czwartek, 31 grudnia 2015

Koniec roku. Koniec pewnej epoki. Czy to już minie bezpowrotnie?

Strasznie mi przykro z pewnych powodów. Smutek mój z każdym dniem pogłębia się coraz bardziej przyznam szczerze, tym bardziej że czuję coś się kończy bezpowrotnie i raczej już nie wróci. A jeszcze nie tak dawno tylko o tym marzyłem.

Oto Saab. Szewdzka marka, o która pierwsze karoserie do samochodów robiła z blachy lotniczej.
Nic dziwnego - wcześniej zajmowali się produkcją samolotów. Auta te słynęły z niesamowitego komfortu,
 zdolności jezdnych, i dużych paradoksalnie czasem bardzo ekonomicznych silników.
 Możesz więc zawieźć córkę na zajęcia baletowe,
a sam z synem pojechać na tor wyscigowy i dać upór swoim emocjom. Niestety jesteś mi już nie potrzebny. 

Mieszkam 15 minut od centrum Manchesteru - tzw. Manchester Piccadilly. Od ponad pół roku nie kupiłem biletów na autobus - wszędzie chodzę pieszo. Moja praca również jest kwadrans od domu. Nawet gdybym chciał czekać na jakiś środek transportu a pogoda by nie dopisywała (pamiętacie jeszcze ten uroczy biały śnieg?) to i tak mija się to z celem - szybciej bym zaszedł niż czekał na bus.

W uroczym Krakowie też ostatnio nie było najlepiej - mamy wybitnie dobrą komunikację miejską, nowoczesny tabor i niestety również nie ma sensu kupować auta. A nie tak dawno jeszcze życia bym sobie bez niego nie wyobrażał. Co więcej jeśli chce wezwać taksówkę, to nigdy nie zdarzyło mi się płacić za nią więcej niż 12- 13 złotych - względy ekonomiczne też więc odpadają.

Ból mój spowodowany jest też tym, że jestem doskonałym kierowcą. Uwielbiam jeździć i jeżdżę szalenie bezpiecznie. Nie śpieszy mi się. A jeśli już to śpieszę się umiejętnie - korzystając ze skrótów jakich w Krakowie jest mnóstwo, ale za to nikt o nich nie wie.

Ironia losu jest też taka, że zwlekałem z prawo jazdy ponad pięć lat.  Zacząłem je robić tuż przed osiemnastką, i zhejtowany przez swojego instruktora zarzegnałem pomysł aż do uzyskania 23, gdzie w ciągu miesiąca zrobiłem cały kurs teoretyczny, szkolenie praktyczne, i jeszcze kupiłem samochód (jeszcze nie mając dokumentu).

Noi teraz. trzy lata po wyrobieniu ów papierów stwierdzam, że nie są mi już do niczego potrzebne. 

Chwila chwila. A podróże do innych miast?

Też odpadają. Mamy Lux Bus, Polski Bus, mamy Ryanaira do Gdańska, Pendolino i de facto - za 4 godziny mogę być nawet nad morzem.

Wyobrażacie to sobie: Wstajesz rano koło 7mej. Wsiadasz w takie Pendolino i koło 11stej jesteś już nad morzem. Pijesz kawkę, opalasz się, jesz dobry obiad. Idziesz na molo w Sopocie. 

Koło 17 stej wsiadasz znów w pociąg i na 22 jesteś w domu.

Brzmi ekscytująco, prawda?

Wszystkim Wam życzę wszystkiego dobrego i sporo powodzenia w waszych codziennych planach.
Noi nadziei, i wiary w siebie. Dla mnie już jej nie ma. Mi już został jedynie off road, i gokarty.




środa, 30 grudnia 2015

Moje trzy etapy mówienia po angielsku. Jak bardzo inaczej teraz się czuję, i co mnie przez to spotyka?

Zaczynało się niewinnie. W zasadzie od tego, aby potrafić się porozumieć z ludźmi, i taki był plan na początek - umieć się dogadać ze wszystkimi. Jak go wdrażałem dokładnie opisałem tutaj:

Zrób to a poczujesz się tu jak w domu. Część pierwsza.

oraz tu:

Zrób to a poczujesz się tu jak w domu. Część druga.

I to zdecydowanie była pierwsza część. 

Mogę śmiało powiedzieć, że zawsze łatwo przychodziły mi rozmowy z innymi. Owszem zdarzały się drobne błędy, wynikające z braku znajomości pewnych słów, ale nie było to nic poważnego. Zawsze kiedy coś chciałem osiągnąć - było to do zrobienia i muszę przyznać, że byłem zawsze z tego powodu mocno zadowolony. 

Potem coś się zdarzyło. I nagle prócz tego, że zacząłem zadawać pytania, i po prostu rozmawiać. Zacząłem żartować. W sumie to nigdy do głowy mi nie przyszło, że mógłbym rzucać żartami po angielsku tak szybko, ale to po prostu samo z siebie wyszło. Co więcej inni się z nich śmiali - i nie był to sztuczny śmiech były to naturalne reakcje ludzi - a więc mnie rozumieli - co jeszcze bardziej mnie motywowało. Zresztą - zacząłem rozmawiać ze wszystkimi tutaj. To może być zadziwiajace, kiedy wyjedziesz gdzieś indziej, ale okaże się że ludzie są tutaj bardzo otwarci. Tak więc od czasu do czasu rozmawiasz w  sklepach przy kasie: o studiach i nauce albo z taksówkarzem z Indii o odkryciach archeologcznych, czy o pierwszych operacjach chirurgicznych w Egipcie.

Ostatnio jednak zmiany zaszły bardzo za daleko. 

Kiedyś to było rzadkie, ale teraz zdarza mi się to prawie codziennie - ludzie sami ekstremalnie często do mnie zagadują. Tak więc: tłumaczyłem ostatnio drogę do sklepu pewnej parze, brytyjczycy z pracy zapraszają mnie na piwo, debatuje sobie z przypadkowymi studentami na temat ilustrowania obiektów architektonicznych... I to wszystko jednego dnia.

Tak więc: po pewnym czasie to chyba widać, że czujesz się tutaj komfortowo i oni również to wyczuwają. Noi życzę Wam serdecznie tego samego :) 

Noi z tym zdjęciem łączy się ów historia. Zasiadasz sobie w kolejce do Barbera.
Obok Ciebie nieznajomy student zaczyna rysować. Noi nagle dołączają się inni studenci.
Takie znajomości pięciomiuntowe:)

Chcesz czuć się tak samo? Napisz do mnie w sprawie prywatnych konsutlacji - pomogę: barteknowakwuk@gmail.com

Bardzo prosto i przyjemnie. Jak nauczyć się języka angielskiego? Fascynująca metoda 1200 słów.

Różnie można podchodzić do nauki języka ale bezwzględną podstawą jest znajomość odpowiedniego słownictwa. Już dawno zostało udowodnione, że są słowa których używamy nawet 80 częściej niż innych. Wobec tego jeśli nauczymy się tych najważniejszych - rozmowa nie powinna raczej stanowić problemu. Mi udało znaleźć się dwie listy, którymi warto się posiłkować:


Jak się uczyć? 

Czytałem kiedyś, że najwięcej zapominamy już po około godzinie dwóch. Jeśli więc w tym czasie powtórzymy ponownie materiał - możemy zapamiętać nawet o 50 % więcej ! Teorertycznie, gdyby powtarzać ów słownictwo kilka razy dziennie  to materiał taki można przyswoić zaledwie kilka dni!

Dodatkowo bezwzględnie polecam słuchać na bieżąco czegoś w języku angielskim - radio, ulubiony film, audiobook (pamiętajcie: mózg to mięsień im więcej bodźców dostanie tym lepiej dla niego). 

Proste prawda?


Jak szybko znaleźć mieszkanie w Wielkiej Brytanii? Jak wyjechać jeżeli nie masz nikogo w UK? Na te i inne pytania odpowiadam podczas prywatnych konsultacji. Zapraszam: barteknowakwuk@gmail.com

wtorek, 29 grudnia 2015

Podsumowanie mojego wyjazdu do Polski - jeszcze raz szerzej.

Nie miałem czasu wcześniej, dlatego teraz to robię. Czy podoba mi się dalej w Polsce? Czy warto jeszcze wyjeżdżać do Anglii?

Może od początku. W Warszawie mieszkałem na Żoliborzu i nie miałe szczęście mnie spotkało, że wcześniej nawiązałem kontakt z Michałem - moim dobrym znajomym z Krakowa. Oboje poznaliśmy się na Dietla 44 - krakowskim budynku legendzie. Na wpół opuszczonym, na wpół zamieszkałym, ale zawsze mocno artystycznym miejscu.

Budynek ów zawsze zbierał przy sobie mocno ludzi zwiazanych artystycznie, ciekawych świata, otwartych.  Mieszkali tam więc: pisarze, studenci architektury, fotografowie. Mieszkania jak to w starych kamienicach - były gigantyczne. Mieściły się tam więc też teatry, nielegalne galerie sztuki, a i kino na zakurzonym poddaszu, czy radio. Aby sobie bardziej wyobrazić jak wyglądała ta kamienica, oglądnijcie proszę ten film - gdyż żaden inny nie oddaje tak fantastycznie atmosfery tego przecudownego miejsca - gdzie obok pustostanów, żyli normalni lokatorzy, studenci i cały inny element jaki dał się tam radę dopasować:




Tak więc: Dietla 44 łączyło nie przypadkiem, i nie przypadkowych ludzi. Każdy kto miejsce to odwiedział musiał mieć jakiś element łączący go ze światem wewnętrzym tego budynku, noi pewnego dnia ja również tam zostałem zaproszony, poznając całe to pokręcone mocno towarzystwo - gdzie normalni ludzie przemieszani byli z pseudo snobami, lub po prostu studentami (lub studentkami:)) rządnymi przygód. 

