niedziela, 9 sierpnia 2015

Uwaga: Anglicy bardzo chcą nam oddać swoje pieniądze, i to w gigantycznych ilościach. Kiedy pomożemy im je wydać?

Wy Polacy zbyt dużo się nacierpieliście już w swoim życiu. Zagadał do mnie jeden z Angoli. Powinniście znacznie bardziej dbać o swoje interesy. Szczególnie z Rosją, Niemcami, i USA. 

I coś w tym jest pomyślałem. A w zasadzie to powinniśmy jeszcze bardziej się promować. Prawda jest taka, że wciąż patrzymy na siebie jako na emigrantów z początku XX wieku. Jeżeli wyjazd to tylko w jedną stronę. Lub z powrotem dopiero na późną starość. Wciąż z rozłąką w tle. Najlepiej z garbem:) 

Zawsze nieco uciśnieni lub gorsi. A moim zdaniem nasza prezencja powinna być zdecydowanie nieco inna. Mamy mnóstwo atutów. Jesteśmy wybitnie zdolni. Prawie na każdym kroku słyszymy, że to czego ktoś nie potrafił my zrobiliśmy od ręki.

W gruncie rzeczy to powinniśmy patrzeć na siebie jak starzy wyjadacze - handlowcy.

I piszę to bardzo serio. Bo każda kultura jest na sprzedaż, a nasza jakby nie patrzeć jest wybitnie doskonałym produktem. Mamy heroiczną historię, o której już wspominałem. Ale w zasadzie. Czy my jej dopiero nie odkrywamy? Ja dopiero parę lat temu dowiedziałem się kim są Żołnierze Wyklęci - zresztą świetny materiał na film. Przykro to stwierdzić, ale nie pamiętam żebym uczył się o tym na lekcji historii. A szkoda. Jednak idąc dalej: w każdym mieście jest coś wartego pokazania od historii wojennych do nowoczesnej architektury. 

Mamy również folklor. Który jakby nie patrzyć już jest wykorzystywany w atrakcyjny dla widza sposób. Może z błędami. Może podważający naszą kulturę i dla niektórych oburzający. Ale zdecydowanie: to pewien krok do przodu. 

Innym bardzo nieobecnym i znacznie niedowartościowanym atutem, jest na świecie nasza rodzima polska kuchnia. I to okropnie boli. Bo mamy wszelkie możliwości by na niej doskonale zarabiać. 

Prawdą jest, że cieszy mnie jeżeli tutaj idę gdzieś zjeść. Uwielbiam próbować. Tutaj mam dostęp do jedzenia z całego świata. I to jest super.

Ale jeżeli jesteś wrażliwy na smak zauważysz jedno, gdziekolwiek byś nie był: najczęściej aromaty innych dań są bardzo płaskie. Słony słodki, kwaśny, pikanty. Zawsze jest tylko podstawa. Ot nic więcej. A u nas zawsze jest jeszcze drugie dno. Nasza przewaga. 

Zresztą Anglicy są ogromnie zainteresowani polską kuchnią. Niestety my nie potrafimy tego wykorzystać. A mamy bardzo łatwo.  Nasza kuchnia nie różni się zbytnio od ich. Albo pozornie. Dusimy, gotujemy na podobnych naczyniach. Smażymy. To już świetny początek. Mamy nawet nieco bliskie smaki. 

Zresztą pomyśl: skoro innym nacjom udało się sprzedać kawałek surowej z ryżem, dlaczego my nie mielibyśmy pohandlować pierogami, schabowym lub bigosem? 

Dlatego dla mnie fenomenem są tutaj polskie sklepy. Często wybitnie dobrze zaopatrzone ale słynące niestety z tego, że mówi się w nich prawie wyłącznie po polsku. Trochę taka ostoja dla tych, którzy nie nauczyli się języka. A to wielka szkoda. Bądź co bądź. Non stop widzę Anglików, którzy zaglądają do naszych sklepów. Przyglądają się naszym artykułom. Z zaciekawieniem, przechodzą między półkami, trochę jakby na każdym towarze chcieli bardzo odczytać do czego służy. Lub co to jest?

Niestety my zazwyczaj im tu nie pomagamy. 

I to wielka szkoda. Bo Anglik bardzo chce wydać u nas swoje pieniądze. Czasem wręcz widzę, jak swoim wzorkiem prosi kasjerkę, aby mu coś zaproponowała, albo dała na spróbowanie. Niestety nic takiego się nie dzieje. Co najwyżej kupując polski chleb usłyszy: To wszystko? Yes!

Prawdę mówiąc potrafię sobie wyobrazić idealny polski spożywczak w Wielkiej Brytanii. Taki z wielką tabliczką przed wejściem: Britons you're so welcome! (We speak in polish, but in english also). Schludny i czysty. Z uśmiechniętymi i nieco eleganckimi kasjerkami - takimi ślicznymi polskimi kobietami (jakimi w końcu są). Może przypominający trochę przez drewniany wystrój sklep eko lub polską wieś? A może po prostu reprezentujący przejrzystość, z lekkim dodatkiem biało czerwonych barw? Taki sklep miałby racje bytu. Przychodzący tam goście mieliby w nim angielskie odpowiedniki nazw, lub kilka produktów które możemy im śmiało zarekomendować. Dodatkowo sprzedawczyni, zawsze dałaby coś na spróbowanie. Może tym razem promocja na bigos? Albo łazanki? Lub jeszcze inaczej. Mamy prawdziwe polskie mięso na zamówienie. Takie wie Pan robione u nas. I nasze góralskie sery. Chce Pan spróbować? Dziś zniżka 25%! I proszę sobie wziąć tą gazetkę z polskimi przepisami - jest za darmo.

Podobna sprawa ma się również z naszą turystyką. Anglicy znają nieco Warszawę, Kraków, Poznań. Ale nic więcej. A co gdyby zaprosić ich w ziemie na kulig do Zakopanego i pokazać im ten egzotyczny śnieg? 

Szczerze mówiąc to również jest świetny pomysł. A co gdyby taki John przyjechał do siebie i zaczął opowiadać w stylu: Przylecieliśmy, rozpakowaliśmy się od razu wzięto nas na Wawel - na cały dzień! Potem posiedzieliśmy nad Wisłą, na barce w jednej z tych modnych knajpek do rana.  I tak przez trzy dni.  A potem organizator zabrał nas na Mazury. Chłopie jakie oni mają tam jeziora! Smażysz się, leżysz na łódce. Pogoda po 35 stopni. Nic tylko pływasz, i robisz barbecue. Zresztą też nie za długo, bo tydzień później pojechaliśmy do Warszawy. Tak wiem, że byłem. Ale teraz pokazali nam ją od strony Powstania. Nie słyszałeś o tym? Człowieku, ci ludzie to są tytani pracy i historii. 

I potem znowu lżejsze tematy. Byliśmy nad morzem. Łowiliśmy i wędziliśmy ryby. Wiesz taki chillout na koniec urlopu. Pieniądze? Zapomnij. Za takie wrażenia to nie dużo. 

Upgrade - to już się zaczyna - jak bardzo planujecie zostać w tyle? Zapraszam do metrocafe na: Brytyjczycy zwariowali na punkcie polskiego jedzenia. 

Chcesz wiedzieć więcej o życiu tutaj? A może chce sobie zarobić tu przed studiami? Napisz do mnie w sprawie sprawie konsultacji, udzielę konkretnych wskazówek: barteknowakwuk@gmail.com 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz