaron i mógłby opowiadać o gotowaniu godzinami. Uwielbia czosnek. Jest smukły, ma czarne gęste włosy i brodę. Lekko ciemną karnacje. Przesympatyczny człowiek z donośnym głosem. Bardzo oprzejmy oraz serdeczny.  Pracuje z nim od około miesiąca i nie tak dawno poruszyliśmy temat zarobków w Polsce i we Włoszech. Okazało się, że nie mamy wcale tak najgorzej: nawet na umowie o zlecenie mamy ubezpieczenie zdrowotne, on z kolei od sześciu lat nie miał żadnego ubezpieczenia. W zasadzie to nie miał żadnej umowy - koszty pracowników są tam ogromne. Dodatkowo wielu pracodawców nie zatrudnia nawet na pół etatu, wolą by zatrudnieni pracowali w pełni na czarno. Żeby lepiej wyobrazić sobie jak tam dokładnie jest: pewnego dnia Flavio pokazał mi swój telefon komórkowy a była jedna z tych nowych Nokii; więc coś pomiędzy średnią a lekko niższą półką i powiedział: "Widzisz to? To mój pierwszy nowy telefon odkąd skończyłem osiemnaście lat, wcześniej miałem jakiegoś grata. Nic ponadto". Wracając jednak do tematu, nie tak dawno poruszyliśmy temat zawodu jaki mój kolega wykonywał w swojej ojczyźnie. Mianowicie: był farmerem. Nic ponadto. Nic mniej ani bardziej. Doił krowy. Czasem kopał łopatą w ziemi. Jeździł traktorem, pewnie nierzadko brudny i spocony, ale kiedy mi to powiedział nie odczułem z tego żadnego poczucia wstydu - ani on ani jego dziewczyna. Kompletnie nic. Z tego raczej co mówił to widać było, że uwielbia swą pracę i jest dumny, że zna się na niej i potrafi wykonywać swój zawód dobrze. A teraz popatrzmy (z wielkim żalem) na nasz przykład. Przykładowo u mnie w Krakowie znałem takie towarzystwo gdzie niemal każdy z niego pragnął być przynajmniej managerem. A gdyby istniał tytuł managera managerów managerów znam przynajmniej kilku dorosłych ludzi, którzy mogli by wykonywać ów zawód nawet za darmo;)))

Można mi zarzucić pewną dużą dozę złośliwości i niegrzeczności jednak w głębi duszy jest to straszne przykre. Duża część ludzi wychowana już w latach dziewięćdziesiątych patrzy tylko na tytuł i nic więcej. Nie tak dawno napisał do Mnie pewien bardzo inteligentny, o kilka lat młodszy człowiek. Powiedział, że chciały szukać pracy w UK, ale ma strasznie dziwny (wręcz wstydliwy) zawód: był ogrodnikiem. W Anglii z kolei ogromnie szanuje się fachowców. Kiedy byłem w Stanach również dało się to odczuć, wręcz mówiono o nich z podziwem. Nie ważne jakich: malarzy, fliziarzy, murarzy, wszystkich - byle byś wykonywał dobrze swoją robotę. Gdy byłeś dobry w tym co robisz mogłeś naprawdę zbijać przysłowiowe kokosy.

Naprzeciw temu postawmy autentyczną sytuacje z naszego kraju: zdarzyło mi się kiedyś pracować w pewnej firmie, która jak na mnie przystało zajmowała się handlem. Atmosfera na ogół była ogromnie sympatyczna, aczkolwiek zdarzało się wyczuć często niezdrowy pęd ku wyższym stanowiskom kierowniczym. Kierownicy na ogół też byli wspaniałymi ludźmi, chodź było też kilku takich, którzy nadrabiali za resztę i "nosili się" bardzo, bardzo wysoko i w sposobie ubioru i w sposobie w jakim odnosili się do reszty osób. Pewnego razu jednemu z bardzo dobrych handlowców zaproponowano stanowisko lidera na projekcie. Zdziwieniem było to, że odmówił. Jakkolwiek ów szok równie szybko minął w momencie gdy wyjaśnił (oczywiście po cichu) dlaczego: pensja na jego stanowisku przewyższała wypłatę liderską ponad dwukrotnie a tamta była bardzo bliska pensji minimalnej. Szkoda, że nie widzieliście min co poniektórych, gdy plotka wyszła na jaw;)