Plusem tego miejsca było to, że przy liczbie tematów jakie sama kamienica dawała, czy poprzez wydarzenia jakie tam się odbywały znajomości zawiązywały się bardzo szybko i były to nie przypadkowe znajomości. Tak właśnie było z Michałem - osobą otwartą na świat, którą fascynowała urbanistyka, ekonomia, polityka, czy coś co dla mnie było w tym momencie najważniejsze: historia miejsc w których obecnie pomieszkiwał. I dzięki temu  poznałem nieco historię ów Żoliborza (który mimo iż blokowiskiem to ogromnie mi się podoba) jak i samych terenów w centrum Warszawy - które w dużej mierze też zostały stworzone z iście ciekawym zamysłem. 

Całe mieszkanie w Wawie było w mniej więcej w takich plakatach, co mimo że stare,
i nieco zaniedbane mimo wszystko dalej zachowywało swój urok
 - właśnie dzięki temu elementowi - posterom. 

Przyznam szczerze, że zabytki potraktowaliśmy praktycznie nieco drugoplanowo i przy okazji. Zwiedziliśmy natomiast Pawilony - czyli okrutnie zbite siedlisko różnokolorowych knajp i knajpeczek, ale dzięki temu udało mi się zobaczyć także lodowaty budynek Partii, pijąc wpierw drinki w Zamieszaniu, a potem zajadając się pizzą w Cudach na Kiju.

Co ogromnie mi się podoba, to fakt - że kiedy przyjeżdżam do Polski, to widzę coraz więcej polskich nazw, i nowej polskiej kultury. Zresztą przyznam, że miałem taki moment w życiu kiedy ciężko było mi sobie wyobrazić, że polska nazwa może być ładna i atrakcyjna, a  teraz wręcz widać było tego zatrzęsienie. Myślę, że miało tak wielu z nas: zbytnio zachłysneliśmy się zachodem, zapominając o tym jacy jesteśmy i co my możemy zachodowi dać.

Kolejny świetny przykład na który natknąłem się w Polsce - Gazeta Magnetofonowa. W pełni polska nazwa, polski design, i jeszcze temat numeru: czy istnieje polskie brzmienie? Tak trzymać!
W Krakowie z kolei mieszkałem u mojej dobrej przyjaciółki Sary. Bedąc jednak szczerym: w zasadzie pomieszkiwaliśmy tam kątem bo zawsze znalazło się coś aby akurat sprawdzić, czy się przejść. Co mnie cieszy: Kraków w końcu złapał drugi oddech. Otwiera się wiele nowych miejsc: mamy zatrzęsienie nowych knajp, i barów czy food trucków - i to jest z kolei nasza świetna wizytówka - możesz zjeść jedzenie z kilku kontynentów w jednym punkcie na krakowskim Kazimierzu. Swoją drogą: wielu Krakowiaków zna Kopiec Kościuszki, ale nie nigdy było na Kopcu Piłsudskiego - polecam gorąco ten nieco zapomiany obiekt. Odkąd ja tam trafiłem trzy lata temu, wpadam tam jak tylko akurat mogę - gwarantuję najlepsze widoki na całą Małopolskę.  

Noi jeszcze z przed ostatniej chwili: właśnie teraz dowiedziałem się, że polska Pesa Dart ma wkrótce jeździć dla PKP Intercity co tylko ogromnie mnie cieszy. Mam szczerzą nadzieję, że kiedy kolejny raz pojawię  się w Polsce, to będę mógł nią faktycznie gdzieś zawędrować - noi że będzie nazywana polską Pesą, a nie polskim Pendolino. 

Reklama: Ja mogę porównywać świat w UK, czerpać z niego to co najlepsze i przekazywać do Polski, albo na odwrót: mogę to co polskie chwalić na zachodzie. Jeśli marzysz o tym by również spróbować takiego życia, napisz do mnie w sprawie prywatnych konsutlacji na: barteknowakwuk@gmail.com tłumaczę jak wyjechać, i jak się tutaj ustatkować. 

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Noworoczne postanowienia. Jak szybko je spełniać? Poradnik dla leniwych.

To temat doprawdy aryciekawy. Bo zazwyczaj jest z nimi mniej więcej o tak:


Co więc zrobić aby każde nasze postanowienie się spełniło? Ja proponuję kilka sztuczek, które to zagwarantują. 

1. Zapisz swoje postanowienia na kartce i noś je przy sobie w portfelu.  

Zazwyczaj to jest tak, że kiedy mamy coś zapisane to częściej na to zerkamy i podświadomie o tym pamiętamy. Dodatkowo: podświadomie wypłapujemy pewne rozwiązania, które mogą nam pomóc je osiągnąć. 

