Nie miałem czasu wcześniej, dlatego teraz to robię. Czy podoba mi się dalej w Polsce? Czy warto jeszcze wyjeżdżać do Anglii?
Może od początku. W Warszawie mieszkałem na Żoliborzu i nie miałe szczęście mnie spotkało, że wcześniej nawiązałem kontakt z Michałem - moim dobrym znajomym z Krakowa. Oboje poznaliśmy się na
Dietla 44 - krakowskim budynku legendzie. Na wpół opuszczonym, na wpół zamieszkałym, ale zawsze mocno artystycznym miejscu.
Budynek ów zawsze zbierał przy sobie mocno ludzi zwiazanych artystycznie, ciekawych świata, otwartych. Mieszkali tam więc: pisarze, studenci architektury, fotografowie. Mieszkania jak to w starych kamienicach - były gigantyczne. Mieściły się tam więc też teatry, nielegalne galerie sztuki, a i kino na zakurzonym poddaszu, czy radio. Aby sobie bardziej wyobrazić jak wyglądała ta kamienica, oglądnijcie proszę ten film - gdyż żaden inny nie oddaje tak fantastycznie atmosfery tego przecudownego miejsca - gdzie obok pustostanów, żyli normalni lokatorzy, studenci i cały inny element jaki dał się tam radę dopasować:
Tak więc: Dietla 44 łączyło nie przypadkiem, i nie przypadkowych ludzi. Każdy kto miejsce to odwiedział musiał mieć jakiś element łączący go ze światem wewnętrzym tego budynku, noi pewnego dnia ja również tam zostałem zaproszony, poznając całe to pokręcone mocno towarzystwo - gdzie normalni ludzie przemieszani byli z pseudo snobami, lub po prostu studentami (lub studentkami:)) rządnymi przygód.
Plusem tego miejsca było to, że przy liczbie tematów jakie sama kamienica dawała, czy poprzez wydarzenia jakie tam się odbywały znajomości zawiązywały się bardzo szybko i były to nie przypadkowe znajomości. Tak właśnie było z Michałem - osobą otwartą na świat, którą fascynowała urbanistyka, ekonomia, polityka, czy coś co dla mnie było w tym momencie najważniejsze: historia miejsc w których obecnie pomieszkiwał. I dzięki temu poznałem nieco historię ów Żoliborza (który mimo iż blokowiskiem to ogromnie mi się podoba) jak i samych terenów w centrum Warszawy - które w dużej mierze też zostały stworzone z iście ciekawym zamysłem.
|
Całe mieszkanie w Wawie było w mniej więcej w takich plakatach, co mimo że stare,
i nieco zaniedbane mimo wszystko dalej zachowywało swój urok
- właśnie dzięki temu elementowi - posterom. |
Przyznam szczerze, że zabytki potraktowaliśmy praktycznie nieco drugoplanowo i przy okazji. Zwiedziliśmy natomiast Pawilony - czyli okrutnie zbite siedlisko różnokolorowych knajp i knajpeczek, ale dzięki temu udało mi się zobaczyć także lodowaty budynek Partii, pijąc wpierw drinki w Zamieszaniu, a potem zajadając się pizzą w Cudach na Kiju.
Co ogromnie mi się podoba, to fakt - że kiedy przyjeżdżam do Polski, to widzę coraz więcej polskich nazw, i nowej polskiej kultury. Zresztą przyznam, że miałem taki moment w życiu kiedy ciężko było mi sobie wyobrazić, że polska nazwa może być ładna i atrakcyjna, a teraz wręcz widać było tego zatrzęsienie. Myślę, że miało tak wielu z nas: zbytnio zachłysneliśmy się zachodem, zapominając o tym jacy jesteśmy i co my możemy zachodowi dać.
|
Kolejny świetny przykład na który natknąłem się w Polsce - Gazeta Magnetofonowa. W pełni polska nazwa, polski design, i jeszcze temat numeru: czy istnieje polskie brzmienie? Tak trzymać! |
W Krakowie z kolei mieszkałem u mojej dobrej przyjaciółki Sary. Bedąc jednak szczerym: w zasadzie pomieszkiwaliśmy tam kątem bo zawsze znalazło się coś aby akurat sprawdzić, czy się przejść. Co mnie cieszy: Kraków w końcu złapał drugi oddech. Otwiera się wiele nowych miejsc: mamy zatrzęsienie nowych knajp, i barów czy food trucków - i to jest z kolei nasza świetna wizytówka - możesz zjeść jedzenie z kilku kontynentów w jednym punkcie na krakowskim Kazimierzu. Swoją drogą: wielu Krakowiaków zna Kopiec Kościuszki, ale nie nigdy było na Kopcu Piłsudskiego - polecam gorąco ten nieco zapomiany obiekt. Odkąd ja tam trafiłem trzy lata temu, wpadam tam jak tylko akurat mogę - gwarantuję najlepsze widoki na całą Małopolskę.
Noi jeszcze z przed ostatniej chwili: właśnie teraz dowiedziałem się, że polska Pesa Dart ma wkrótce jeździć dla PKP Intercity co tylko ogromnie mnie cieszy. Mam szczerzą nadzieję, że kiedy kolejny raz pojawię się w Polsce, to będę mógł nią faktycznie gdzieś zawędrować - noi że będzie nazywana polską Pesą, a nie polskim Pendolino.
Reklama: Ja mogę porównywać świat w UK, czerpać z niego to co najlepsze i przekazywać do Polski, albo na odwrót: mogę to co polskie chwalić na zachodzie. Jeśli marzysz o tym by również spróbować takiego życia, napisz do mnie w sprawie prywatnych konsutlacji na: barteknowakwuk@gmail.com tłumaczę jak wyjechać, i jak się tutaj ustatkować.