A teraz zastanów się mocno: chcesz być z tych co mają nieco większy prestiż i często w zasadzie tylko to, czy być praktyczny, silny oraz niezależny. I ponadto: chcesz szanować takich co mają wyłącznie pozorną godność, czy może ekspertów oraz fachmanów, którzy niemal zawsze gotowi są pomóc;)

Pozdrawiam ciepło, 
Bartek Nowak


Podoba Ci się ten tekst? Chcesz być na bieżąco? Kliknij przycisk obserwuj. Zapraszam również do komentowania i zadawania pytań :)


Zrób to a poczujesz się lepiej niż w domu. Jak szybko nauczyć się języka angielskiego? Część druga.

Ja w Polsce byłem handlowcem jednak tutaj brakuje mi jeszcze pewnych umiejętności.  Potrafię się świetnie dogadać w normalnej sytuacji, jednak wyczuwam jeszcze brak płynności w tym w jaki sposób rozmawiam z innymi przez co niemożliwa mi to jeszcze pracę w handlu. Jeśli więc planujesz wyjazd bądź, kupiłeś już bilety radzę dobrze - skup się na języku a poczujesz się faktycznie tutaj jak w raju. Albo inaczej: jeśli tego nie zrobisz zatrzymasz się. Wpierw będziesz w szoku, letargu; wypłaty będą nawet okej mimo, że pracujesz w najgorszych warunkach więc przyzwyczaisz się. Potem zostaniesz tam na rok, dwa, trzy, siedem. Jednak już zmęczony, bez chęci do życia. Uwierz mi poznałem takich ludzi, z tanim ruskim papierosem z przemytu , z podkrążonymi oczami i starymi jak na swój wiek wysuszonymi twarzami. Możesz jednak przejść płynnie, złapać pracę w swoim zawodzie nawet od razu. Ja gdybym przyjechał tu jeszcze raz szkoliłbym język jeszcze intensywniej niż wcześniej (chociaż jest okej, nie ma co narzekać:)).

Co gdy jesteś już na miejscu?

Mogłeś zauważyć, że twój język nie jest na takim poziomie jaki od siebie oczekiwałeś. Przede wszystkim pamiętaj- jesteś w szoku za kilka dni przyzwyczaisz się z czasem zaczniesz dużo więcej rozumieć. Druga rada: polecam od razu zacząć szukać szkoły języka (collegu), Gdzie znaleźć informacje o Collegach? Najlepiej w internecie. Ja z kolei przypadkiem byłem w bibliotece i dopytałem tam o jakieś zajęcia językowe (w zasadzie to pytałem o to każdą nowo napotkaną osobę:)). Okazało się, że biblioteka jest świetnym punktem informacyjnym; wiele uczelni zostawia tam swoje katalogi. Miałem więc pełen spis zajęć; nie tylko językowych ale i też hobbystycznych i takich, które przygotowują do zawodu.  Teraz tak; plotki głoszą, że college są płatne. Słyszałem już mnóstwo historii na ten temat; wiele osób więc broniło tej tezy z ogromną zawziętością nieco jak gdyby były to punkt honoru:) Mi jednak "coś" zawsze nakazuje wszystko samemu dotknąć i sprawdzić i tym razem również przekonałem się, że było warto: proporcje są wręcz odwrotne; jest mnóstwo zajęć bezpłatnych, dużo trudniej znaleźć coś za co musisz płacić.

Oszukaj system - korepetycje.

Wadą szkół jest to, że zajęcia odbywają się w konkretnych terminach. Wiele osób narzeka, że nie ma czasu na naukę ponieważ koliduje to z ich pracą. Ja proponuje stare sprawdzone rozwiązanie: wyżej wspomniane korepetycje. Zacznij pytać po znajomych, szukać po grupach facebookowych, przeglądać Gumtree czy polską lokalną prasę. Spisz listę tematów, które Cię intrygują, zacznij być ciekawy nowego świata dopytuj o wszystkie niuanse językowe - złapiesz język szybciej niż myślisz. Ja szukałem korepetycji ponad miesiąc: sprawdzałem, kto co umie, jak podchodzi do nauczania, zadawałem pytania o gramatyce; w końcu znalazłem właściwą osobę i z całą pewnością mogę powiedzieć; z tym co opisałem w poprzednim artykule obecnie czuję się jakbym włączył przycisk turbo w samochodzie:)

Link do poprzedniego artykułu: Zrób to a poczujesz się lepiej niż w domu. Część pierwsza.