2. Jeżeli Ci bardzo zależy zrób sobie z nich plakat. 

Ja od dawna myślałem o Nowym Jorku i w końcu przyszedł czas aby pomyśleć o tym w sposób odważny. Zawsze kiedy chcę coś osiągnąć co jest dla mnie ważne staram się tym dosłownie otoczyć. 
Mam więc tapetę na pulpicie z Times Square, oraz pół ściany zawalone zdjęciamy z NYC, wygląda to być może nietypowo - mimo wszystko gdzieś to w głowie "siedzi" i mimowolnie kiełkuje. 

Oto moja tapeta w laptopie. Dodatkowo na ścianie mam zdjęcia Brookyn Bridge oraz Statuy Wolności. 

3. Sprawdź sam czy to trudne. 

Mówię o tym, bo zazwyczaj spełnianie zachcianek trudne nie jest (szczególnie w UK:)).
Przede wszystkim trzeba się pozbyć różnorakich mitów z głowy, które ktoś nam "wtłoczył" wcześniej. W moim przypadku było tak, że miałem już w głowie pewien cel ale nieco bałem się o tym rozmawiać. W końcu jednak trzeba było jednak podjąć jakieś decyzje - nawet mimo tego, że akurat byłem po rozstaniu. Zrobiłem pierwszy krok: złożyłem wniosek o paszport. Teraz pozostało mi jedynie czekać. W między czasie zorientowałem się ile będzie kosztowała mnie wiza, i jak wygląda sytuacja z noclegiem. Przejrzałem oferty i swojego Facebooka. Okazało się, że kilku starych znajomych mieszka w USA. Natychmiast napisałem do nich i rzecz jasna zaoferowałem w zamian coś od siebie - przede wszystkim po to by nie czuli się wykorzystani, a wręcz cieszyli się że tam będę. Noi w zasadzie wychodzi na to w Listopadzie już tam lecę :) 

P.S Uczyłem się o tym na szkoleniach kiedy zajmowałem się handlem w Polsce, to tzw sztuka osiągania celów. Gdybyś chciał się o tym dowiedzieć nieco więcej, napisz do mnie na barteknowakwuk@gmail.com możemy zawsze się umówić na prywatną rozmowę. Pozdrawiam.  

niedziela, 27 grudnia 2015

Jak w jedną sobotę zaoszczędzić ponad 2000 zł? Oto trik specjalnie dla Was.

Historia ta zaczyna się od mojego komputera, który już nieco wysłużony ostatnio mocno zaczał odmawiać posłuszeństwa. Oczywiście każdy komputer z wiekiem zaczyna działać wolnej, ale różne mogą być tego powody. Znam się jednak na sprzęcie - przy elektronice siedzę od 4 roku życia. W serwisie pc pracowałem już jako szesnastolatek. Wiem od dawna, że to na czym obecnie pracuje zmierza mocno ku upadkowi, dodatkowo paradoskalnie uwielbiam mocno żyłować sprzęt, najlepiej do granic możliwości i grać na nim najbardziej wymagające produkcje. Wiem też co wybierać, by móc swój sprzęt tak traktować. Ostatnio jednak nawet sam system zaczął mocno "mulić". Co akurat nie powinno się zdarzyć przy mojej konfiguracji w ogóle.  Cóż starość nie radość - wszystko ma swoje granice mimo, i mimo że o mojego Della regularnie dbałem, zacząłem się zastanawiać czy może faktycznie powinnem znaleźć coś nowego.

A czy słyszałeś o dyskach SSD? Zapytał mnie mój dobry znajomy. Fakt. Słyszałem, ale się nad nimi nie zastanawiałem - odstraszała mnie wysoka cena, awaryjność i szczerze wątpiłem w ten wynalazek bardziej traktując go jako chwilową modę - jak guzik turbo na obudowie, joysticki do pctów, czy napędy zip. W skrócie: jest to dysk o zupełnie nowej budowie - zamiast metalowych talerzy w środku, został zbudowany w oparciu o tzw. pamięci flash. Nieco podobne do tych z jakich korzystamy w aparatach, czy telefonach komurkowych, ale o znacznie większej pojemności, i szybszej konstrukcji.

Z drugiej strony może warto było sprawdzić ten wynalazek jeszcze, zanim zrobię jakieś nowe zakupy? Zacząłem więc przeglądać różne filmy porównujące szybkość i wydajność nowego akcesorium. Przyznam szczerze, że wyglądało to bardzo obiecująco:





Dodatkowo - według co poniektórych źródeł dyski świetnie sprawdzały się w grach komputerowych. Sprawdziłem to i faktycznie muszę przyznać - korzystam obecnie ze znacznie lepszych ustawień grafiki, gry chodzą płynniej, szybciej się wczytują jest znacznie lepiej. Co więcej - moim zdaniem ten laptop nawet jako nowy nie działał tak szybko jak obecnie. Przyznam szczerze, że byłem tym ekstremalnie zaskoczony. Pozostawał jeszcze problem ceny. Zazwyczaj SSD są bardzo drogie, i mają małe pojemności, ale i na to znalazłem rozwiązanie, o tu w X-komie: http://bit.ly/1SgNCaB

Hybryda - połączenie najlepszych cech SSD z dyskiem HDD brzmiało mocno sensownie - zwłaszcza, że na nowy sprzęt musiałbym wydać ponad 2000zł... Przeglądnąłem jeszcze kilka filmów i testów dotyczących akurat tego sprzętu, i nie pozostało mi nic innego jak zakupić ów akcesorium. 
Dokonałem tego właśnie w X-kom, ze względu na to, że zawsze szanowali mnie jako klienta - zwłaszcza przy zwrotach, ceny mają najniższe i potrafią dostarczyć sprzęt nawet na drugi dzień. 

Jak zainstalować taki dysk? 

Na początek najlepiej wszystkie najważniejsze dane zgraj na osobny nośnik. Teraz masz do wyboru dwie drogi. Nieco trudniejszą: wpisujesz swój model latopa na Youtube - i sam dokonujesz wymiany podzespołów. Lub nieco łatwiejszą - zgłoś się do najbliższego serwisu komputerowego - gdzie taką wymianę fachowcy wykonają za Ciebie nawet w jeden dzień. Gratulacje! Właśnie zaoszczędziłeś 2 tysiące złotych:) 

Co możesz zrobić z taką gotówką? Na przykład umówić się ze mną na prywatne konsutlacje w sprawie wyjazdu tutaj - tym bardziej, że Styczeń to bardzo obiecujący miesiąc. Koszt przed nowym rokiem: jedyne 48 złotych. Napisz mi w tej sprawie mail już teraz: barteknowakwuk@gmail.com 

sobota, 26 grudnia 2015

Zrobiłem to w jeden dzień, a kompletnie nie miałem czasu. Moja walka z ich akcentami.

Od dłuższego czasu czułem językową stagnację w swoim życiu. Paradoksalnie o ile zawsze wiem co mogę w sobie poprawić, łapałem się teraz w takich momentach że już kompletnie nie wiedziałem co mogę zrobić.

Moje słownictwo jest bardzo rozbudowane. Dyskutuje więc z Brytyjczykami na temat, historii zarówno ich jak i naszej. Opowiadam im o naszej polityce. A także równie często zdarza się nam prowadzić dysputy na tematy mocno ekonomiczne.

Czytanie i poznawanie nowego słownicta również przestało mi już dawno temu wystarczać. Poznawanie nowych słów zapewne będzie odbywać się w nieskończoność, i już zawsze więc też nie w tym sens był.

Aby przybliżyć: generalnie jest tak, że w życiu to powinno się wszystko układać, jednak od czasu do czasu zdarzają się nam pewne niepomyślności, które mimo że są drobne to potrafią dokuczyć nam na cały dzień, albo i dłużej.

W moim przypadku tym czymś były akcenty. Anglia to takie miejsce gdzie akcentów jest dziesiątki albo i więcej i z całą pewnością kiedyś drogi czytelniku trafisz na osobę, która będzie tak zaciągąć że na pewno jej nie zrozumiesz. Aby więc uratować Cię przed taką sytuacją, opracowałem strategię, która pozwoli Ci porozumiwać się z każdym niezależnie od regionu w jakim mieszkasz.

Ostrzegam: jeżeli w tym momencie przewiniesz stronę nieco na dół, zaoszczędzisz wiele tygodni nauki, i ciężkiej pracy. 

Generalnie zastanawiające jest to w jaki sposób mówią. i słuchają i uczą się języków.
Według wielu teorii najefektywniejszą nauką nie jest pisanie i czytanie, a tak naprawdę wystarcza słuchanie i mówienie.

Co więc radzę? Przedewszytkim wypłynąć na najbardziej głęboką wodę jaką tylko się da. 


Zacznijmy więc od mojego ulubionego akcentu szkockiego. 