Pozdrawiam z UK,
Bartek Nowak :)

Szukasz większej ilości wskazówek? Chcesz dowiedzieć się jeszcze więcej o życiu w UK? Napisz do mnie na: barteknowakwuk@gmail.com zobaczymy co mogę dla Ciebie zrobić :)

W jaki sposób pozbyć się długów w Polsce. I w Anglii. I niemal gdziekolwiek na świecie.

Jako że byłem związany z usługami finansowymi przez dłuższy okres czasu post ten musiał się pojawić- tym bardziej, że my Polacy zadłużamy się coraz bardziej i chętniej. Zdaje sobie również sprawę z tego, że do Anglii wyjeżdża mnóstwo osób, które ma problemy finansowe właśnie po to aby się z nich wybrnąć. Niestety każdemu przysłowiowa noga może się podwinąć, ale już nie każdy wie jak sobie skutecznie z tego typu problemami sobie poradzić. Często jest to związane z ogromnym stresem i wrażeniem, że długi zamiast maleć wciąż rosną w ekstremalnym tempie. Na szczęście z niemal każdych długów da się wyjść a przestrzegając kilku prostych zasad, które zaraz opiszę możesz skutecznie zabezpieczyć siebie i swoją przyszłość przed problemami ze spłatą. A i samo wyjście jeśli już je masz może być znacznie łatwiejsze.

Najważniejsza jest postawa.
Zauważyłem, że paradoksem przy braniu kredytów jest podejście do uregulowania pobranej należności bankowi. Jest część ludzi, która do kredytów podchodzi ekstremalnie ostrożnie i ich unika. Z kolei inni podchodzą do tego z nadmierną pewnością siebie i mówią; jakoś to będzie; ja z kolei proponuję podejście: "cokolwiek będzie się dziać muszę to spłacić". Brzmi to strasznie, ale po chwili zastanowienia takie nie jest bo: wymusza wzięcie kwoty której faktycznie możemy podołać, oraz ustanowienie rat, które co miesiąc (nawet jeśli utracę obecne źródło zarobków) będzie można opłacać np 100 - 200 zł.

Gdzie szukać dobrych kredytów? 

Przede wszystkim jeśli chcesz zaciągnąć kredyt to jedyną instytucją w jakiej powinieneś szukać tego typu usług jest bank. Unikaj wszelkich parabanków, chwilówek, pożyczek na telefon - mają pozornie fantastyczne oferty (pozornie to słowo klucz) i ogromne koszty (kilkadziesiąt kilka tysięcy procent) dodatkowo tylko banki są kontrolowane przez organy finansowe państwa (Komisja Nadzoru Finansowego) i tylko one zobowiązane są do zamieszczania pewnych klauzul zabezpieczających klienta (niechętnie ale jednak;)) oraz do trzymania się pewnych reguł jeśli chodzi o koszty obciążeń dla Ciebie.  W praktyce inne pozabankowe instytucje w skrajnym przypadku mogą pogrywać z Tobą jak chcą, obciążać Cię jak chcą (w końcu pobierając pożyczkę zaakceptowałeś regulamin; czyli wyraziłeś na to zgodę), co myślę nie jest zbyt dobre dla twojego zdrowia psychicznego :)

Jeśli zaczyna być niełatwo - gdzie szukać pomocy? 

Kiedy zaczyna się problem ze spłatą zadłużenia wiele osób odruchowo szuka kolejnego kredytu  by spłacić poprzedni. Niestety- bank nie udzieli dokładnie takiej samej kwoty kredytu jak poprzednio (zbyt duże ryzyko) więc pomoc jest bardzo krótkoterminowa;  zazwyczaj dobieranie kolejnego kredytu kończy się  pętlą kredytową,  czyli sytuacją gdzie raty są zbyt wysokie w stosunku do zarobków i nie starcza już pieniędzy na inne podstawowe potrzeby (powiem kolokwialnie na życie). Dodatkowo każdy kredyt prócz kwoty pożyczyłeś ma doliczone odsetki i także przecież musisz je oddać- to dlatego spłata kredytu nie jest taka łatwa. Jakie jest inne rozwiązanie gdy dopadł cię problem ze spłatą obecnych zobowiązań?  Negocjacje z Bankiem. Możesz je rozpocząć już po sześciu miesiącach od zaciągnięcia pożyczki (to minimalny okres gdzie musisz płacić terminowo). Prosperujesz wtedy tylko na obecnym zadłużeniu jakie miałeś- więc oszczędzasz na dodatkowych kosztach. Bank lepiej na Ciebie patrzy; w końcu nie unikasz spłaty, nie unikasz kontaktu z bankiem a wychodzisz na przeciw problemowi. W BIK (Biuro Informacji Kredytowej) zapewne będzie istnieć informacja, że mogłeś mieć pewne problemy ze spłatą, ale ostatecznie rozwiązałeś problem. Wiele osób również nie zdaje sobie z tego sprawy, że umowa kredytowa która została przez nich podpisana również taką możliwość wręcz gwarantuje; już na starcie jako klient mając tą wiedzę, jesteś na znacznie lepszej pozycji.  Radzę więc od razu zająć się tą metodą i zamiast negocjacji z działem telefonicznej windykacji skierować się na jeszcze właściwą drogę -  negocjacje w formie pisemnej (tylko potwierdzenie formalne jest tu ważne)

Prawnik - twój najlepszy przyjaciel.

Mam wrażenie, że w Polsce usługi prawne są kojarzone z czymś ekstremalnie drogim, niedostępnym dla zwykłej osoby i pewnie sporo w tym racji. Na szczęście powstaje nisza gdzie ów wspomniany serwis jest świadczony bliżej klienta- np. w hipermarketach. Koszt takiej usługi to może być również niższy niż normalnie (np. tylko kilkadziesiąt złotych) a przed samą konsultacją prawnik informuje cię co konkretnie może dla ciebie zrobić oraz dokładnie wyceni usługę - nie kupujesz więc kota w worku a faktyczną pomoc. Wiem, że od tego roku może być z tym kłopot ale mimo to radzę poszukać także darmowych porad prawnych. Są też firmy, które specjalizują się w negocjacjach z bankami.

Tylko negocjacje prawne są właściwą i jedyną drogą zażegnania problemów z długiem. Są najtańsze, najszybsze; gwarantują Ci bezpieczeństwo; oraz zabezpieczanie w postaci formalnego potwierdzenia, z którego także bank musi się wywiązać. 

Jako klient z kłopotami, możesz znaleźć się w kilku sytuacjach czyli:

1. Masz opóźnienia w spłacie (jest to po prostu opóźnienie; nic się nie stanie jeśli opóźnisz się o kilka dni ale jeśli nie możesz opłacić kilku najbliższych rat w takiej kwocie jaka była ustalona należy jak najszybciej zacząć rozmawiać z bankiem i np. wnioskować o obniżenie raty miesięczniej).
2. Bank wypowiedział Ci umowę kredytową (przez kilkumiesięczne zaniedbania bank zrywa z Tobą podpisany kontrakt; jesteś poinformowany o tym pisemnie masz 30 dni, na zwrócenie wszystkich pożyczonych pieniędzy wraz z odsetkami, tu z kolei można wnioskować o przywrócenie kredytu)
3. Bank oddaje sprawę do komornika: (Bank nie mógł ściągnąć od Ciebie jakiejkolwiek części swojej należności i oddał sprawę do komornika; od teraz ów wspomniany nadzorca będzie starał się ściągnąć od Ciebie gotówkę (np zajmując część pensji ), będzie również doliczać sobie z tytułu nadzoru własne odsetki karne. Najlepiej w takim wypadku dążyć do wycofania zajęcia by pieniądze wpływały wprost do wierzyciela.
4. Bank wystąpił o licytacje twojego majątku: jest to  bardzo ekstremalny przykład jednak istnieje. Może się skończyć faktyczną licytacją posiadanego mienia jeśli nie zmotywujesz się i nie przystąpisz do konkretnych działań np. takich jak powyżej.