Następnie przenieśmy się nieco bliżej Manchesteru by poznać ludzi z Liverpool-u: 



Inną sprawą jest kiedy spotkamy kogoś, kto chce uchodzić za snoba i pić drogie czerowne wina:


Co jeszcze? Może ten Pan wyjaśni nam w jaki sposób mamy mówić w Londynie: 


Teraz sam zacznij znajdywać akcenty, które Cię interesują i ich namiętnie słuchać. 
Ja polecam do tego serial Skins, Gra o Tron, Ripper Street, szukajcie stacji radiowych z różnych części Wielkiej Brytanii czy po prostu filmy pokazujące różnice między USA a UK:



Dobrze jest zacząć, od jednego regionu i go przesłuchiwać - im dłużej tym lepiej. Będzie dziwnie - zupełnie jakbyście się uczyli języka od nowa, lub jakbyście go w ogóle nie rozumieli. Jednak następnego dnia, kiedy podejdzie do Was ktoś z poza regionu, zdziwicie się jak doskonale go rozumiecie, a może zaciągacie równie dobrze co on - gwarantuje to Wam :)


Promocja: zbliża się koniec roku, i w związku z tym postanowiłem stworzyć świetną akcję rabatową: od dzisiaj godzina konsultacji w sprawie wyjazdu do UK, aż 50 % taniej - czyli jedyne 48 zł! Zapisz się już teraz pisząc do mnie mail na: barteknowakwuk@gmail.com  

Pozdrawiam ciepło :) 

czwartek, 10 grudnia 2015

Właśnie wylądowałem.



Jest pięknie. Słońce nieco ostrzejsze - ale właśnie takie jak lubię. Siedzę teraz w jednym z barów / restauracji.

Właśnie zjadłem koperkową, z dużymi tłustymi "okami", cienko posiekanymi warzywami. Gulasz wołowy, z kopytkami, i sałatką z ogórka kiszonego. Za prawdę powiadam Wam: jesteśmy niekwestionowanymi mistrzami gotowania na całym świecie.

Taka dygresja: lotnisko w Modlinie jest super - małe, sprawnie obsługujące klientów, nieco podobne do krakowskich Balic. Żart polegał na tym, że Google Maps wczoraj nie pokazywał żadnych możliwości dotarcia do miasta stamtąd. I przyznam szczerze, że nieco mnie to zaskoczyło. Na szczęście są pociągi i są autobusy. Szczególnie warte te drugie - jeżdżą często, a jeśli mamy powrót z tego samego lotniska to kupując od razu bilet powrotny- dostajemy, aż 50% zniżki.


W autobusie znajduje się również wifi i jest uwaga: sprawne

11. Grudznia 2015: Upgrade

Mieszkam na Żoliborzu - z centrum schodzę do metra, nitki pierwszej wprost z Patelni.
Wczoraj byłem w "Chwili". I w "Pardon, to tu".  Ładne miejsca. Pełne klimatu - stylizowane na artystyczne enklawy, ale za to wyłącznie stylizowane, a nie zaśniedziałe w najgorszym tego słowa znaczeniu. Ludzie są tutaj cały czas uśmiechnięci - co szczerze mówiąc mnie zadziwia, ale się ogromnie podoba. I jeszcze ta duma ze swojego miejsca zamieszkania: pełno tu dziadków z czapkami w stylu: Budimex Warszawa, poprzyklejanych Syrenek, czy wlepek nawiązujących do historii tego miasta. Jest pięknie. 


Czy któraś z Pań ma ochotę na piwo piernikowe? To zapraszam do "Pardon, to tu"  przy Placu Grzybowskim :)

wtorek, 8 grudnia 2015

To już w Czwartek: Warszawa!

Nie mogę się doczekać - tym bardziej, że zobaczę się z kilkoma osobami, których lata nie widziałem.

Co w planach? Na pewno najdłuższy tor kartingowy w Polsce:

 

Ubóstwiam karting. Te małe samochodziki są niesamowicie przyczepne, wręcz przyklejone do podłoża, mają do tego ekstremalne przyśpieszenie, szczególnie jak na taką masę jaką posiadają. Jeśli więc masz odrobinę umiejętności to będzie to dla Ciebie również świetna zabawa. Co jeśli nie? 

Polecam poczytać, jak wychodzić bezpiecznie z zakrętów i poślizgów. Przyda się nie tylko na małym torze, ale też w praktyce codziennej jazdy - zwłaszcza teraz przed zimą. 

Zapewne w końcu muszę też odwiedzić Łazienki Królewskie. Wielu nie wie skąd jest ta nazwa - sam do tej pory nie wiedziałem. Z pomocą przyszła mi Wikipedia: kiedyś w 17stym wieku były tam łaźnie, które potem wielokrotnie przebudowano - nomenklatura jednak została. 



Swoją drogą: przyglądając się im przypomina mi się opuszczony pałac Potockich znajdujący się w Krzeszowicach pod Krakowem. Czy słusznie? Poszukajcie starych zabytkowych zdjęć tego obiektu i oceńcie sami. 

Macie jeszcze jakieś inne miejsca, które powinienem zwiedzić? Jak teraz wygląda Praga? Czy dalej jest tak niebezpiecznie jak się o niej mówiło? 

P.S Obecnie jestem w Warszawie, ale jeżeli masz jakąś ważną sprawę w sprawie wyjazdu napisz mi wiadomość w sprawie konsultacji na barteknowakwuk@gmail.com 

Ratunku czeka mnie emigracja. CO ROBIĆ?


Pracy nie ma. Albo: praca jest ta sama, i od kilku dobrych lat nie przynosi spodziewanych rezultatów. W perspektywie najbliższego czasu czeka Cię kredyt, który będą spłacały jeszcze twoje prawnuki - na zaciągniętą przez Ciebie garsonierę w małym mieście lub śmierć, przedwczesne wyłysienie, jedzenie najtańszych produktów z biedronki, lub wakacje raz na pięć lat.
Jeszcze nieco ponad rok temu byłem w podobnej sytuacji i długo myślałem czy zostać czy jednak nie rzucić wszystkiego. Z perspektywy czasu powinienem rzucić wszystko i wyjechać już po skończeniu liceum. Dlaczego?

Bo czasy się zmieniają - wszyscy migrują, tam gdzie im lepiej: bez względu na kraj pochodzenia. Nie wierzycie? W kilku rozmowach też usłyszałem, od Brytyjczyków czy by nie przenieść się przykładowo do Australii, czy nawet do Stanów. Co w tym złego? Nic.

W najgorszym wypadku zawsze można wrócić - bogatszy o kilkanaście tysięcy złotych ekstra na nowy start, lub masę dobrych ubrań, albo czegoś jeszcze lepszego: wspomnień.

Co więc powoduje, że my tak niechętnie podróżujemy za pieniądzem? Chyba fakt, że zawsze byliśmy narodem produkcyjnym - a nie handlowym. Nie lubimy się promować - co de facto jest na naszą niekorzyść. Nie lubimy kiedy się o nas mówi dobrze - czujemy się wtedy zmieszani i zawstydzeni. I okropnie nie lubimy się motywować - jakby to było gdybyśmy nagle poczuli, że mamy za sobą sporo wsparcia w tym co robimy? A co gdyby zrobić odwrotnie, na przekór innym i wyjechać z pozytywnym nastawieniem?

Bo najgorsze co nas może spotkać w życiu to chyba tylko stagnacja. 

P.S.

A słyszeliście o młodych zdolnych z Polski? Ta Pani ze zdjęcia poniżej jeszcze w liceum chodziła w dziurawych skarpetkach - efekt tego był taki, że wpadła na pomysł jak podświadomie leczyć płaskostopie.


Może warto więc przyjrzeć się jej dokonaniom? Obecnie jest na etapie otwierania firmy i zbiera na to w ciekawy sposób fundusze (już za drobne wsparcie przewiduje nagrody, możesz także zakupić już gotowe produkty, w świetnych promocjach). Jeśli więc chcesz dowiedzieć bardziej szczegółowych informacji, na temat metody działania i sposobu wykonania produktu zapraszam Cię tutaj: LogicSock - crowdfunding lub na jej Fanpage.

Wszystkiego dobrego. 

niedziela, 6 grudnia 2015

Wesele w Polsce czy w Wielkiej Brytanii - czyli w jaki sposób najlepiej wybierać fotografa ślubnego? Kilka pożytecznych rad i wskazówek.



Każdy kto przygotowuje się to tego wielkiego, i arcyważnego wydarzenia chce wypaść i mieć z niego wyłącznie najlepsze pamiątki. Zarówno w Wielkiej Brytanii jak i w Polsce ten temat jest mi coraz bliższy - w końcu ponad ćwierć wieku za mną. Czym więc kierować się przy wyborze odpowiedniego rzemieślnika - artysty? 

Sytuacja z pierwszej ręki: przyjeżdżamy do znajomych, kilka miesięcy po ich ślubie. Ciepły dom, przyjemna rodzina, miły dwuletni dzieciak. Rozmowy na temat życia, pracy. Jest ciepło, są wakacje. Czuć spokój i odprężenie w powietrzu. Ten temat musiał się w końcu pojawić - tym bardziej, że sam nie mogłem się doczekać szczegółów.

- A widzieliście w końcu naszą weselną sesje zdjęciową?

Oczywiście, że nie ale jakoś rozmowę, trzeba było zagaić:) Tak czy inaczej - zawsze jestem ciekawy efektów innych fotografów. Sam robiłem kiedyś zdjęcia, spędziłem dziesiątki godzin w ciemni, oraz w szafie grzebiąc po omacku w koreksach. To już nie te czasy. Swoją drogą: wtedy mówiło się, że to koniec fotografii. Ja widzę, że obecnie rozkwita. Owszem. Stała się bardziej powszechna - dzisiaj każdy może być street fotografem. Drugim Henri Cartier-Bresson'em. Ale tylko teoretycznie. W praktyce doświadczenie, setki zrobionych profesjonalnych zdjęć, umiejętność współpracy z klientem, oraz kreatywność czy umiejętność improwizacji i wyłapania chwili - to coś czego nie zastąpi nawet najlepszy sprzęt. Oczywiście ten jest arcyważny. Jednakże: dajmy sportowy samochód przeciętnemu kierowcy - a raczej nic dobrego z tego nie wyniknie. Tak jest w każdej dziedzinie. Wiedza. I to ta praktyczna jest na wagę złota. Szczególnie kiedy tyczy się jedynego w swoim rodzaju, niepowtarzalnego, i oby na zawsze trwałego wydarzenia jakim jest zawarcie związku małżeńskiego.