Jak wspomniałem brzmi to strasznie jednak z niemal każdych długów da się wyjść. Trzeba tylko odpowiednio podejść do problemu. Musisz mieć przede wszystkim dobry plan: czyli jeśli powodem twoich zaniedbać jest brak pracy: musisz ją jak najszybciej znaleźć i najlepiej stałą (w tym wypadku oznacza to - na szczęście - tylko stały regularny dochód a nie np. takie zatrudnienie z umową o pracę). Jeśli masz zagwarantowany ten argument możesz przystąpić do dalszego działania czyli negocjacji. Dlaczego o tym piszę tak jak jest? Nie mam zamiaru mydlić Ci oczu, że same negocjacje wystarczą; chce abyś był wyposażony w praktyczną wiedzę i wiedział jak skutecznie ugryźć ten temat oraz jakie wymagania należy spełnić by jak najszybciej dogadać się z wierzycielem; tylko kiedy mówię jak faktycznie jest moja pomoc staje się w pełnowartościowa.

Jaki powinien być twój prawnik?

Przede wszystkim powinienem być drobiazgowy. Musi znać całą twoją sytuacje wypytać Cię o szczegóły twojej sytuacji, myślę, że wcześniej zanim zdecydujesz się na czyjąś usługę na pewno warto odwiedzić kilka kancelarii i porozmawiać z kilkoma firmami (nawet telefocznicznie). Wybadasz w ten sposób teren - dowiesz się faktycznie co w Twoim przypadku jest możliwe i na jaką pomoc możesz liczyć.

A jeśli mam ubezpieczenie kredytu?

Samo ubezpieczenie kredytu to nie wszystko- musisz jeszcze się w nim orientować: czego dotyczy jak jest skonstruowane, czego dotyczy, jakie formalności należy dopełnić gdybyś chciał je wykorzystać. Najlepiej zadzwonić w tej sprawie do banku oraz do ubezpieczalni (wykonaj kilka telefonów, porozmawiaj z różnymi osobami) by mieć jak największą wiedzę w tej sprawie.

Czytaj finansowy alfabet.

Żyjemy w takich czasach gdzie pieniądz jest ważny (pewnie zawsze tak było) więc warto się w tym temacie orientować. Zacznij od książek popularnonaukowych, gazet (np. Forbes), czy internetu -ja polecam tą stronę: Wilczko.blox.pl - może jest pisana trochę de motywująco jednak za jakiś czas sam wyrobisz sobie zdanie o pewnych rozwiązaniach i sam będziesz decydował co dla Ciebie dobre

A jeśli wyjechałem i mam pracę za granicą?

Polskie banki niechętnie przyjmują potwierdzenia z zagranicznych banków - chyba że firma jest zarejestrowana w Polsce, i przesyła Ci przelewy z polskiego konta: tutaj najlepiej jest zaoszczędzić większą kwotę i wnioskować o umorzenie części karnych odsetek, właśnie w zamian za szybką spłatę długu. Jak widzisz nawet w takim przypadku można Ci pomóc.

Pamiętaj o małych ratach, dopytuj gdy czegoś nie rozumiesz w umowie. Sprawdzaj warunki w różnych bankach. Oszczędzaj nawet drobne kwoty by mieć jakiekolwiek zabezpieczenie. Zaprocentuje to wiedzą praktyczną i poczuciem, że masz kontrolę nad sytuacją a to przecież najważniejsze.


Pozdrawiam z Uk,
Bartek Nowak


Upgrade: dzisiaj potwierdzone przy rozmowie z placówką banku; jeśli nie wiesz jak właściwie przeliczyć koszta kredytu, poproś o to bankiera, ma on obowiązek przedstawić Ci wszelkie wyliczenia. Na początku może to być dla Ciebie zawiłe zagadnienie, zatem radzę: przejdź się po kilku konkurencyjnych bankach - wyrobisz sobie własną opinię, skalkulujesz jaka oferta najbardziej się opłaca, będziesz miał mniej do spłacania :)

Chcesz wyjechać do UK aby spłacić swoje długi? Opowiem Ci jak efektywnie się tego podjąć - pomogę postawić pierwsze kroki, poinformuję jak znaleźć pierwsze lokum i pracę. Napisz na: barteknowakwuk@gmail.com - kosz konsultacji już od 96 zł.