Tak więc, fotografia to dalej sztuka - a to, że powszechniejsza, wcale nie znaczy, że mniej wymagająca. Dla kontrastu: polecam wpisać w wyszukiwarkę frazę: najgorsze zdjęcia ślubne - wtedy dopiero zrozumiemy różnice.

www.klaudiakot.com

Jak zatem wybrać odpowiedniego portrecistę? 

 Przede wszystkim: zamiast kierować się tylko poleceniami znajomych warto też zrobić samemu dobry research. To z pozoru łatwe zadanie, będzie ogromnie czasochłonne, ale opłacalne -  dowiemy się na co możemy liczyć, czego można wymagać, wyrobimy sobie własny gust i będziemy wiedzieli czego oczekiwać od drugiej strony.

www.klaudiakot.com

Przykładowo: świetnym tematem są tutaj zdjęcia plenerowe - o ile każda sesja w kościele, może wyglądać podobnie, o tyle plener zawsze jest różny. I to do fotografa należy by wybrać najkreatywniejszą drogę stworzenia tych gustownych, i oryginalnych zdjęć.

Co do samych zdjęć sakralnych. Czy skoro każde są podobne, to czy przynajmniej nie powinny być wykonane dobrze technicznie? I co oznacza dobrze wykonane technicznie zdjęcie? Zapewne takie które jest dobrze doświetlone, "złapane" w odpowiednim momencie - w tej jednej szczęśliwej chwili.


Co jeszcze jest ważne? Na pewno umowa. 

Gdybym znał jeszcze osobę, która robi zdjęcia i jest przy mnie od zawsze to może bym się przed zapisem papierowym powstrzymał. Ale czy to się którejkolwiek ze stron opłaca? Umowa, nie jest tak naprawdę by straszyć - a przecież często tak ją odbieramy. Jest tylko po to by określić obowiązki i role każdej ze stron. 

 Co powinno znaleźć się w takim dziele? 

Zapewne termin wykonania zdjęć oraz oddania gotowych prac, a także sposobu ich obróbki. Jak i również dokładne zasady - użytkowania zdjęć przez fotografa - czy to w celu promocji własnej, czy sprzedaży dalszej zdjęć na przykład do katalogów czy banków zdjęć.

Warto również wyjaśnić w niej kwestie zadatku lub zaliczki.

Jak rozpoznać dobrego fotografa? To na pewno ktoś taki, który swojego klienta traktuje  z szacunkiem i powagą, więc zapewne będzie miał już odpowiedni wzór przy sobie. My tylko sprawdźmy ją czy zabezpiecza obie strony. I czego Wam i sobie życzę: zawsze trafiajmy profesjonalistów.

www.klaudiakot.com

Zdjęcia użyczone przez Klaudię Kot. Więcej fotografii znajdziecie na www.klaudiakot.com


Serdecznie pozdrawiam. 

Idziemy krok dalej: mój wyjazd do Stanów Zjednoczonych nabiera rumieńców :)



Tak wyglądał mój wniosek o paszport. W końcu - po prawie trzech miesiącach oczekiwania mogłem odwiedzić polską ambasadę w Manchesterze i dokończyć wszystkie formalności. Zabawne: samo wypełnianie formularza trwało tylko 15 minut. Ot: podanie adresu zamieszkania, wypełnienie podstawowych danych osobowych, takich jak wiek, wzrost, kolor oczu, imiona rodziców, pesel. Nic więcej. Koszt? 79 funtów, ale warto - w końcu to inwestycja w przyszłość :) Paszport będę miał do odebrania dopiero za 6 do 8miu tygodni, więc dopiero w połowie, albo nawet pod koniec Stycznia! 
Mimo to - nie mogę się doczekać :)

A ostatnio znajoma Brytyjka podrzuciła mi coś arcyciekawego: 


260 stron podróży po Kanadzie, i USA. Nie ukrywam: motywuje mnie to ogromnie. 
Ten katalog ma wszystko, żeby zwiedzić oby dwa kraje i poznać ich całą kulturę. Na przykład zwiedzić Amerykę na Harleyach. 



Albo Kanadę i z niej pojechać zwiedzać misie polarne: 



Tak czy inaczej - możliwości jest mnóstwo :) 

A Wy macie jakieś miejsca, które warto zwiedzić? Napiszcie mi je - nawet jeśli są w Polsce - może akurat zaciekawią i wpadnę w odwiedziny :)